przez RR
przez XY (0 komentarzy)
Procesy wyborcze w naszej gminie!
Kampania wyborcza przyniosła do miasta powiew świeżości. Początkowo było jak zwykle, czyli byle jak. Rozwieszone na płotach banery, ulotki z których wyglądały gębuśki te znane i całkiem nieznane. Niektóre buzie były ciężkie do rozpoznania. Włosów było więcej, zmarszczek mniej. Photoshop czyni cuda, a i zdjęcia sprzed lat też się przydają.
Walka o pomniejsze stołki zakończyła się nieoczekiwanie. Zwyciężyły osoby, które wcześniej nie miały okazji spróbować samorządowego chleba. Pewniaków zmiótł wiatr historii. Ci pierwsi dostali od ciechanowian mandat zaufania na utrzymanie którego będą musieli ciężko pracować. Drudzy dostali kopa, na którego uczciwie zapracowali.
Na polu walki pozostali jedynie dwaj kandydaci do najważniejszego stołka w mieście. To między nimi toczy się walka, która zaczęła nabierać kolorów. Gdyby tylko sami walczyli, to byłoby jak zwykle, ale przecież mają popleczników stosujących brudne chwyty.
Trochę to przypomina spaghetti western, gdzie wszyscy walczą ze sobą, jednak w przeciwieństwie do filmu nie wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Nawet nie da się rozróżnić po kolorze. Tym to trudniejsze, że stary szeryf zastosował taktykę fałszywej flagi. Nie tylko nie wystąpił pod flagą swojej partii, ale patrząc na jego wizerunek na banerach to widać, że próbuje udawać czerwonoskórego!
Początkowo obu kandydatów dawało się jakoś rozróżnić, ale po wzajemnym obrzuceniu błotem i wylaniu paru wiader pomyj trudno jest powiedzieć, kto jest kto, a co dopiero jakiego koloru.
Gdyby kandydaci, choć trochę wyluzowali, to jeszcze dałoby się ich rozróżnić po uśmiechu. Jeden ma przecież tzw. hollywoodzki, a drugi śmieje się jak kawaler Orderu Uśmiechu ... po wypiciu zwyczajowej szklanki soku cytrynowego.
Strzelanina wyborcza trwa. Ci, którzy próbowali z godnością przejść przez kampanię przepadli, a pozostali na placu boju kandydaci, nie zważając na dzielące ich trzydzieści i trzy lata zaczęli osobiste wycieczki.
Dotychczasowego szeryfa do szewskiej pasji doprowadził paszkwil rozdawany w formie gazetki wyborczej. Zbyt elegancki on nie był, ale przecież młodzież nie takie numery wywija nauczycielom. Widocznie 12 lat spędzone na prezydenckim stołku nie uodporniły go na stres, a może zszargały nerwy? Kolejny argument za ograniczeniem liczby kadencji w samorządzie.
Stwierdził, że tak dalej nie można się bawić i ... skierował sprawę do sądu! Tego w Ciechanowie jeszcze nie było. Pierwsza sprawa w trybie wyborczym! Gdy się o tym dowiedziałem, to poczułem się prawie jak sołtys z "Samych swoich ": "To będzie na cały powiat pierwsza sprawa o majątek. W mojej gromadzie!".
Na szczęście w trybie wyborczym nie trzeba długo czekać na rozprawę i tuż przed ciszą wyborczą mieszkańcy Ciechanowa bombardowani byli informacjami o wygranej starego szeryfa nad młodym pretendentem. Tryumf głoszony był nawet z anteny lokalnego radia katolickiego i to jeszcze zanim wyrok stał się prawomocnym.
Warto przypomnieć na czym polega proces w trybie wyborczym. W postępowaniu karnym oskarżonemu trzeba udowodnić winę i na tej podstawie może otrzymać karę. W procesie w trybie wyborczym to "oskarżony" musi udowodnić, że jest niewinny. Niewiele ma czasu by przygotować się do procesu, bo wyrok zapada w ciągu 24 godzin. Nie przekona sądu o swoich racjach, to ma przechlapane.
Młodemu ta sztuczka się nie udała i musiał odszczekać swoje oskarżenia, nie może ich dalej głosić, a na dodatek na wpłacić pieniążki na cel społeczny.
Prztyczek w nos i to całkiem bolesny. Zarówno dla ego, jak i dla kieszeni.
Ciekawie podsumował to sąd: "Reasumując, zgodzić się należy z Sądem Okręgowym że fakt, iż toczy się kampania wyborcza nie uprawnia jej uczestników do dowolnego interpretowania faktów i do rzucania bezpodstawnych zarzutów w stosunku do kontrkandydatów, które mają na celu ich zdyskredytowanie w oczach wyborców, zwłaszcza w sytuacji, co trafnie podkreślił Sąd I instancji, gdy nie dysponuje się żadnymi dowodami na poparcie swoich twierdzeń".
