przez RR
przez RR (0 komentarzy)
Bądź pan człowiekiem, przymknij pan oko, najwyżej pana zamkną
Jak każda sesja Rady Miasta tak i wrześniowa, oprócz typowych nudnych wystąpień nie była pozbawiona dodatkowego bonusa. Tym razem była nim swoista potyczka słowna między prezesem PUK Wojciechem Jagodzińskim i występującym w podwójnej roli radnym Józefem Borkowskim.
Nie udało nam się jeszcze ustalić kto, lub co, pchnęło doświadczonego już prezesa do publicznej opowieści o tym jak trudno jest realizować większą inwestycję. To wszak dla niego nowe doświadczenie, więc zapewne i wyzwania wydawać mu się mogą ponad jego siły. Tym razem jednak ręce rozkłada i pomocy żąda przy rzeczy raczej błahej. Problem jaki napotkał prezes miejskiej spółki to przejście z zasilaniem energetycznym dla Woli Pawłowskiej pod istniejącą drogą. Przyszły dostawca energii wydał warunki realizacji tego przyłącza. Wykonawca powinien je wykonać. Jak kolizja z istniejącą drogą, to wystąpić do zarządcy drogi o zgodę na zajęcie pasa drogowego. Zrealizować zgodnie z wymogami ustawy i ze sztuką budowlaną. I byłoby po sprawie.
W wykonaniu PUK sprawa jednak wygląda inaczej. Przeszkadza drobny szczegół jakim jest fakt, że droga, pod którą należy przejść finansowana była przy udziale środków unijnych. Posiada naturalnie też gwarancję wykonawcy. Taki można powiedzieć już standard. Każdorazowy montaż urządzeń w takiej drodze wymaga zgody gwaranta. Inaczej gwarancję, mówiąc kolokwialnie, szlag trafi.
Ale pan Jagodziński się uparł. Skoro przedsiębiorstwo energetyczne wydało warunki podłączenia, w których trzeba przejść pod drogą, to nie ma co tracić czasu na papierologię, trzeba przejść i już!
Sprawa wygląda trochę inaczej, gdy się jej przyjrzeć dokładnie.
Inwestor, który występuje o umieszczenie w pasie drogowym urządzeń nie związanych z drogą musi na to uzyskać zgodę zarządcy drogi. W artykule 39 ust. 3 ustawy o drogach publicznych ustawodawca określa wyraźnie, że „zarządca drogi może odmówić (…) jeśli umieszczenie to miałoby doprowadzić do utraty gwarancji, rękojmi”.
To na inwestorze ciąży obowiązek uzyskania wszelkich zgód i pozwoleń. Tego inwestor nie dopełnił.
Na sesji padły oskarżenia ale i prośby o więcej życzliwości. Kierownika Borkowskiego znam nie od dziś. Tak jak nie od dziś znam Wojciecha Jagodzińskiego.
Różne rzeczy mógłbym o Borkowskim powiedzieć ale z całą pewnością nie to, że brak mu życzliwości. Wiem też osobiście czym grożą działania narażające na utratę gwarancji gdy do czynienia mamy z kilkumilionowym wsparciem unijnym.
Zapytałem więc bezpośrednio kierownika Powiatowego Zarządu Dróg czemu nie pomaga koledze, byłemu radnemu, i skąd to całe zamieszanie wokół tego przejścia przez drogę.
„Z uwagi na to, że pełnię jednocześnie dwie funkcje i radnego i kierownika Powiatowego Zarządu Dróg w Ciechanowie podjąłem starania, żeby sprawie nadać wystarczająco szybki bieg.
Przede wszystkim w komplecie dokumentów, które składa do nas inwestor, to on powinien przedłożyć, oprócz wypełnionego wniosku, załączonej mapy z przebiegiem tej linii kablowej również zgodę gwaranta na takie wykonanie inwestycji. My informowaliśmy, że tylko wtedy taką sprawę możemy rozpatrzyć, jeśli taka zgoda gwaranta będzie. Takiego załącznika do wniosku inwestor nie przedstawił.
To my, mając na uwadze czas realizacji tej inwestycji i konieczność sprawnego jej prowadzenia, 10 września wystąpiliśmy do syndyka firmy, która wykonywała tę drogę, o stosowną zgodę. To nie PUK o nią występował. To my. My mogliśmy wystąpić do inwestora o uzupełnienie dokumentów. I czekać. A czas biegnie.
W tej sprawie rozmawiałem z prezesem Jagodzińskim. Zainteresowania specjalnego z tamtej strony nie było. Odpowiedź była taka „to jest sprawa wykonawcy. Mamy umowę z nim. Powinien to wykonać”.
