przez RR
przez BZ (0 komentarzy)
Urzędnicze „legalizacje”
Kilka dni temu obchodziliśmy pierwszą rocznicę wydania dość ciekawej decyzji administracyjnej. Z pozoru tylko takiej jakich setki rokrocznie wydawanych jest z upoważnienia starosty ciechanowskiego. Ot, zwyczajne zatwierdzenie projektu budowlanego i udzielenie pozwolenia na budowę. Tylko czy na pewno była to decyzja jakich wiele? O tym już za chwilę.
Załóżmy, że prowadzimy biznes przy drodze krajowej. Ma to plusy i minusy. Wiadomo.
Plusem jest niewątpliwie atrakcyjne położenie na szlaku tranzytowym - tuż przy miejskich rogatkach, gdzie codziennie przewija się tysiące osób. Minusem może być natomiast dość skomplikowany proces rozbudowy prowadzonego biznesu.
Jednak skala naszego zamierzenia inwestycyjnego nie sprowadza się do postawienia przysłowiowej budki dla stróża. Chcemy dobudować np. 2000 m². Oczywiście pod dachem.
Tu pojawiają się schody. To nie tyle problemy, co całkiem spore wyzwania. Wyzwania natury urzędniczo-formalnej, gdyż trzeba spełnić szereg wymogów. To, co wystarczyło do obsługi dotychczasowego obiektu handlowego, nie będzie spełniało norm w przypadku obiektu tak rozbudowanego. Mieliśmy co prawda już zjazd do pawilonu. Nowy budynek to jednak zwiększony ruch samochodów. Zwiększony ruch to konieczność podniesienia poziomu bezpieczeństwa. Podniesienie poziomu bezpieczeństwa to konieczność przebudowy wjazdu na działkę z drogi krajowej… A to już całkiem „niemałe” koszty.
Jak cały proces powinien wyglądać? Modelowo? W telegraficznym skrócie pozwolę sobie to przybliżyć.
Na początku robimy projekt budowlany. Zgodnie z planem miejscowym lub decyzją o warunkach zabudowy. Taka decyzja określa nam co możemy na działce wybudować, w jaki sposób należy zaopatrzyć ją w media, ile miejsc parkingowych należy wybudować oraz jak wykonać drogi dojazdowe do działki. Decyzja o warunkach zabudowy zostaje więc wydana (przez prezydenta miasta już w 2013 r.). Zobowiązano w niej inwestora do wybudowania dwóch dojazdów. Jednego bezpośrednio z drogi krajowej, a drugiego z małej osiedlowej uliczki.
Decyzja ta zobowiązywała jednocześnie do wykonania przebudowy układu komunikacyjnego, czyli do wykonania zjazdu z drogi krajowej jeszcze przed rozpoczęciem właściwej budowy budynku handlowo-usługowego. I to jest logiczne. Należy zapewnić prawidłową obsługę już samej budowy, czyli jeszcze przed jej rozpoczęciem.
Znaczy to ni mniej ni więcej, że w omawianym przypadku, przed uzyskaniem ze starostwa powiatowego pozwolenia na budowę, należało uzyskać wiążące wytyczne od zarządcy drogi krajowej (GDDKiA – tu projekt zjazdu został uzgodniony w 2013 r.) oraz oświadczenie o możliwości połączenia działek z tą drogą. Uzgodnienia w tym zakresie nie mogą być dokonywane po dacie zatwierdzenia projektu budowlanego i wydaniu pozwolenia na budowę.
Co dzieje się dalej?
Niestety. Rozsądek sobie, uznanie urzędnicze sobie… Pomimo tego, że warunki zabudowy zostały jasno określone już w 2013 roku, pomimo braku bezpiecznego zjazdu do nowej inwestycji, w kwietniu 2018 roku zostaje wydana decyzja zatwierdzająca projekt i udzielająca pozwolenia na budowę sporego obiektu… Tak. Starosta wydaje decyzję. Pozwala na budowę. Bez zapewnienia dojazdu.
I tu, Drogi Czytelniku, dochodzimy do meritum. Pozwolenie na budowę nie powinno być wydane w takiej treści. Dlaczego więc zostało wydane? Musimy także postawić pytanie o odpowiedzialność osób wydających takie „kulawe” decyzje.
W tym momencie trwa bowiem już budowa tego obiektu. Niby jeszcze nic się nie dzieje. Tylko co w sytuacji, kiedy zwiększy się, i tak duży w tym miejscu, ruch? Ruch generowany przecież nie tylko przez ten rozbudowany pawilon, ale także nowe inwestycje w wielorodzinne budynki mieszkaniowe. Prędzej czy później mieszkańcy zaczną się skarżyć na uciążliwości związane z dostawami odbywającymi się małą osiedlową uliczką w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowy jednorodzinnej.
Do kogo zostaną skierowane pretensje? Do prezydenta, czy do starosty? Kto będzie odpowiadał za ewentualny koszt przebudowy dojazdu do nowego pawilonu handlowego skoro zaniedbano to na etapie wydawania decyzji? Urzędnik? Wcale się nie zdziwię jeśli inwestor będzie domagać się wybudowania takiego zjazdu od urzędu, który wydał mu wadliwą decyzję. Tylko kto za to zapłaci? Urzędnik posiadający do dyspozycji pieczątkę „z upoważnienia starosty”? Czy podatnicy?
Wiadomo, że odpowiedzialność, praktycznie w każdym wymiarze i tak ponosi dany organ udzielający upoważnienia do działania w jego imieniu. Czy to jednak powód żeby móc uniknąć odpowiedzialności za podejmowane decyzje? Już jakiś czas temu odpowiedzialność urzędnicza zyskała nowy wymiar. Niestety nie zawsze i nie w każdym momencie tą odpowiedzialność, szczególnie materialną można przypisać do konkretnej osoby. Tym mniej, według urzędników, powinniśmy jako społeczeństwo o takich sytuacjach wiedzieć. Choćby po to by nie starać się wyegzekwować tej odpowiedzialności urzędnika.
Za chwilę będziemy obserwować powstawanie dużego marketu budowlanego, nieco dalej od omawianego przypadku. Patrzmy Drodzy Czytelnicy, obserwujmy. Czy i tam najpierw powstanie zjazd z drogi krajowej, czy najpierw zostanie wybudowany obiekt? Nie wszyscy są budowlańcami. Nie trzeba być jednak budowlańcem, by zdawać sobie sprawę, że wykonanie zjazdu z drogi krajowej to spory wydatek. W zależności od warunków może kosztować od 30 do nawet 50 % wartości całej inwestycji. Marnie licząc nawet od 1 do 1,5 miliona złotych. Czy ktoś zaryzykuje utopienie pieniędzy w budowlę, która ze względu na brak zjazdu nie otrzyma pozwolenia na użytkowanie?
Sytuacja jak z komedii „Chłopaki nie płaczą”, gdzie jeden z bohaterów stwierdza: „w tym mieście nikomu nie przybędzie półtorej bańki w portfelu bez mojej wiedzy”. A takie powinny pozostać wyłącznie w sferze fantazji scenarzystów.

Komentarze
Dodaj komentarz