przez RR
przez XY (1 komentarzy)
Ratuszowe pomysły czy „ratuszowe mają pomysła”?
Nasze kochane ciechanowskie elity wiele robią, by było wesoło. A że niejako przy okazji moja skromna osoba ma zapewnioną odpowiednią porcję rozrywki, to już rzekłbym wartość dodana tych starań. Nie, nie chodzi bynajmniej o szklankę byle jakiego piwa, okraszonego jakąś muzyką, choćby przypominała bardziej kocie gody. Tu idzie o coś więcej, o rozrywkę wyższych lotów. Ździebko wyższych. Dzięki nieustającym wysiłkom naszych miejskich rządzicieli zaczynam się bowiem coraz bardziej czuć, jakby wokół mnie kręcony był serial komediowy, co najmniej „Świat według Kiepskich”.
Podobnie, jak w tym serialu, co chwilę ktoś ma w Ciechanowie „pomysła” i to takiego, że się „fizjologom nie śniło”!
A to były radny przez pół roku udaje, że wciąż jest radnym. A to inny samorządowiec publicznie stwierdza, że „wyroki sądów są dla niego mało ważne”. A to powieszą tablicę, w której jedynym prawdziwym elementem jest kamień, w którym wykuto litery. Istna komedia.
Nawiasem mówiąc nawet całkiem dobra. Jak w każdym dobrym żarcie mamy przecież absurd, obnażoną ludzką głupotę, a i gra słów też się czasami trafi.
Do rzeczy jednak. Nie będę przecież pisał o serialu. Nam się taki bonusowy odcinek trafił.
Po zabetonowaniu Warszawskiej, po stworzeniu „traktu średniowiecznego”, po zafundowaniu kamiennej pustyni w centrum miasta nasi włodarze na cel wzięli ostatnie oazy zieleni w grodzie nad Łydynią i wymyślili rewitalizację parku im. Dąbrowskiego i tzw. bulwarów nad Łydynią.
Nawet konsultacje społeczne w tej sprawie były robione. Zabawa przednia, cudowna burza mózgów. Kupa cudownych, wspaniałych, a wśród nich i kompletnie beznadziejnych pomysłów. Mieszkańcy idealnie wczuli się w komediową atmosferę i proponowali nawet zrobienie przystani kajakowej na naszej potężnej rzece. Dobra zabawa, zaserwowana przez Urząd Miasta. Ja okazałem się niewdzięcznikiem – popsułem tę świetną zabawę.
Podczas tych konsultacji zadałem kilka niewygodnych pytań, i to samemu prezydentowi. Zapytałem się o… ramy prawne projektu. Konkretnej odpowiedzi nie dostałem, ale gdyby wzrok mógł zabijać, to pewnie miałbym już adres na Gostkowskiej.
W sumie słusznie, bo włodarze mają takiego fajnego „pomysła”, a ja zachowuję się jak łobuz, i dzieciom zabawki zabieram.
Pełen wrodzonego pesymizmu, przez innych zwanego realizmem, przypomniałem, że teren planowany do „oddrzewiania” (czyt. rewitalizacji – definicja ciechanowska) objęty jest ochroną, jako zespół przyrodniczo-krajobrazowy „Dolina Rzeki Łydyni”. Tak, to nie tylko chaszcze i bagienka na prawym brzegu rzeki, ale również Farska Góra, teren wokół kościoła i oba parki.
Przypomniałem również, że przed laty wojewoda swoim zarządzeniem wprowadził stosowne zakazy i nasi samorządowcy, zgodnie z prawem, zbytnio nie mogą sobie teraz poszaleć.
Nie mogłem jednak patrzeć na smutne, zawiedzione miny i wskazałem na sposób zmian - art.44 znowelizowanej ustawy o ochronie przyrody. Wystarczy odpowiednia uchwała rady miasta, tylko jej projekt musi być uzgodniony z regionalną dyrekcją ochrony środowiska.
Od lutowych konsultacji minęło ładnych parę miesięcy. Temat „rewitalizacji parków”, budowy bulwarów nad Łydynią i innych wodotrysków zszedł na plan dalszy, a właściwie zrobiło się o nim jakoś dziwnie cicho. Myślałem już, że został zamieciony pod ratuszowy dywanik, albo przełożony do szuflady z napisem „hasła na ulotki wyborcze”.
Ku swojemu zaskoczeniu, w paczce dokumentów przygotowanej na ostatnią sesję Rady Miasta znalazłem druk nr 16, czyli projekt uchwały dotyczącej zespołu przyrodniczo-krajobrazowego „Dolina Rzeki Łydyni”.
