przez RR
przez RR (1 komentarzy)
Wyborca to nie baran

„Mój mąż? Mój mąż z zawodu jest dyrektorem!” – to zdanie, które zapewne wybrzmi z tyłu głowy niejednemu z nas, gdy widzi jakiegoś bufona, aroganta, co nic nie umie, na niczym się nie zna, a największą jego zasługą jest to, że zna kogo trzeba. Padło ono w kultowej polskiej komedii „Poszukiwany, poszukiwana” w reżyserii Stanisława Barei (1972 r.).
Żart ten do dziś bywa obecny w wielu moich rozmowach. Przedstawia wszak stare, zwane przez młodych już niemal potocznie „komunistycznym”, nastawienie osób zajmujących stanowiska kierownicze. Od czasów, o których traktuje tamten film ten obraz decydenta uległ już zmianie. A przynajmniej taką miałem nadzieję.
Rzeczywistość mocno jednak weryfikuje nasze nadzieje i wyobrażenia. Dyrektor nie musi wiele umieć. I pracować też nie musi. Jeszcze lepiej mają posłowie. Oni to już niekoniecznie cokolwiek muszą. Taka posłanka Kruk „potrafi pracować dobrze i potrafi coś tam, coś tam”.
Jestę dyrektorę
Czy powinno nas dziwić, że jakiś - za przeproszeniem - „cymbał” napisze już w zgłoszeniu chęci kandydowania na posła „Jestę dyrektorę”? Nie? No ja osobiście jeszcze uważam, że tak. Standardy dla tzw. „elyt” nie mogą być ustawiane niżej niż poziom jaki reprezentujemy sami.
Jak długo wytrwam jeszcze w tym braku zrozumienia dla głupoty? Nie wiem. Póki co buntował się będę za każdym razem, gdy widzę w opisie kandydata: zawód – Prezes. Trzeba być nie lada bufonem, by uważać pełnioną z nadania funkcję za swój zawód. Funkcję, którą uzyskuje się często tylko z politycznego nadania. Funkcję, którą można stracić równie szybko, jak każdy inny może ją zyskać.
A już i takich „bufonów” mamy w naszym małym Ciechanowie. Zachęcam do zerknięcia na listy wyborcze. Wieloletni działacze partyjni widnieją jako osoby, które ”nie należą do żadnej partii politycznej”. I każdy z nich chce występować w roli fachowca, bez względu na to czy czegokolwiek w swoim życiu dokonał. A banery, plakaty? Niektórzy tak odmładzają się w wyborczych materiałach, że Krzysztof Ibisz mógłby się od nich uczyć.
A to, że przy okazji wyborów robią nam z przestrzeni publicznej istny festiwal propagandy, pomieszanej często z kiczem, suto zaprawionej tandetą i posypanej bezczelnością, to już mają w przysłowiowym nosie. A nas oczywiście ma to już przestać drażnić. A nawet dziwić. Tak zwyczajnie, bo jedyną argumentacją jaką słyszymy jest to, że... tak już jest w tej... polityce.
Skala bezczelności z roku na rok się poszerza. Z wyborów na wybory przekracza kolejne granice.
Do wyborów pozostały niecałe cztery tygodnie, a już plakaty wyborcze pojawiły się w miejscach, w których ich z całą pewnością nie powinno być. Takimi miejscami są niewątpliwie tereny szkół czy… miejskie przystanki autobusowe.
Kto na to pozwala?
Kto pozwala na wieszanie plakatów w takich miejscach? Mam nadzieję, że prawidłowa odpowiedź brzmi... nikt. I tak jest bardzo często. To zwyczajne samowole. Tak wiszą banery na ogrodzeniu jednej z ciechanowskich szkół (sprawa prawdopodobnie zgłoszona już do komisarza wyborczego).
Tyle, że w naszym mieście mamy też do czynienia z sytuacją nieporównywalnie gorszą. Dochodzi do celowego wieszania plakatów w miejscach do tego nie przeznaczonych. W pełni świadomego i ze wsparciem urzędniczym. Ba, z przyzwoleniem urzędującego prezydenta.
Wedle urzędników bowiem, Krzysztof Kosiński osobiście decyduje o tym, co wisi na miejskich przystankach. No to zawisł. Prezes – z zawodu. Startujący z listy PSL szef jednej z miejskich spółek. Poziom upolitycznienia działań miejskiego samorządu jaki wprowadza urzędujący prezydent od momentu objęcia fotela, jest tak duży, że aż trudno zrozumieć... jak tak można!?
Na wydarzeniach organizowanych przez miasto - jedynie słuszni radni, jedynego słusznego ugrupowania. Na przystankach miejskich – jedynie słuszny kandydat. Na ścianie SDH-u – również jedna partia. Zapewne zupełnym „przypadkiem” ta sama, w której działa urzędujący prezydent, czyli PSL.
