przez RR
przez RR (0 komentarzy)
Blisko pół miliona złotych za pozowanie do zdjęć?

Kiedy siadam do tego tekstu, właśnie skończyła się pierwsza, wymuszona okolicznościami, „sesja zdalna” Rady Miasta Ciechanów.
Przyznam, że niecierpliwie oczekiwałem na jej przebieg. Chciałem się przekonać czy coś jest w stanie przebić moją ulubioną formę – sesje nadzwyczajne. No i takie, zdalne obradowanie, ją przebiło.
A dlaczego dotychczas najbardziej lubiłem sesje nadzwyczajne tej konkretnej Rady Miasta?
Czy dlatego, że są krótkie i sprowadzają się do „przyklepania” pilnego w danym momencie tematu? Zaskoczę. Wcale nie. Największą dla mnie zaletą takich nadzwyczajnych sesji jest... brak interpelacji naszych przedstawicieli - radnych.
Zdziwiłeś się Drogi Czytelniku? Myślisz może, że o to chodzi, aby radni, często w naszym imieniu, przekazywali problemy i sprawy wymagające pilnej interwencji władz miasta? Otóż to! Tu jest sedno problemu. Skoro sprawy są tak ważne, to dlaczego radni czekają z nimi do sesji? Nie powinny przecież ważne sprawy czekać na jeden dzień w miesiącu, dzień błysku fleszy na specjalnie przypudrowanej twarzy. Mam wrażenie, że tylko w tym jednym dniu nasi reprezentanci chcą dostać się do mównicy i z prawdziwie zafrasowaną miną, z przejmującym grymasem i drżącym z troski głosem „w imieniu mieszkańców zwrócić się” (w tej wymagającej szczególnej oprawy podczas zgłaszania) sprawie:
• zmiany kursu autobusu linii nr X,
• ustawienia znaku „STOP”,
• wymalowania oznakowania,
• czy przywrócenia słupa ogłoszeniowego.
Kiedy tak odczytują z tych swoich wydrukowanych (często tą samą czcionką, jakby spod jednej ręki wyszły) karteczek, te swoje „interpelacje”, to zawsze zastanawiam się czy oni tak na serio? Przecież mają możliwość wykonania telefonu, napisania pisma, czy zwykłego e-maila z prośbą o zajęcie się sprawą…
Z jednej strony nawet jestem w stanie zrozumieć to „parcie na szkło”. Starają się dotrzymać kroku lokalnemu naczelnikowi, dumnie kroczyć ścieżką lansu. Ścieżką fejsbukowego fejmu, „błyskotliwych” pomysłów, powszechnego uznania zasług itd… Niestety, obserwując to „gwiazdorzenie” można by wysnuć wniosek, że większość radnych to osoby całkiem bez rozeznania w miejskich sprawach. Osoby, dla których wystarczy by „działo się”. Mniejsze znaczenie ma komu to służy i czy pieniądze zostały wydane z sensem.
Ich rola zaczyna się (i niestety kończy) na odczytaniu comiesięcznej listy życzeń… Nie ma dyskusji o sprawach miasta, o zadłużeniu, o ekonomicznym uzasadnieniu dla powstania 14 placówki kulturalnej, 86 placu zabaw, 28 boiska, 42 siłowni zewnętrznej. Nie ma nacisków na wytłumaczenie rosnącego długu miasta, skutecznego wyegzekwowania ponad 5 milionów zadłużenia z lokali komunalnych, przypadkowego prowadzenia inwestycji, nienależytego zabezpieczenia ujęć wody w obecnym okresie pandemii, wykorzystywania obiektów sportowych przez „grupy uprzywilejowane”, które korzystają z nich praktycznie za darmo a za swoje usługi każą płacić, indolencji dyrekcji MOSiR, która doprowadziła do takiego stanu obiektów jaki każdy korzystający widzi…
Dyskusje o problemach miasta podobno są na komisjach… ale o 15:00 kiedy ludzie są w pracy. Nie są transmitowane, więc marne szanse aby zobaczyć radnych w „prawdziwej akcji”. Bardzo wygodne tłumaczenie Państwo radni, prawda? Tyle, że ja bywam na tych komisjach. I ja tam dyskusji nie obserwuję.
A interpelacje? No cóż, wypada przypomnieć szanownym radnym, że interpelacja dotyczy spraw o istotnym znaczeniu dla gminy, składana jest w sprawach aktualnych problemów, a także w celu uzyskania informacji o konkretnym stanie faktycznym. Interpelacja to indywidualny środek kontrolno-interwencyjny, za pomocą którego radny może domagać się od prezydenta podjęcia określonych działań w sprawach jednostki samorządu terytorialnego!
A tak, mamy przekrój tematów istotnych, a przeważnie mniej istotnych „zapchajdziur”, na które prezydent i tak zazwyczaj „odpowiada tak, by nie odpowiedzieć” i wszyscy są zadowoleni. Po co się frasować, forsować, narażać prezydentowi i zagłębiać się w temat. Najważniejsze są zdjęcia na fejsbuka, które radni robią jedni drugim przy mównicy w trakcie sesji, co wygląda przezabawnie.
Ten tekst powstał przede wszystkim by chociaż spróbować odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących interpelacji, a raczej tego wszystkiego, co ostatecznie zostaje przez Urząd Miasta włożone w przegródkę „interpelacje”.
Skuteczność interpelacji radnych pokazuje poniższy wykres.

