przez RR
przez XY (1 komentarzy)
Herb Sońska
Gminie, do pełni dostojności jej i jej włodarzy, potrzebne są herb, flaga, łańcuchy na szyje włodarzy, pieczęcie i inne oznaki władzy. O ile miasta od zawsze miały swoje herby, to takie wyróżnianie gmin wiejskich jest świeżym pomysłem, rodem z III RP. Kiedyś herb był oznaką szlachectwa. Dziś chce się nim pieczętować każdy wójt. Nawet ten, którego garnitur uwiera, krawat dusi w szyję, a buty doprowadzają do łez.
Jedne gminy herby przyjmują dla zwykłej promocji. Dla innych jest to wręcz nobilitacja i to nie tyle gminy, co jej włodarzy. Jakoś, mimo woli, przypominają mi się sceny z „Ogniem i mieczem”, gdzie obwieszony zdobycznym złotem kozak zastanawia się, czy jest on już jaśnie wielmożny i popija wino... z nocnika pana Potockiego.
16 czerwca 2018 r. nadanie herbu ma spotkać gminę Sońsk. Tak jest napisane na zaproszeniach rozsyłanych na lewo i prawo, do ważnych, mniej ważnych gości, a być może i do zwykłych mieszkańców. Przewidziany jest zestaw rozrywek i uroczystości.
Nie przewidziano jednak, że radni mogą się zbiesić i zrobić gminnym władzom psikusa. Obchody mają się bowiem rozpocząć nadzwyczajną sesją rady gminy, podczas której radni będą głosować za przyjęciem herbu, a mogą też ten pomysł odrzucić i będzie po imprezie.
Owszem, w liczącej 15 radnych radzie gminy, pani wójt może zawsze liczyć na „wspaniałą ósemkę”, która zawsze ją popiera i głosuje tak, jak im się każe. Może się jednak zdarzyć, że ktoś zachoruje, albo z innej ważnej przyczyny nie będzie mieć możliwości uczestniczenia w sesji. Wtedy głosy mogą rozłożyć się 7:7 i gości trzeba będzie przeprosić i odesłać do domów, bo herbu nie będzie. Byłby wstyd. Teoretycznie jest nawet możliwe, że radnego lub radną ze „wspaniałej ósemki” dopadną wątpliwości i też zagłosuje przeciw. Wstyd będzie wtedy jeszcze większy. Nie można zapomnieć o jeszcze jednej możliwości. Głosowanie nie oznacza, że uchwała w tym momencie weszła w życie. Do tego potrzebna jest publikacja w Dzienniku Urzędowym Województwa Mazowieckiego. Istnieje także możliwość, że Wojewoda Mazowiecki dopatrzy się jakiś wad prawnych i w trybie nadzoru uchyli uchwałę o przyjęciu herbu. Co wtedy? Wtedy wstyd będzie na całą Polskę, bo to będzie, że zabalowali, popili, a herbu nie ma. Lepiej i bezpieczniej byłoby poddać uchwałę pod głosowanie w zwykłym trybie, poczekać na jej publikację i dopiero wtedy urządzić uroczystości.
***
Zajmijmy się najpierw samym herbem. Pomysł narodził się w 2010 roku, za czasów wójta Wielechowskiego. Został wtedy przeprowadzony konkurs, w którym zwyciężył Kamil Majewski z Gołotczyzny. Nagrodę dostał (500zł?), a zwycięski projekt powędrował na półkę. Moim zdaniem całkiem słusznie, bo wymogów heraldycznych nie spełniał. Był jednak ciekawym pomysłem, który w rękach fachowców mógłby przybrać akceptowalną formę.
Autor chciał, by herb gminy upamiętniał Aleksandrę Bąkowską. Dlatego umieścił na tarczy herb Ostoja, którym miała posługiwać się rodzina Sędzimirów, z której to wywodziła się Bąkowska. Niejako przy okazji warto wspomnieć, że herbu Ostoja był też biskup płocki Ścibór, który wydał dokument, w którym po raz pierwszy wzmiankowany jest Sońsk.
