przez RR
przez RR (1 komentarzy)
Grudzień. Graniczna. Groteska.

Kiedy stajesz przed bankomatem to zastanawiasz się, czy masz mu jakoś specjalnie dziękować? Za to, że robi to, do czego został postawiony. Dziękujesz mu? Serio!?
Wypłaca Ci Twoje pieniądze. Robi to, co do niego należy. I Cię nie oszukuje na kasę. Niechby spróbował tylko zrobić cokolwiek poza tym, do czego został stworzony. Przecież za to płacisz. Ty płacisz, ja płacę, Państwo płacą.
Tylko czy wszyscy którym płacimy działają jak należy?
Płacimy urzędnikom, prezydentom miast, burmistrzom, wójtom. Płacimy też radnym, żeby pilnowali naszych spraw. By mówili włodarzom, w naszym imieniu, co mają robić, czego od nich oczekujemy. Płacimy, by ich rozliczali (na bieżąco) z ich pracy. Mają ich rozliczać, zanim sami to zrobimy... przy urnach wyborczych.
A gdyby bankomat podarł banknoty podczas wypłacania albo zablokował Tobie kartę…? Wiadomo, to maszyna, może się zdarzyć. Tyle, że od razu poszedłbyś z reklamacją. Nie możesz tracić własnych pieniędzy. Nikt i nic nie może Ci ich marnować. Płacimy przecież bankowi, żeby bankomaty działały jak należy… No i działają.
Może urzędnikom mam okazać więcej wyrozumiałości niż bankomatowi? Czy oni mogą swoją pracę wykonać byle jak?
Każdy może się pomylić. Każdemu może się przydarzyć gorszy dzień.
Tylko jakoś, cholerka, nie potrafię się uśmiechnąć, wziąć głębokiego oddechu i podejść ze zrozumieniem, jak widzę „podarte” przez urzędników banknoty pochodzące z moich podatków.
Kiedy patrzę na nową jakość, na te osobiste lustracje placów budowy przez włodarzy. To dystansu i zrozumienia nie mam.
Nie potrafię tak przyjąć za pewnik, że wszystko jest pod kontrolą. Nie przyjmuję zapewnień, że wszystko jest jak należy. Nie działa już na mnie taki rodzaj podprogowego przekazu w postaci włodarza w budowlanym kasku. Sprawdzam. Patrzę na te inwestycje, na ten wykreowany, medialny, obraz. Potem na to co widzę wokół siebie. I wiecie co, mocno mi się ten przekaz medialny rozmija z rzeczywistością.
Weźmy przykład z końca roku – przebudowa ulicy Granicznej i Widnej. Pod wieloma względami przykład pokazujący całokształt urzędniczej działalności. Niby inwestycja jak wiele innych, więc przyjrzyjmy się uważniej.
Pierwszego grudnia, lokalna rozgłośnia radiowa podała, że na Granicznej i Widnej, przy padającym śniegu, przy pomocy palnika malowane było tzw. oznakowanie poziome. Pasy malowali w zimę, w mróz, ot co. Wielkie mi halo, media podobno tradycyjnie biją pianę i przeszkadzają ludziom pracować. Tak się zawsze tłumaczą co nieudolnie swoją robotę wykonują.
Kto kiedykolwiek miał do czynienia z podstawowymi czynnościami malarskimi, ten wie, jak to jest malować farbą na rozpuszczalniku np. mokrą powierzchnię. Rozwodzić się szczególnie nie będę w tym temacie. Bo i co tu komentować? W domu nikt nie maluje tak, że nie ma to szansy się utrzymać. Malować, wiedząc, że będzie spaprane? Po co? Nikogo nie stać na durne tracenie pieniędzy. Urzędnik jednak na co innego patrzy. Pieniądze nie są jego, to i cóż, że trzeba będzie robotę robić jeszcze raz?
Stało się też tak, że właśnie pierwszego grudnia, po trzech miesiącach mam przed sobą w końcu list z Urzędu Miasta, jaki dotarł do naszej Redakcji. Chociaż z drugiej strony list, to niezbyt trafne określenie dla kilku zdawkowych odpowiedzi na dość proste pytania. Pytania zadane przez nas na przełomie sierpnia i września. Zadane w trakcie intensywnych prac na przebudowywanych ulicach Granicznej i Widnej. Nie dość, że czekaliśmy dłuuuuugo, to i odpowiedź zdawkowa, na tzw. odwal się.
Nawet nie będę cytował, bo niespecjalnie jest co.
