przez RR
przez XY (0 komentarzy)
Cześć i chwała bohaterom czy Вечная слава героям?
Mała wieś, a wielki wstyd. Tak najkrócej można podsumować niedzielne uroczystości nadania nowego imienia Szkole Podstawowej w Bądkowie. Wstyd, bo szkoła, to nie miejsce na politykierstwo, nieuctwo i zakłamywanie historii.
W 1964 roku w podciechanowskim Bądkowie wybudowano szkołę – tysiąclatkę. Nadano jej imię Michała Gwiazdowicza, radykalnego działacza chłopskiego, zamieszkałego w Pęchcinie. Pewnie dalej byłby patronem szkoły, gdyby nie tzw. dekomunizacja. W jej ramach dyrektor szkoły, a prywatnie działacz PiS i radny powiatowy z ramienia tej partii wystąpił do IPN o ocenę patrona. Odpowiedź musiała być jedna – Michał Gwiazdowicz to okropny komuch.
IPN opracował przecież jego „życiorys” w ramach dekomunizacji ulic w Ciechanowie. „Życiorys”, a nie życiorys, bowiem pominięto, m.in. informacje niepasujące pod założoną tezę. Pominięto, że Gwiazdowicz był działaczem niepodległościowym, że był aresztowany przez carat i zesłany w głąb Rosji, że działał w POW. I przez całkowity „przypadek” nie pojawiła się tam informacja, że kariera polityczna Gwiazdowicza zakończyła się w… 1945r. Po tym, jak on, jako wojewoda warszawski, przyjechał do Ciechanowa i doprowadził do uwolnienia więźniów z PUBP. Taki wyklęty symbol totalitaryzmu.
Gwiazdowicz – bee, to trzeba było poszukać nowego patrona. Zgłoszono dwie propozycje: Żołnierzy Armii Krajowej i Bohaterów Bitwy pod Sarnową Górą 1920 r. Zwyciężyła druga propozycja i zmiana patrona, na wniosek dyrekcji szkoły, została przyklepana uchwałą Rady Gminy w Sońsku Nr LII/396/2018 z dnia 29 czerwca 2018 roku.
Uchwała, jak uchwała, ale jej uzasadnienie było wręcz kuriozalne. Zawarto w niej, m.in. fragmenty z pracy profesora Lecha Wyszczelskiego, lecz „zapomniano” o wskazaniu, że jest to zapożyczenie. Ot taki drobny plagiacik, zapewne w ramach kształtowania właściwych postaw uczniów i szacunku do własności intelektualnej.
Istotniejsze jednak są zawarte tam, dotyczące walk z 1920 roku „informacje” rodem z podań i przekazów ludowych.
„W walkach zginęło 30 naszych oficerów oraz 775 żołnierzy. Ze względu na trwające walki i pełnię lata, tylko ciała niektórych poległych zabrały rodziny na swoje cmentarze, pozostali grzebani byli tam, gdzie padli.
Groby żołnierskie oznaczone przez lata drewnianymi krzyżami rozpadły się i obecnie w Sarnowej Górze i okolicy nie ma pamiątek utrwalających zbiorową pamięć o poległych obrońcach ojczyzny”.
Straszliwe oskarżenie wobec władz II RP. Stwierdzono, że obrońców Ojczyzny pogrzebano byle gdzie, byle jak i o nich zapomniano! Potwarz, obelga! W rzeczywistości w II RP bardzo dbano groby żołnierskie. W okresie po zakończeniu walk groby były ewidencjonowane, podjęto także niespotykaną w dziejach próbę ustalenia losów wszystkich poległych i zmarłych żołnierzy. W wyniku tego powstała księga, zawierająca ponad 47 tys. nazwisk. Wydano ją w 1934 r., pod tytułem „Lista strat Wojska Polskiego. Polegli i zmarli w wojnach 1918-1920”.