Zamysł upamiętnienia zasłużonej pozytywistki zasługuje na pochwałę. O ile bowiem wielka historia ominęła gminę Sońsk i to szerokim łukiem, to z sońskich pozytywistów i ich dzieła można być dumnym. Na stronie opisującej historię gminy nie ma o nich nawet wzmianki. Nawet słowem nie wspomniano o Bąkowskiej, Świętochowskim, szkole dla dziewcząt, „Bratnym”…
Całkiem słusznie umieszczono w projekcie Sonę, rzekę przepływającą przez gminę.
Trochę śmieszne było jednak umieszczenie orła św. Jana Ewangelisty, jako odwołanie do Falsyfikatu mogileńskiego, w którym zawarte słowo Słońsk miało oznaczać Sońsk i na podstawie tego autor projektu wywiódł, że klasztor w Mogilnie czerpał znaczne zyski z przeprawy, która prawdopodobnie była w Sońsku.
Przeprawa prawdopodobnie była w Sońsku, lecz wskazany w dokumencie Słońsk to nie Sońsk!
W Falsyfikacie mogileńskim wymienione są (po kolei) grody leżące nad Wisłą. Są to: Wyszogród, Płock, Dobrzyń, Włocławek, Przypust i Słońsk. Wspomniany tam średniowieczny Słońsk znajdował się na terenie dzisiejszego Ciechocinka i miał z dzisiejszym Sońskiem tyle wspólnego co Ciechanów z Ciechanowcem.
Na ostatniej sesji rady, gminy wójt Ślubowska próbowała się odnosić do tego archiwalnego już projektu, nawet wymachiwała jego wydrukiem. Twierdziła, że go wcześniej nie widziała, snuła jakieś teorie, a wystarczyło zajrzeć na stronę internetową urzędu. Tam są umieszczone zwycięskie prace z konkursu z 2010 r. i to wraz z opisem. Wystarczyłoby minimum staranności, minimum kompetencji i krztyna przyzwoitości.
***
Pani wójt „nie wiedziała”, ale herbu chciała, to zatrudniła fachowca z branży. Przygotował on kompletny wniosek do Komisji Heraldycznej. Wniosek został pozytywnie zaopiniowany i zatwierdzony.
Jeszcze go nie widziałem, nie widzieli go również radni, a pani wójt nie jest chętna do jego udostępnienia. W każdym normalnie funkcjonującym urzędzie taki dokument byłby udostępniony od ręki, co zgodnie z ustawą określa się jako niezwłocznie. Widocznie jest jakiś powód, by chować tego kwita pod stołem, ale co się odwlecze, to nie uciecze! Dokument zostanie wyciągnięty, przeanalizowany i obśmiany, bo tego, że zawiera kuriozalne zapisy jestem wręcz pewny. Bzdury odnośnie historii gminy zapisane są na stronie internetowej, a tu miałoby ich nie być? Niemożliwe.
Chętne do udzielenia informacji w tej sprawie nie jest też MSWiA. Zazwyczaj chętny do merytorycznej rozmowy sekretarz Komisji Heraldycznej tym razem odsyłał mnie do rzecznika prasowego MSWiA a ten, do momentu publikacji tego tekstu, na zadane pytania odpowiedzi nie udzielił. Brak oficjalnej urzędowej odpowiedzi nie przeszkadza jednak, by sprawdzić kulisy sprawy.
***
Gmina umowę na herb podpisała z Robertem Szydlikiem z Tłuszcza, polonistą z wykształcenia, wieloletnim dziennikarzem mediów lokalnych i heraldykiem z zamiłowania. Za wykonaną dla gminy Sońsk pracę zainkasował drobne 8800 zł brutto. O jakości wykonanej pracy będę mógł wypowiedzieć się po uzyskaniu stosownych dokumentów, ale pewne, i to uzasadnione, wątpliwości, mam już dziś.
Pan Szydlik jest, m. in. autorem herbu gminy Świercze, gdzie w opisie następuje odniesienie do wsi Gołębie, która miała być wymieniona w Falsyfikacie mogileńskim. Dzięki temu mieszkańcy Gołębi, w 2015 roku hucznie obchodzili 950-rocznicę swej wsi, a gmina w herbie ma Gołębie. Powód do imprezowania zacny, choć niezbyt zgodny z prawdą historyczną. Owszem, w falsyfikacie wymieniona jest nazwa GOLUMBINO, lecz zrobić z tego Gołębie jest już sztuką. Jeszcze większą sztuką jest przeniesienie tej miejscowości na północne Mazowsze. Tak się bowiem dziwnie składa, że nadanie dotyczyło 7 wsi w rejonie Czerwińska, gdzie, jak później pisał Jan Długosz, miał powstać klasztor Benedyktynów. Trzy wsie istnieją w tej okolicy do dzisiaj i to pod niewiele zmienionymi nazwami. Są to: Cyrvenzh – Czerwińsk, Cromnov – Kromnowo i Bolino – Bolino. Nad lokalizacją pozostałych wsi historycy od wieków łamią sobie głowy.