Wielokrotnie przekładane terminy przebudowy ulicy Granicznej i Widnej rozbudzały nadzieje mieszkańców. Od początku bacznie przyglądaliśmy się wykonywaniu tej inwestycji. Bardzo ważnej dla mieszkańców i wszystkich użytkowników. Sam tamtędy wożę dzieci do szkoły.
Były też powody inne od osobistych do bieżącego zainteresowania. Już po kilku tygodniach od rozpoczęcia prac związanych z przebudową tych ulic dotarły do nas pierwsze sygnały o sposobie prowadzenia prac. Tak dyplomatycznie próbuję powiedzieć, że były skargi na fuszerki przy tej realizacji.
Zresztą, ciężko było usłyszeć pochlebne opinie o tej inwestycji. Wszystkie sprawdzaliśmy. Wiadomo, nie każdy jest budowlańcem. Jednak niektóre rzeczy ocenić potrafi nawet laik.
I nie chodziło tu o to, że się kurzy na budowie. Bynajmniej, bo to jest normalne.
Chodziło niestety o jakość prac, ogólny nieład i bałagan na budowie. Uwagę mieszkańców zwracały długie przestoje prac, braki w oznakowaniu, braki we właściwym zabezpieczaniu miejsc prowadzonych prac. Szczególnie kiedy przez kilka tygodni, na tej ruchliwej ulicy, panowały iście egipskie ciemności. Trzeba pamiętać, że Graniczna i Widna były przez rok placem budowy. Z normalnym ruchem. Z dziećmi chodzącymi do szkoły. Kto chce to zweryfikować może sam porozmawiać z rodzicami dzieci chodzących do SP nr 7. Dowolnymi. Takie spostrzeżenia jak moje ma też wielu innych rodziców.
Efekt tej „zmęczonej” przebudowy?
Jakby chcieć jednym słowem, i mocno subiektywnie, określić wrażenia odnośnie tej przebudowy, to najlepiej pasuje słowo... „ulepiona”. Tak, ta ulica została „ulepiona”.
Jako dziennikarz społeczny nie posiadam być może wiedzy eksperckiej. Przeżyłem jednak już kawałek życia i mam coś co zwie się doświadczeniem życiowym. Jak większość z osób czytających – mam też umiejętność czytania. A tak jak nieliczni - możliwość konsultowania problematycznych zagadnień ze znajomymi inżynierami. To ostatnie pozwala mi na przyglądanie się inwestycjom realizowanym przez urzędników w sposób bardziej dokładny niż samo czytanie o nich w gazetce samochwalnej ratusza. Albo tzw. mediach - przedrukowujących, często bezrefleksyjnie, te komunikaty, wypluwane przez dział promocji.
Z doświadczenia wiem już, że zwyczajne uwagi, czy wątpliwości, adresowane do urzędu spotykają się z dość chłodnym przyjęciem. Mówiąc dyplomatycznie. A mówiąc wprost, bez ogródek, zwyczajnie są... olewane. Wychodzić mamy (jako mieszkańcy) z założenia, że urząd miasta, prowadząc taką inwestycję przy pomocy własnych specjalistów, inspektorów nadzoru, doskonale wywiąże się z dość prostego zadania. Bo mamy wierzyć, że wiedzą co robią. Mamy ufać, że o inwestycjach decydują ludzie, którzy się na tym znają. Zakładać, że to fachowcy i fuszerek nie będzie.
Niestety… dziennikarstwo społeczne, to rodzaj pasji i misji jednocześnie. Kto jak nie my ma mówić urzędnikom – sprawdzam!?
Z poczucia obowiązku, i w odpowiedzi na docierające do naszej Redakcji sygnały, skierowaliśmy do urzędu kilka prostych pytań dotyczących przebudowy Granicznej i Widnej. Chociaż ustawowy termin na udzielenie odpowiedzi to 14 dni. Chociaż pytania były proste. Z otrzymanej od urzędu korespondencji jasno wynikało, że mamy zaczekać do 26 listopada. To mniej więcej czas do deklarowanego w mediach zakończenia przebudowy. Przypadek? Za dużo takich zbiegów okoliczności mamy, żeby wciąż naiwnie wierzyć w dobre intencje.
Nie musiałbym też pytać, gdyby urzędnicy zechcieli opublikować na stronie internetowej dokumenty. PO to jest BIP. Niestety ze stron urzędu nie sposób było się dowiedzieć na czas, jakie zmiany wprowadzono w trakcie realizacji. Mogę sobie jednak porównać stan oczekiwany ze stanem rzeczywistym.