W II połowie lat. 20. XXw., po okresie częściowej mineralizacji zwłok, podjęto się zadania komasacji grobów wojennych. To wtedy powstały zbiorowe mogiły na okolicznych cmentarzach parafialnych, np. w Sochocinie, Kraszewie, Sońsku, Ciechanowie, itp. To na nich ostatecznie spoczęli polegli żołnierze. Owszem, popełniono wtedy straszliwy grzech - pozbawiono poległych imion i nazwisk. Uważano bowiem, że pochówek poległych, jako nieznanych żołnierzy jest bardziej godny.
Natomiast „informacja” o 30 oficerach i 775 żołnierzach, którzy mieli zginąć w walkach jest kompletną bzdurą. Taki miejscowy mit, bezrefleksyjnie przekazywany z ust do ust. Przekazywanie mitów przez szkołę jest zbrodnią na przyszłych pokoleniach. Szkoła ma przekazywać rzetelną, sprawdzoną z aktualnym stanem badań wiedzę, a nie wiejskie ploty. Skąd się wziął ten mit?
Jego pierwotnym źródłem jest wydana w 1928 roku broszurka „Płońsk-Ciechanów-Mława”, autorstwa Franciszka Arciszewskiego. W 1920 r. był on szefem sztabu 18 Dywizji Piechoty, która m.in. walczyła w rejonie Sońska – Sarnowej Góry – Ojrzenia. F. Arciszewski napisał: „Walki pod Sarnową Górą, Łopacinem i Ojrzeniem były tak zażarte, że kosztowały 18DP 30 oficerów i 775 szeregowych, zabitych i rannych”.
Tak, na całym froncie 18DP, który rozciągał się od Świercz poprzez Sońsk, Sarnową Górę, Ojrzeń aż do Młocka straty dywizji sięgnęły 805 żołnierzy, ale nie tylko poległych, lecz w znakomitej większości rannych. Rannych nie grzebie się na polu bitwy! Rannych ewakuuje się do szpitali i leczy! Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?
Statystyki strat poniesionych w tamtej wojnie pokazują, że na jednego poległego przypadało ok. 10 rannych. Co pokazują dane ze „Spisu strat”?
Na etapie od wejścia 18DP do walki w rejonie Płońska do dnia zakończenia walk pod Ciechanowem (13-19.08.1920 r.) poległo lub zmarło (choroby i rany) 148 żołnierzy z 42, 49, 144 i 145 pułków piechoty i 18 pułku artylerii – oddziałów wchodzących w skład 18DP. Tak, jak na tamte czasy, jak na skalę tamtej wojny były to duże straty, ale nie tak ogromne, jak chce tego dyrekcja szkoły.
Warto tu wspomnieć, że w dniach 13-19.08.1920 r. na całym froncie polsko-bolszewickim poległo ok.1200 żołnierzy. 67% z nich miałoby polec w pasie działania jednej dywizji i to jeszcze w jednej miejscowości? Takich bzdur nie wymyśliłaby nawet propaganda radziecka.
„Ze względu na rozmiar bitwy Sarnowa Góra została zaliczona do 15 miejscowości o szczególnym znaczeniu w wojnie z bolszewikami, a jej nazwa została wyryta na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie”
Ktoś coś słyszał, wie, że dzwonią, ale nie wie w którym kościele. Na etapie budowy Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie Biuro Historyczne Sztabu Generalnego przedstawiło wykaz, ale nie bitw, lecz pobojowisk, na których poniesione były poważne, a nawet masowe straty. Spośród nich wyłoniono 15. Były to: Lwów, Lida, Chorupań, Nastasów, Borkowo, Wólka Radzymińska, Sarnowa Góra, Przasnysz, Komarów, Hrubieszów, Kobryń, Dytiatyń, Brzostowicę Murowaną, Obuchowo, Krwawy Bór. Generał Haller, przed losowaniem pobojowiska, z którego miano przenieść szczątki nieznanego żołnierza wyjaśnił, jak zostało wyłonionych tych 15 pobojowisk: „Wszystkie wymienione boje mają znamię męstwa i poświęcenia i wszystkie mają jużto ze względów strategicznych jużto moralnych znaczenie dziejowe. Trafem są reprezentowane na tych pobojowiskach wszystkie formacje z jakich nasze wojsko powstało, większość jego dywizji i pułków”.
