przez RR
przez XY (2 komentarzy)
Narodowy lans cmentarny?
Polacy mają to do siebie, że ciężka metodyczna praca nie znajduje uznania. Można się zmęczyć, a efekty, choćby skromne najczęściej pojawią się… po latach, a dusza chwalić się chce. Romantyczna natura Polaka nie pozwala czekać. Lepiej zrobić sporo zamieszania, dużo szumu, do tego szczypta reklamy, a do ewentualnej nieuniknionej roboty zaangażować innych, choćby uczniów okolicznych szkół. a po tym się chwalić, chwalić… i chwalić.
Obiektywnie efekt jest niewielki, ale za to jakie poczucie dobrze wypełnionej misji, jaki rozgłos, że nie wspomnę o rządku wypiętych po ordery piersi, lub głów do pogłaskania. Oczywiście spośród tych krzyczących, bo ci, którzy uczciwie pracują zazwyczaj siedzą cicho.
Skąd takie „filozoficzne” rozmyślania? Tak mnie naszło po przeczytaniu na Facebooku reklamy stowarzyszenia „Narodowy Ciechanów”, dotyczącej inicjatywy uprzątnięcia terenu cmentarzy w Lesie Ościsłowskim. Na pierwszy rzut oka pomysł zacny, ale diabeł tkwi w szczegółach.
Zgodnie z wciąż obowiązującą, a wielokrotnie zmienianą ustawą z 1933 roku o grobach i cmentarzach wojennych, wszystkie cmentarze wojenne, w tym i te w Lesie Ościsłowskim znajdują się pod opieką państwa. Wojewoda mazowiecki, co roku, na ich remonty i utrzymanie rozdysponowuje pieniążki. Podpisywane są stosowne porozumienia z gminami, przyznawane dotacje. Każda wydana złotówka jest skrupulatnie rozliczna przez służby wojewody, chyba że dany samorząd (np. Ciechanów, Przasnysz czy Raciąż) podpisał porozumienie, że obiekty cmentarnictwa wojennego będzie utrzymywać z własnych środków.
Co roku, takie porozumienie podpisywane jest z gminą Glinojeck, w jego ramach utrzymywany jest porządek na cmentarzach, pielęgnowana zieleń, przeprowadzane są remonty szeregu istniejących obiektów, a w zeszłym roku umieszczono nową, dużą tablicę. Chyba jeszcze nikt nie narzekał na utrzymanie porządku na terenie ościsłowskich cmentarzy, a na pewno nie ja, a bywam tam częstym gościem. Teren nie jest porośnięty zielskiem, nie ma porozrzucanych śmieci. Gmina dobrze wywiązuje się z nałożonych zadań, a miejsce pamięci narodowej utrzymywane jest w przyzwoitym stanie.
Nie przeczę, że cmentarz i tematyka zbrodni hitlerowskich w Lesie Ościsłowskim wymagają dużo pracy, jednak nie tej fizycznej w świetle kamer, nie autoreklamy z podtekstem politycznym, lecz ciężkiej, żmudnej pracy historyków.
Wymagają dni i lat spędzonych w archiwach, gdyż tak naprawdę nie wiemy prawie o nich prawie nic.
Kwintesencją naszej ułomnej wiedzy jest wystawiona w zeszłym roku tablica, zawierająca kilkadziesiąt nazwisk osób, które być może zostały zamordowane na tym terenie, lecz takiej pewności nie mamy.
Nikt po 1945 roku nie przeprowadził tam jakichkolwiek prac ekshumacyjnych. Jedynie jakiś miejscowy działacz rzucił, że zginęło tam ze 2 tys. osób i ta „wiedza” powtarzana jest do dziś. Po latach, w zupełnie przypadkowych miejscach wystawiono betonowe krzyże, umieszczono na nich wymowne liczby.
O zamordowanych nie upomniał się nikt. Mam nawet nieodparte wrażenie, że wiele rodzin z których pochodzili zamordowani upośledzeni, kalecy i chorzy z radością o nich zapomniało. Przecież nawet dziś dla wielu jest wstydem przyznać się, że ma się upośledzone dziecko, a 70 lat temu, to dopiero był wstydliwy problem.
Nie mam wątpliwości, że w Lasach Ościsłowskich doszło do niemieckich zbrodni. To miejsce spłynęło krwią Polaków. Mam jednak ogromne wątpliwości, czy rzeczywiście jest to cmentarz, czy znajdują się tam szczątki pomordowanych. W znalezionych ostatnio w IPN materiałach znajduje się wskazówka, że w 1944 roku Niemcy, w ramach zacierania śladów swoich zbrodni (Aktion 1005) wydobyli ciała pomordowanych w Lesie Ościsłowskim i wywieźli je do obozu w Działdowie, gdzie zostały spalone. Podobne wskazówki znajdowałem również wcześniej.
Warto tu wspomnieć, że wskazywane jako mogiła zbiorowa miejsce zostało wykorzystane w styczniu 1945 roku do pochowania 117 żołnierzy radzieckich, a wizytujący ten teren w 1945 roku przedstawiciel ministerstwa stwierdził, że Rosjanie zostali „pochowani bez trumien, nad grobami pomordowanych”. Czy jednak nie był to jedynie pusty dół?