Fachowcy z ratusza opracowali projekt uchwały, przygotowali do niego uzasadnienie i maszynka ruszyła. Radni na komisji klepnęli. Klepnęliby także na sesji, ale prezydent wniósł o wycofanie projektu, to… klepnęli wycofanie. Nikt się nawet nie zapytał dlaczego, a odpowiedź mogłaby niejednego wprowadzić w osłupienie.
W uzasadnieniu projektu uchwały napisane było, że został on uzgodniony z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska. Pod tym były nawet pieczątka i podpis zastępcy prezydenta miasta. Radni taki dokument mogli traktować, jako wiarygodny i oparty na prawdzie. Teoretycznie nie mieli podstaw by przypuszczać, że są okłamywani, że wciska im się kit. Takiego uzgodnienia jednak nigdy nie było!
Nie było go oczywiście też na etapie pisania uzasadnienia. Na etapie rozpatrywania sprawy przez komisję też nie. Urzędnicy wiedzieli też, że do sierpniowej sesji go nie będzie. Wiedzieli, bo przechwycili skierowane do Rady Miasta pismo, w którym RDOŚ nie tylko odmówiła uzgodnienia projektu uchwały, ale na dodatek porządnie go skrytykowała.
Adresat, którym była Rada Miasta pisma tego nie dostał! Pewnie, według urzędników radni są za głupi, by się zorientować, że nie dociera do nich korespondencja. O istnieniu tego pisma nie był nawet poinformowany Przewodniczący Rady Miasta! O sprawie dowiedział się po sesji, na której miał prowadzić głosowanie nad projektem tej uchwały. Pokazaliśmy mu wtedy kopię pisma z RDOŚ. Media informują, nie ma w tym nic dziwnego. Ale to co się wydarzyło przy okazji procedowania nad tą sprawą, to jest skandal. Idealnie pokazuje patologię, jaka panuje w ciechanowskim ratuszu. Rządzą urzędnicy, a radni zostają sprowadzeni do roli maszynki do głosowania. Cokolwiek im się podstawi, to i tak to uchwalą.
Mnie, osobiście zainteresowały jeszcze inne aspekty tej sprawy. Dziwny pośpiech, jeszcze dziwniejszy sposób procedowania nad uchwałą. Czyżby ktoś chciał kwestie zespołu „Dolina Rzeki Łydyni” załatwić jeszcze przed wyborami? Może inny skład Rady Miasta nie będzie gwarantował załatwienia sprawy. Czyżby ktoś coś chciał na tym ugrać?
Mam niemałą wiedzę ale i dużo jeszcze wątpliwości. Każdego, logicznie myślącego mieszkańca miasta, powinien zastanowić fakt, że urzędnicy w projekcie uchwały chcieli wyłączyć spod ochrony działki znajdujące się na północ od ulicy 17 Stycznia. Wraz z działką leżącą u zbiegu ulic 17 Stycznia i Jesionowej powstałby, możliwy do zbycia, obszar o powierzchni większej od placu Jana Pawła II. Ciekawe w czyim to jest interesie?
Zastanawiają również inne zmiany proponowane przez urzędników. O ile rozumiem zniesienie obecnie obowiązującego w Ciechanowie zakazu zbierania bursztynu, to likwidacja zakazu zmiany sposobu użytkowania ziemi na obszarze całego zespołu budzi zdumienie. Nie dziwne by to było, gdyby ktoś przyznał się, że chce przekształcać działki rolnicze na budowlane. A może w ramach działalności inwestycyjnej urzędnicy chcą na terenie zespołu przyrodniczo-krajobrazowego postawić jakąś budowlę?
Nie rozumiem również zniesienia zakazu wylewania gnojowicy. Mówiąc półżartem zrozumiałbym, gdyby chodziło o wylewanie pomyj ale gnojowica to nie moja bajka.
Może zamiast zajmować się kombinowaniem przy tym zespole przyrodniczo-krajobrazowym nasi urzędnicy wzięliby się za jego uporządkowanie? Śmieci tam pełno, a chętnych do sprzątania nie widać.
Uprzedzając ewentualne komentarze, sprzątanie nie jest tam zabronione. W ramach ochrony czynnej dozwolone jest nawet: „bieżące usuwanie nielegalnych składowisk odpadów”.
Tym razem udało się ostudzić trochę zapędy rewitalizacyjne. Teraz pozostaje tylko czekać. Na co? Na kolejny odcinek ciechanowskiej kiepskiej komedii. Leitmotiv jest już gotowy: http://www.youtube.com/watch?v=MRM81MaoNiw
Komentarze
Skomentował robert |
Gratuluję komentarza
mnie też ta wiadomość zbulwersowała, miejmy rękę na pulsie
Dodaj komentarz