Gdy w grę wchodziła wyborcza gorączka, to potrafił zrobić wiele. A bezczelność, jaką wykazuje przy okazji tegorocznych wyborów, to już wszelkie granice przekroczyła. Na opisanie szczegółowiej tego, co robi Krzysztof Kosiński i jego partyjni koledzy z wykorzystaniem swoich stołków, musisz Drogi Czytelniku jeszcze chwilę poczekać. Sporo tego jest i trochę to potrwa. A i ciśnienie za każdym razem muszę sobie obniżać, gdy tylko siadam do pisania o tych draństwach. Niemniej nie ucieknę od tego tematu.
Teraz na przysłowiowej "tapecie" mam kandydata, z zawodu prezesa, rozwieszającego banery gdzie popadnie, na szkołach, na przystankach.
Tak nie wolno
Ponieważ "cwaniak" rozwiesił plakaty na niemal wszystkich przystankach wzdłuż dróg krajowych i wojewódzkich, jakie znajdują się w naszym mieście. Oczywiście na tych nowych, gdzie jeden z boków przewidziany jest na informację o pracach samorządu, o wydarzeniach miejskich. I tylko do takiego celu uzyskały zgodę na ich postawienie, a nawet zostały zwolnione z opłat za zajęcie pasa drogowego. Jak ma to być przestrzeń reklamowa, to powodu zwolnienia z opłaty ja już osobiście nie widzę. Nie widzę też powodu wyrażania zgody na tworzenie takiej przestrzeni reklamowej w pasie drogowym. To tak na marginesie. Nie po to, przez blisko rok wiele osób, również członkowie naszej Redakcji, uczestniczyło w cyklu konsultacji zapisów tzw. uchwały reklamowej. Uchwały, którą poprawialiśmy po gniocie, który przygotował prezydent, a unieważnił prawie w całości wojewoda, żeby teraz ktoś (w domyśle prezydent) sobie kpił z mieszkańców Ciechanowa pokazując, że jego prawo nie obowiązuje.
Powodu do wieszania, ani takiej możliwości, nie widzieli też Zarządcy dróg. No i po interwencji zwrócili się do miasta, by te banery zdjąć. I to natychmiast.
Z przystanków zlokalizowanych przy drogach krajowych i wojewódzkich faktycznie zniknęły. Nie powisiały sobie długo, mniej niż 48h. Czy Zarządcy wystąpią przeciwko tym wandalom, bezprawnie zajmującym przestrzeń w pasie drogowym? Zobaczymy. Na wszelki wypadek zrobiłem dokumentację fotograficzną. I chętnie udostępnię na potrzeby ukarania rozwieszającym bez zgody zarządcy drogi takie wyborcze „szmaty”.
Wiedzę o tym kto, i gdzie rozwiesił, zapewne jednak posiadają już urzędnicy ciechanowskiego magistratu, wszak to prezydent zdecydował, by bez zgody zarządców dróg rozwiesić te - za przeproszeniem - materiały wyborcze.
Z przystanków przy drogach krajowych i wojewódzkich zniknęły. A z przystanków przy drogach zarządzanych przez miasto? Jak myślicie?
Korzyść partyjna z wieszania plakatów wyborczych jest tak duża, że prezydent złamie nawet prawo, by pomóc partyjnemu koledze. I bez względu na to, czy jest bufonem czy... nie.
A co na to sam kandydat?
Zwróciłem się do niego przez media społecznościowe, gdyż posiada tam konto i chętnie dzieli się materiałami propagandowymi. Kontakt z kandydatem na posła, reprezentantem mieszkańców, to ważna rzecz.
Napisałem.
Dzień dobry. Mam kilka pytań. Na jakiej podstawie pański plakat wyborczy znalazł się na przystankach zlokalizowanych w pasie drogowym? Jakie będą koszty z tytułu umieszczenia tam plakatów? U kogo i na jaki czas taka usługa została wykupiona?
W danych przekazanych do PKW określił Pan swój zawód jako "prezes". To pomyłka i wpisał Pan pełnioną funkcję czy zrobił to Pan świadomie?
Poproszę też dane do kontaktu z Panem dla mieszkańców, jakiś telefon czy adres email. Pozdrawiam.
Norbert Orłowski.
Redaktor Naczelny 06-400.pl
Do dziś odpowiedzi brak.
Tak sobie myślę, czy posłem może być bufon, ignorujący prawo, olewający wyborców? Czy wystarczy, że uśmiecha się do nas z plakatów, bez względu na to gdzie one wiszą? Czy wystarczy podkoloryzować zdjęcie dodając perlisty uśmiech, by przekonać ludzi, że jest się mniej zadufanym w sobie partyjniakiem?
Na szczęście aby się dostać do „koryta” przy Wiejskiej nie wystarczy być... świnią, która ślady po sobie zostawia gdzie popadnie.
Norbert Orłowski

Komentarze
Skomentował Robert Kuciński |
Ale angażuje pracowników by z metrówką sprawdzali czy, inni kandydaci nie zamieszczają swoich materiałów na terenie TBS( nawet o 26 cm robił dochodzenie )
Dodaj komentarz