Wniosek prosty. Rzucając oskarżenia należy pod ręką mieć materiał, by to udowodnić. Inaczej nawet najbardziej prawdziwe zarzuty sąd może nazwać nieprawdą, a wtedy trzeba to odszczekać.
Młody przegrał i został sprowadzony do parteru. Stary na tym nie poprzestał i pastwił się dalej nad leżącym. Co chwilę w radiu mieliśmy powtarzaną informację o tym wspaniałym triumfie, o sprostowaniu zamieszczonym w całkowicie niezależnym Tygodniku Ciechanowskim i o wymuszonej wyrokiem wpłacie na cel społeczny. Oczywiście nigdzie nie wspomina się, że ten cel społeczny, to stowarzyszenie prowadzone przez osobę figurującą na liście poparcia starego szeryfa.
Zadęcie w tubę propagandową przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego. Stary wyga, rządzący miastem od 12 lat przegrał pierwszą turę wyborów. I to z osobą młodszą od niego o drobne 33 lata. Trochę to wstyd, ale moim zdaniem sam sobie pomógł. Strzelił sobie w kolano i to nie tyle samym procesem, co jego bezrefleksyjnym nagłośnieniem.
Trochę ta sytuacja przypomina mi stary dowcip o zomowcu, który chwalił się, że jak przyłożył demonstrantowi, to mu kredki z tornistra wypadły. Co innego delikatny prztyczek w nos, co innego ciągłe pastwienie się nad młodym pretendentem.
Niewątpliwie dzięki temu stracił część głosów młodych ludzi. Dlaczego tylko część? Bo reszta, poprzez swoich rodziców, tkwi w układzie towarzysko-biznesowym, którego, tylko według płockiego sądu, nie ma w Ciechanowie.
Staremu szeryfowi spodobała się jednak zabawa w sądy i właśnie zapadł wyrok w kolejnym procesie wyborczym. Tym razem to on przegrał. Nic nie musi być odszczekiwane. Nie będzie sprostowania w Tygodniku Ciechanowskim. Nie będzie propagandowych materiałów w radiu. Stowarzyszenie z listy poparcia nie dostanie pieniędzy. Wszystko to jednak pikuś w porównaniu do tego, co stwierdził sąd:
"Można więc mówić o przeszło 50% zwiększeniu stanu zatrudnienia w ramach stosunku pracy przy pracach administracyjno-biurowych. Stan taki można, więc ocenić jako mający cechy rozwoju biurokracji i administracji".
Sąd potwierdził, że w mieście rozwija się biurokracja. Stary szeryf składając wniosek do sądu twierdził, że to nieprawda. Czy to w takim razie znaczy, że kłamał? To mamy 1:1 w kłamstwach wyborczych i kto tu jest Pinokiem?
Dobrze, że ta brudna kampania wyborcza już się kończy. W niedzielę mamy drugą i na szczęście ostatnią turę wyborów. Kolejne wybory już niedługo. Pozostaje mieć nadzieję, że nie zostaną sprowadzone do poziomu rynsztoka, szamba czy kanału ściekowego. Mam też nadzieję, że w Ciechanowie, a tym bardziej w sądzie nikt nie będzie musiał się zastanawiać, jaki jest zasięg kanalizacji na Krubinie i czy dochodzi ona do działki będącej własnością wiadomo kogo. Jako niepoprawny marzyciel mam po prostu nadzieję, że za rok będzie normalniej - cokolwiek by to nie miało znaczyć.
Pewnie czytelnicy zastanawiają się komu kibicujemy w tych wyborach. Na to pytanie można odpowiedzieć kilkoma cytatami:
"(...) Zdajemy sobie sprawę, że społeczeństwo m. Ciechanowa jest już dostatecznie wyrobione pod względem społecznym i politycznym i nie da się wziąć ma lep frazeologii tych, którzy nie wykazują się u nas w mieście, jak i w całej Polsce, żadną pozytywną pracą, obrawszy sobie wygodne stanowisko biernych obserwatorów i zjadliwych krytyków naszej polskiej rzeczywistości".
"(...)Wybrać musimy ludzi rozumnych, czystych, owianych dobrą wolą, stawiających interes ogółu ponad interes kliki, a tem bardziej własny, - ludzi uspołecznionych, przygotowanych do prac samorządowych i znających się na nich".
"(...) Jaknajkategoryczniej przestrzegamy, że teren Rady Miejskiej nie może stać się żerowiskiem dla partyjniaków, demagogów i szczwanych lisów, mających na celu osobiste zyski".
Zainteresowanych informuję, że powyższe cytaty zostały zaczerpnięte z materiałów wyborczych z ... 1934 roku. Minęło 80 lat i dalej są aktualne. Czyżby mijały pokolenia, a ciechanowianie dalej tkwili w tym samym miejscu? Błędne koło czy wstęga Möbiusa?
Komentarze
Dodaj komentarz