Dopiero po przeniesieniu Rosjan do Bolęcina został zorganizowany znany nam obecnie cmentarz. Tego, czy jest to cmentarz wojenny, czy jedynie miejsce zbrodni, nie uda się ustalić, bez przeprowadzenia prac archeologicznych.
Warto jednak wrócić do wystawionej w 2015 roku nowej tablicy. Dla mnie jest ona skandaliczna i ukazuje zarówno nikły stan wiedzy o tej zbrodni, jak i brak wrażliwości kulturowej. W IPN została przeprowadzona kwerenda archiwalna, która przyniosła znikome efekty. W rezultacie podstawą zapisów stały się informacje zawarte w wydanej w 1986 roku broszurce pt.: „Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939-1945: województwo ciechanowskie”. Było to wydawnictwo wewnętrzne Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Zawarto w niej informacje pochodzące z przeprowadzonej na przełomie lat 1960/70. ankietyzacji, dotyczącej zbrodni hitlerowskich.
Zapisywano każdy fragment informacji, choćby często pochodziły od osób, które nie tylko nie były świadkami zbrodni, ale ich wiedza wręcz pochodziła z tzw. „wieści gminnej”. Wymienione w broszurce nazwiska oraz wykaz zbrodni zostały przekute w kamień, bez jakiejkolwiek rzetelnej weryfikacji. Na dodatek, nie zważając na fakt, że wśród zamordowanych wymienieni byli również Żydzi, tablicę zwieńczono wyłącznie krzyżem, symbolem chrześcijańskim.
O braku weryfikacji nazwisk świadczy choćby taki zapis „Szymkowicz Dyna- żyd z Gołymina”. W broszurce wymieniony był jako Szynkowicz, czyli literówka. Dyna jest imieniem żeńskim, czyli byłaby Żydówka, a nie Żyd i to pisany z małej litery. W Gołyminie żyła żydowska rodzina Symchowiczów, która znalazła się później w warszawskim getcie. Wojny nie przeżyli. Byli to Cirla, Mosze, Rajna, Tema, Pinchas, i Gelcia. W Ościsłowie prawdopodobnie została zamordowana mała Tema Symchowicz.
Podobnie jest z imionami i nazwiskami Polaków. Wymaga to sporo pracy z metrykaliami, ale jest wykonalne. Można przynajmniej zweryfikować imię, nazwisko, wiek.
W ciągu ponad 70 lat, które minęły od zakończenia wojny można było wyjaśnić wiele spraw dotyczących zbrodni w Lasach Ościsłowskich. Niestety nie było ku temu dobrej woli i determinacji. Była za to propaganda, kłamstwa historyczne, lipne tablice i czyny społeczne.
Niestety te zdobycze realnego socjalizmu są dalej mocno zakorzenione w świadomości ciechanowian i kolejne pokolenia próbują się lansować na tragicznej historii tej ziemi. Zamiast rzetelnej pracy, znany z PRL-u bezsensowny czyn społeczny. Jedyna różnica, że tym razem nie pod auspicjami partii komunistycznej, lecz organizacji narodowców.
Komentarze
Skomentował Robert Kuciński |
Miałem okazję uczestniczyć w obchodach upamiętniających ofiary i to dojmujące uczucie kiedy wszyscy uczestnicy z wielkim wzruszeniem uczestniczą w Mszy Św, a później udają się na miejsce kaźni aby pochylić głowy, przesłania wszelkie dywagacje, czy są tam szczątki tych lub innych ofiar Niemców
Odpowiedział RR
To dobrze, że podczas obchodów jest podniosła atmosfera i świadomość tragedii. To dobrze, że odbywają się one z poszanowaniem dla ofiar. Szkoda, że tego brakuje na co dzień. Szkoda, że polityka historyczna w wielu sprawach ogranicza się obecnie do tego pierwszego słowa. Szkoda, bo ignorancja w temacie historii jest duża. Prawda historyczna obchodzi już mało kogo. No chyba, że pasuje do ogólnego trendu. Ale historia się obroni. Nasza rola to nie dać zatrzeć jej śladów i nie dać jej przekłamać.
I nie mówię bynajmniej o stawianiu tablic i pomników.
Skomentował XY |
A ja się grzecznie, acz retorycznie zapytam: Czy wśród tych "wzruszonych" uczestników obchodów trafili się tacy, co powiedzieli, że wśród zamordowanych byli członkowie ich rodzin? Dlaczego nikt publicznie nie chce się przyznać, że Niemcy zamordowali jego upośledzonego stryja, ciotkę, kuzyna? Dlaczego wśród znanych ofiar zbrodni nie ma nikogo z Ciechanowa, a tam zginęli również i ciechanowianie. Dlaczego przez 70 lat nikt nie upomniał się o swoich bliskich, o ekshumacje, o uporządkowanie miejsca, o godny pochówek ofiar? Dlaczego przez lata nikt nie podjął się dogłębnego zbadania kulis zbrodni? Dlaczego do dziś oficjalnie podawana liczba pomordowanych opiera się wyłącznie na szacunku PPR-owskiego aparatczyka? Pytań jest wiele. Mam nadzieję, że na część uda się znaleźć odpowiedź, choćby była ona bolesna dla wielu hipokrytów. Wymaga to ciężkiej, metodycznej pracy, a nie lansu z podtekstem politycznym.
Dodaj komentarz