Kolejną ciekawostką jest herb Ojrzenia, także tego samego autora. W opisie jest mowa o 800-letnim dębie (Uparty Mazur). Gdyby to była prawda, to mielibyśmy pod Ciechanowem najstarszy w Polsce dąb, a tak nie jest. W rzeczywistości ma on około 500 lat.
Dwa herby z okolicy i są wątpliwości. Poczekamy na kolejny.
Sytuacja pana Szydlika znacząco zmieniła się po ostatnich wyborach. W 2015 roku został radnym powiatu wołomińskiego z listy PiS. Został kierownikiem Placówki Terenowej KRUS w Wołominie i (co najważniejsze) w marcu 2016 roku minister M. Błaszczak powołał go na członka Komisji Heraldycznej. Czasy amatorskiej działalności skończyły się.
Wygląda to jak żart, lecz żartem nie jest. Ten sam człowiek, jako osoba prywatna oferuje swoje usługi, otrzymuje wynagrodzenie od gminy, a opracowany projekt opiniuje, jako członek komisji heraldycznej. Warto tu przypomnieć, że członek komisji heraldycznej za każde posiedzenie otrzymuje wynagrodzenie, chyba że jest pracownikiem administracji publicznej!
Załóżmy, że mamy do załatwienia sprawę w urzędzie i koniecznie chcemy, żeby była załatwiona. Zamiast pisać pisma, zamiast składać papiery wręczamy urzędnikowi kopertę, a ten wszystko za nas załatwia i przynosi „w zębach” gotową pomyślną decyzję. Podobna sytuacja? Jak najbardziej. W przypadku urzędnika byłaby to korupcja, za którą byłby ścigany z pełną surowością prawa. Odpowiedzialność poniósłby również ten, który wręczył łapówkę.
W przypadku członka Komisji Heraldycznej mamy do czynienia z zaledwie konfliktem interesów, a może nie? Ciekawe, czy właśnie to jest przyczyną braku odpowiedzi z MSWiA?
***
Historia historią, łapówka łapówką, a pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Heraldyczną projekt herbu czeka na jakąkolwiek opinię. Heraldykiem nie jestem, to ciężko się do niego odnieść i to bez opisu historycznego, zamierzonej symboliki itp. Spróbujmy jednak go odczytać. Na tarczy czerwonej, na wzgórzu zielonym częstokół z bramą złotą. Pod nim dwie skrzyżowane szable o srebrnych głowniach i złotych rękojeściach. Ładnie i dumnie to brzmi, lecz wątpliwości pojawiają się, gdy porówna się ten projekt z herbem użytkowanym przez gminę Kolno. Z Sońskiem nie ma ona nic wspólnego, ale herby jakieś dziwnie podobne. Podstawową różnicą są szable, lecz te jakoś takie same, jak w herbach gminy Batórz, czy powiatu siedleckiego. Szable w herbach upamiętniają bitwy. Czy gmina Sońska upamiętnia bitwę pod Sarnową Górą z 1863 roku?
Komentarze
Skomentował marek zalewski |
ha ha ha ha ha ha ha… ciągle to samo... jak ja to słyszę, czytam i widzę, to już nie krew mnie zalewa a wszystkie wystające części cała opadły i śmiech mnie pusty ogarnia jak durni są ludzie... parę osób a może nawet jeden tak robi ludzików z prowincji w konia... za taką kasę czyli 8800- polskich złotych to można 5 herbów zaprojektować... pomijam całą durną procedurę... od lat między innymi robię projekty herbów i ciągle ta naiwność i wręcz głupota … schemat prosty w wyciąganiu od naiwnych burmistrzów, wójtów KASY... prosty i skuteczny... Pozdrawiam naiwniaków, ale się dajecie robić w konia...
Dodaj komentarz