przez RR
przez XY (1 komentarzy)
Ciechanowskie ulice
Być może zabrzmi to jak przejaw masochizmu, ale lubię uczestniczyć w sesjach naszej rady miasta. Wszystko odbywa się na poważnie, ale z perspektywy miejskiej loży szyderców, zwanej również ławką mediów zachowanie powagi często jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. A to któryś radny błyśnie „złotą myślą”, a to z wielką powagą dokona zwykłego przejęzyczenia. Do tego padnie komentarz, którego nikt nie ośmieli się opublikować i jest kabaret.
Ostatnia, lutowa sesja dostarczyła wiele powodów do śmiechu, co nie zmienia faktu, że poruszane były sprawy arcypoważne, w tym stan ciechanowskich dróg. Nowym zwyczajem radni zaprezentowali slajdy przedstawiające zapomniane ulice, pokryte błotem po kolana i kałużami, w których można utonąć. Temat ważny, a dla ciechanowian, mających „przyjemność” zażywania codziennych kąpieli błotnych, wyjątkowo drażniący. Moja gęba jednak znowu się roześmiała. Nie, żebym nie odczuwał empatii do udręczonych mieszkańców, wśród których są również osoby niepełnosprawne. Śmiech mnie ogarnął, bo przypomniałem sobie fragment z historycznego artykułu. W 1921 roku, a więc blisko sto lat temu, na łamach Żołnierza Polskiego, opublikowano tekst o tym jak wygląda, a jak powinna wyglądać Polska. Za przykład dawano znane żołnierzom Hallera kraje zachodnie:
„(...) że w miastach porządek i czystość jest wielka, nie tak jak w jakimś naszym Ciechanowie czy Rypinie, gdzie idąc ulicą, brniesz po kostki w błocie, a jak wpadniesz do rynsztoka, to bądź zdrów! bez pomocy innych nie wydostaniesz się stamtąd”.
Od tego czasu wiele wody upłynęło w Łydyni, jeszcze więcej w Wiśle. Kraj się rozwija, szerokim strumieniem płyną pieniądze z „Łunii”,a ciechanowianie dalej taplają się w błotku. Czyżby nikt nie potrafił rozwiązać tego problemu? Czyżby nikt nie potrafił zdiagnozować jego przyczyn?
W 1934 roku, czyli 80 lat temu pewien mądry ciechanowianin stwierdził:
„Nie można więc nazwać celową takiej gospodarki, która pozwoli aby na krańcu jej miasta grunt orny dzielił na place prywatny właściciel, a na miasto spadnie obowiązek urządzenia ulic i innych instalacji”.
Proponował nawet rozwiązanie:
„Cena gruntu ornego jest niska, miasto zakupiony grunt dzieli na place, sprzedaje po wyższej cenie i z osiągniętych zysków urządza ulice i oświetlenie”.
A jak jest w 2015 roku? Prywatni właściciele dalej sprzedają indywidualne działki, powstają nowe domy, a prowadzące do nich podjazdy nazywa się ulicami i my wszyscy musimy płacić za ich urządzenie i utrzymanie. Zamiast na zaspokojenie potrzeb wspólnych wszystkich mieszkańców przeznaczamy pieniądze na budowę „ulic”, które mają status gminnych, a w rzeczywistości są drogami wewnętrznymi osiedli. Każda z tych uliczek dostaje nazwę, choćby była tylko planowana. Tak ostatnio nazwę nabyły cztery „ulice” odchodzące od Kąckiej. Próżno by ich jednak szukać w terenie. Być może kiedyś będzie tam San Francisco, ale jeszcze jest ściernisko i to dosłownie. Lata radosnej twórczości uszczęśliwiły nas ponad 300 (słownie: trzystoma) ulicami w Ciechanowie. Dwie chałupy, błotnisty podjazd i mamy kolejną ulicę. Ciekawe czy jest jakiś ciechanowianin, który bezbłędnie wskaże je wszystkie. Osobiście miałbym kłopot.