Przekazanych uwag od mieszkańców miałem sporo. Na urzędników nie mamy co liczyć. Spróbujmy zatem sami. Takie proste pytania od „laików” i „dyletantów”:
-
czy na załączonych zdjęciach przekrój chodnika jest zgodny z tym co było w projekcie? (fotografie przedstawiają różne odcinki ulicy)
-
skrzyżowanie Graniczna – Żórawskiego zostało właściwie wykonane?
PS.1.
Ostatnio prezydent na łamach pewnej gazetki, wyznał: „…nie jestem zwolennikiem robienia szopek przy okazji otwierania nowych inwestycji. Nie praktykujemy przecinania wstęg i zapraszania vipów, którzy niewiele mają wspólnego z realizacją poszczególnych zadań”. Na otwarcie pewnie zaprosimy tych,
którym obiekt ma służyć.
Bardzo budujące podejście. Szkoda, że nie zaczęto od społecznego otwarcia przebudowanej ulicy Granicznej z nowym rondem i części ulicy Widnej.
Otwarcia z udziałem zwykłych ludzi, mieszkańców, użytkowników drogi. Tak żeby zamiast vipów, pan Mieczysław spod 13, dla którego także była wykonywana ta przebudowa, mógł powiedzieć co o tym myśli.
Żeby mieszkańcy podzielili się własnymi spostrzeżeniami i złożyli stosowne… „gratulacje”.
Może na takim spotkaniu (z mieszkańcami) pojawiłyby się nawet pomysły na nazwę dla nowego ronda...
Jednak nic takiego nie miało miejsca. Ładnie to tylko prezydent sobie w gazetce napisze, a radni po ciuchu jakąś nazwę dadzą. Tak jak po cichu dali sobie całkiem pokaźne podwyżki za brak należytego reprezentowania interesów zwykłych ludzi.
Jeśli ktoś nie kojarzy „miejsca akcji”, to jest ono na Śmiecinie. Okolice straży pożarnej, wieży ciśnień i szkoły podstawowej nr 7.
PS.2. Z góry dziękujemy radnym za liczne interwencje w sprawie poruszonych powyżej okoliczności i problemów. Taaaaaaak...
Dla tych, co nie przebrną przez ten tekst, z różnych powodów, zbierzmy uwagi do tzw. kupy. Słowo „kupa” wyjątkowo dobrze tu pasuje.
-
krzywo stawiane krawężniki
-
wątpliwe przekroje podbudowy chodników
-
chodnik wadliwie ułożony (na całej długości powinien wystawać o 1cm ponad krawężnik)
-
słabej jakości połączenia warstw ścieranych (brak spoiwa może być przyczyną rozsadzania)
-
na nawierzchni ścieżki rowerowej widać liczne rysy spowodowane przez walec
-
studzienki na jezdni wykonane pod kołami
-
brak zieleni ulicznej
-
brak bieżącego zabezpieczania prowadzonych prac
-
braki w oznakowaniu placu budowy
-
wykonywanie krótkich odcinków w różnych prowadzenie prac jednocześnie w kilku różnych częściach – pozastawianie krótkich niedokończonych odcinków niepołączonych z innymi i tygodniami utrudniającymi funkcjonowanie
-
długie uciążliwości w dostępie do poszczególnych nieruchomości
-
bałagan i nieład na placu budowy
-
powodowanie niebezpieczeństwa dla użytkowników drogi
Jak tu uwierzyć, że wiedzą co robią? Jak traktować poważnie zapewnienia, że będzie dobrze?
Nie umiem dziękować za realizację, gdy widzę w jaki sposób została ona przeprowadzona i jakie są jej efekty.
Nikt mnie nie przekona, żebym dziękował bankomatowi za to, że wypłacił moje pieniądze w sposób do jakiego został stworzony.
Urzędnikom też nie podziękuję za Graniczną i Widną. Ta spartolona inwestycja będzie się odbijała czkawką mieszkańcom jeszcze wielokrotnie.
I nic nie pomoże, choćby (w kasku budowlanym, czy też bez niego) na spacer wybrał się tą ulicą nie tylko Krzysztof Kosiński ale i, dla wsparcia, wziął ze sobą Adama Struzika.

Komentarze
Skomentował Marek Zalewski |
...to jest nie tylko SKANDAL... moim zdaniem to jest PRZESTĘPSTWO NIEDOPEŁNIENIA OBOWIĄZKÓW URZĘDNIKÓW
Dodaj komentarz