Ciekawą rzecz jeszcze powiedział mi w trakcie tej rozmowy kierownik Borkowski. Twierdzi on bowiem, że „to rozwiązanie, jakie zaproponowała spółka, jest przedsięwzięciem kosztownym i trudnym organizacyjnie, choćby ze względu na uwarunkowania, o których mówimy.”
Kiedy pojawił się ten problem PZD zorganizował u siebie naradę, na która zaproszenie dostał również i prezes Jagodziński. Jak udało nam się ustalić na spotkanie nie przybył. Zapewne miał w tym czasie ważniejsze sprawy.
Ciekawe czy pokusił się może o wizję lokalną na miejscu. Mapy, które do wniosku załączono, mówiąc delikatnie, były mapami „nieaktualnymi”. Oszczędność 50 zł na mapki do celów projektowych w tym wypadku jest mocno niezrozumiała. Mapy przedstawione we wniosku, jak słusznie zauważa kierownik PZD - „nie pozwalały dokładnie zlokalizować jak ta sieć przebiega i jakie są możliwości alternatywnego jej poprowadzenia”.
A wystarczyło tylko rozejrzeć się na miejscu.
„Okazało się w trakcie przeprowadzonej przez nas na miejscu wizji, że dosłownie kilkaset metrów od drogi dojazdowej do składowiska w Woli Pawłowskiej jest sieć napowietrzna, która jest zasilana właśnie z tego samego miejsca , na które inwestor uzyskał warunki zasilania” - zaznacza Józef Borkowski.
A więc, sytuacja wygląda tak: Modernizacja istniejącej sieci rozwiązuje problemy PUK. Alternatywny przebieg nie generuje dodatkowych rokrocznie ponoszonych kosztów utrzymania infrastruktury. Nie wchodzi się na grunty obce. Zignorować. Robić drożej i trudniej.
Niezrozumiałe. Ale rządzenie spółką miejską może niekoniecznie wymagać umiejętności ekonomicznego myślenia.
Udało nam się też dotrzeć do pisma zwrotnego od Syndyka. Tu pragniemy od razu uspokoić prezesa Jagodzińskiego, którego ostatnio tak mocno ponoszą nerwy. Syndyk wyraża zgodę na to przejście pod drogą bez utraty gwarancji.
Zatem sprawa, co trzeba zaznaczyć, tylko dzięki staraniom Powiatowego Zarządu Dróg, z oskarżanym o brak dobrej woli, kierownikiem Borkowskim, będzie miała swój szybki pozytywny finał.
Trudno się dziwić zdenerwowaniu radnego Borkowskiego, który raczej mógł spodziewać się podziękowań ze strony prezesa Jagodzińskiego niż takiego przedstawiania publicznie sprawy.
Problem rozwiązany. Jeden Pan drugiemu Panu, w zaciszu gabinetu powie magiczne „przepraszam” czy „dziękuję”. Albo i nie powie.
Nadal jednak pozostaje pytanie, czy to bicie piany na forum publicznym było potrzebne i jaki mógł być rzeczywisty jego cel.
Od zawsze wiadomo, że najlepszą obroną jest atak. Tylko czy aby panu Jagodzińskiemu, w obliczu konieczności skutecznej realizacji wielomilionowej inwestycji w Woli Pawłowskiej potrzebni są wrogowie. Za wcześnie by puszczały nerwy panie Jagodziński. Póki co wszystko przecież idzie zgodnie z harmonogramem.
Chyba, że powody całego zamieszania wyjaśnią się gdy ujrzą światło dzienne listy wyborcze na najbliższe wybory samorządowe.
Tak czy inaczej, niektórym „nadaktywnym” przydałoby się trochę pokory.
Z panem Jagodzińskim umówić nam się nie udało. Rozmawiając z nim telefonicznie, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że niejako „za karę”, że przedstawiciel naszej redakcji nie pojawił się na konferencji, jaką on zorganizował niedawno w Woli Pawłowskiej.
„Ja tylko mówię, że to ja podejmę decyzję kiedy będzie czas i miejsce na to. Jak uznam, że jest czas i miejsce to wtedy dam informację” - mówił lekko zdenerwowany w odpowiedzi na propozycję spotkania.
Zważywszy, że piszemy raczej o tych negatywnych aktywnościach naszych lokalnych „działaczy”, brak naszej obecności na konferencji powinien być dla niego samego, i całego PUK, korzystny. Cóż. Skoro zabrakło naszego zainteresowania, możemy obiecać, że od teraz będziemy się szczególnie uważnie przyglądać poczynaniom pana Jagodzińskiego i działaniom tej miejskiej spółki.
Komentarze
Dodaj komentarz