Pełen wykaz ulic został przedstawiony na ostatniej sesji, w ramach podziału miasta na osiedla. Mimo szczerych chęci i skorzystania z map internetowych kilku nie udało mi się znaleźć, jak choćby Alei Zwycięstwa, a podobno gdzieś jest.
Mamy Zielną i Zieloną, Zieloną Ścieżkę i Zielone Wzgórze, Andersa i Andersena, Krótką i Długą, Górną i Dolną, Wiejską i Grodzką, Wąską i Szeroką. Nawet jest Równa! Wśród tych pięknych nazw brakuje jednak nazw, które najlepiej pasowałyby do ciechanowskich ulic. Ze świeczką można szukać Błotnej, Dziurawej, Zalanej, Połatanej czy Zapomnianej. Po zgrzycie, jakim było nadanie nazw czterem „ulicom” w szczerym polu radni twórczość nazewniczą skierowali na pętlę miejską. Zauważyli, że do ruchu dopuszczono kilka rond. Malutkie, ciaśniutkie, niepozorne i ... bezimienne!
Ciechanowianie, jako naród praktyczny nie odczuwają potrzeby wymyślania dla nich nazw. Gubią się w gąszczu już nadanych, a kolejne, jeśli są im potrzebne to tylko ze względów praktycznych. Każdy wie, że są to skrzyżowania istniejących wcześniej dróg. Nawet jeśliby była administracyjna potrzeba ich nazwania, to są to ronda: Mławskie, Gąseckie, Śmiecińskie, Niechodzkie, Gostkowskie, Wojska Polskiego itp. itd.
Kilku radnych wpadło jednak na pomysł, że to nie wystarczy. W tempie ekspresowym złożono projekt uchwały, który bezrefleksyjnie został przyjęty całą radę i przynajmniej teoretycznie rondo na Mławskiej zostało nazwane imieniem kaprala Józefa Grzesia. Nikt o nim nie słyszał? Nie szkodzi. Grunt, że jego syn dobrze i skutecznie lobbował za upamiętnieniem ojca.
Dlaczego napisałem, że teoretycznie? Mam bowiem nieodparte wrażenie, że ze względów proceduralnych ta uchwała zostanie uchylona przez wojewodę.
Była ona wprowadzona pod obrady z pominięciem komisji, w tzw. trybie nadzwyczajnym (§5.4 statutu miasta). O jej istnieniu większość radnych dowiedziała się na sesji. Żaden interes społeczny nie uzasadnia tego pośpiechu. Nic nie uzasadnia też braku jakichkolwiek konsultacji społecznych w tej sprawie.
Rozpatrywano ją, mimo, iż miała ona jeszcze jedną poważną wadę formalną. Zgodnie ze statutem miasta uzasadnienie uchwały powinno być podpisane przez wnioskodawców (§23.2 statutu miasta)! Dokument sprawdziliśmy po sesji i takich podpisów nie było! Była za to przystawiona pieczątka radcy prawnego, który dokumenty sprawdził pod względem formalnym, jednak wad prawnych nie wyłapał. Do tematu ronda kaprala Grzesia niewątpliwie wrócimy. O stanie ciechanowskich ulic też nie zapomnimy!
Nie mam wątpliwości, że radni w tej sprawie kierowali się dobrą wolą, jednak to za mało. Na przyszłość proponowałbym by przypomnieli sobie stare przysłowia: „Dobrymi chęciami dno piekła jest wybrukowane” i „Pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł”.
A jeśli tego nie zrobią? To przypomnimy słowa Jana Kochanowskiego: „Nową przypowieść Polak sobie kupi że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.
P.S. Hurra! Znalazłem Aleję Niepodległości (na zdjęciu).
Komentarze
Skomentował Vatz Grzes |
Jozef Grzes byl bohaterem kampani wrzesniowej (odzn.Krzyz Virtuti Militari 5 klasy i bohaterem w zyciu prywatnym-odzaczony zlotym krzyzem zaslugi - nigdy nie byl w PZPR.Szanowany przez wszyskich ktorzy go znali-szlachetny,skromny prawy czlowiek.
Dodaj komentarz