Ostatecznie z tych 15, losowo, wybrano pobojowsko lwowskie, które obejmowało miasto Lwów i okolicę wraz z leżącym ok. 39 km dalej Gródkiem Jagiellońskim. W przypadku Sarnowej Góry można przypuszczać, że Biuro Historyczne wytypowało to pobojowisko ze względu na znaczenie strategiczne, ogromną dynamikę działań i szybki manewr, który spowodował, że w jednym miejscu, w niewielkim odstępie czasu walczyły różne oddziały.
„Nie ulega wątpliwości, że bitwa pod Sarnową Górą to jedno z najcięższych starć decydującej fazy wojny polsko - bolszewickiej, w którym zginęło około 20% wojsk polskich całej wojny polsko - bolszewickiej 1920 roku. Zasługuje ono na popularyzację i nadanie mu właściwej rangi społeczno - patriotycznej nie tylko w środowisku lokalnym, ale także w wymiarze ogólnonarodowym”.
Tak, nie ulega wątpliwości, że jest to… bzdura do kwadratu! W szczytowym okresie wojny WP osiągnęło liczebność rzędu 900 tys. 20% w tego to byłoby 18 tys. poległych. Za dużo. To może 20% samych strat? Poległych i zmarłych było ok. 47 tys. 20% z tego to 9400 żołnierzy. To też nie pasuje. To może 20% stanu bojowego 18DP. Ten wynosił ok. 5200 żołnierzy, czyli 20% to byłoby 1040. Wciąż za dużo. Bzdura! Bzdura! A młodzież słucha i te bzdury zapamiętuje.
Szkoła i gmina poległy na historii, to może lepiej wygląda sztandar? Z jednej strony figuruje na nim dewiza: „Bóg, Honor, Ojczyzna, Pamięć”. Według słów dyrektora ma to być dewiza żołnierska. W historii takiej nie było. „Honor i Ojczyzna” figurowały na sztandarach przez cały okres międzywojenny. „Bóg” został dopisany przez Rząd Londyński 15.10.1943r., „Pamięć” nie pojawiła się nigdy. Czy jest to dobra dewiza dla uczniów szkoły podstawowej? Mam ogromne wątpliwości.
Z drugiej strony płata sztandaru mamy za to coś, co jest tragiczne pod względem plastycznym i infantylne. Jest to jakiś komiksowy jeździec, w zielonym uniformie, który na pewno nie jest polskim mundurem, z przyklejoną na prawym boku maczetą, z doklejoną do prawej ręki lewą dłonią, w której ten jeździec dzierży polską flagę. Zgodnie z powtarzanymi wielokrotnie słowami ma to być „patron szkoły”.
Proszę się nie śmiać. Szkoła zrobiła to na poważnie, a dyrektor nawet wymienił nazwiska autorów. Cały projekt wyszedł spod ręki nauczyciela plastyki Cezarego Tymkowskiego, a „patron” jest dziełem Mateusza Miklaszewskiego.
Jeśli taki stwór ma być obrazem typowego „bohatera bitwy pod Sarnową Górą”, to ja już nie wiem, kogo szkoła chce czcić. Polski ułan to nie jest. Polskich ułanów, to w ogóle nie było pod Sarnowa Górą, bo walczyli gdzie indziej. To może w takim razie to jest bojec RKKA? Oni mieli różne dziwne mundury, a bohaterstwo nie ma przecież barw narodowych. W każdej bitwie mogą się nim wykazać przedstawiciele obu stron. Czyżby szkoła za patrona wzięła sobie bohaterskich bojców Armii Czerwonej? No, no taki psikus dla IPN-u i nikt się nie zorientował, a przecież wśród zaproszonych gości byli: senator (doktor historii), poseł (podobno archeolog), kolejny poseł (magister historii po pułtuskiej szkole).
Oficjalnie: Cześć i chwała bohaterom, a po cichutku: Вечная слава героям?
A i mit o pochowanych nabiera innego znaczenia, bo przecież nie wiemy, gdzie spoczywają Rosjanie, polegli „bohaterowie bitwy pod Sarnową Górą”. Nie wiemy nawet ilu ich zginęło.

Komentarze
Dodaj komentarz