Jak jest z jakością interpelacji? Oceny mogą być skrajne. Na jednym biegunie są te konkretne i bardzo potrzebne. Jak choćby ta radnego Umińskiego, czy radnych Bayera i Czyżewskiego, którzy już miesiąc temu zwrócili uwagę na problem przedsiębiorców i zmian budżetu w związku z pandemią wirusa. Na drugim biegunie są te oczywiste, jak budowa i remonty ulic i chodników. A także te radnej Rzeplińskiej-Filipowicz, która często zwraca się o realizację spraw już mających swój bieg. Czym udowadnia, iż jako przewodnicząca jednej z ważniejszych komisji, nie ma rozeznania w realizowanych inwestycjach. Konkluzja jest jedna. Nie ilość lecz jakość.


Smutnym prologiem dotychczasowych działań radnych jest obecna pandemia. Wirus pozamykał wszelkie wydarzenia, które były okazją do zrobienia sobie zdjęć. Nie można iść ani do seniorów, ani na odczyt historyczny w kawiarni, ani nawet cyknąć wiosennej fotki w plenerze.
Od miesiąca posucha… Smutek i nostalgia.
A jak ktoś zapomni jak radni wyglądają?
Niestety, paradoksalnie pandemia obnażyła prawdziwą pracę radnych. Brak wszelkiej maści wydarzeń do bywania spowodował, że na ich portalach społecznościowych cisza… brak treści… ewentualnie oficjalna propaganda nie poparta nawet własnymi przemyśleniami czy uwagami.
Okazuje się, że chyba nie mają nic do zaproponowania. Nie widać żadnych inicjatyw, które można przecież publikować elektronicznie. Nie próbują wykorzystać tego czasu na kontakt z mieszkańcami w innych formach. Nie proponują działań minimalizujących skutki epidemii i uciążliwości z tym związanych, tak dla mieszkańców jak i przedsiębiorców.
Może chociaż zrobią jedną prostą rzecz – przeznaczą ten czas na dopilnowanie by na stronie Urzędu Miasta znalazły się do nich telefony i adresy poczty elektronicznej? W końcu pełnią w naszym imieniu ważniejsze role społeczne niż na przykład przewodniczący zarządów osiedli, których telefony (ciekawe czy urząd posiada zgodę na ich publikowanie) na stronie Urzędu Miasta się znalazły.
A tak sygnał brzmi - Radnym niepotrzebnymi telefonami się w pracy nie przeszkadza.
Po prawie dwu miesięcznej przerwie pozostaje liczyć na wysyp kolejnych „interpelacji”, bo całkiem niemało płacimy radnym za ich pracę.



Komentarze
Dodaj komentarz