przez RR
przez XY (1 komentarzy)
Polityczno-„patridiotyczny” oberek na żołnierskich grobach

Co by tu jeszcze sp...ć, panowie? Co by tu jeszcze? - śpiewał swojego czasu Wojciech Młynarski, a słowa piosenki dziwnie pasują do cyrków odstawianych przez strojących się w patriotyczne piórka polityków. Odczuwają potrzebę lansu i dla własnej autopromocji gotowi są na każde draństwo, w tym kłamstwo historyczne, a najlepiej żeby było jeszcze opłacone z publicznych pieniędzy. Setna rocznica Bitwy Warszawskiej jest dla nich zbyt dobrą okazją, by ją przepuścić - lansik musi być. Musi być smętne przemówienie pełne krokodylich łez, musi być składanie wieńców, musi być relacja w mediach. I najlepiej, żeby to było przy jakieś nowej tablicy, żeby jeszcze można było przeciąć wstęgę i uraczyć elektorat krzywym uśmiechem.
W tym sezonie, na lansiarskim poletku, mamy modę na „przywracanie nazwisk poległym”. Na czym to polega? Prosta robota. Sięga się po wydaną przez Wojskowe Biuro Historyczne w 1934 roku książkę „Lista strat Wojska Polskiego. Polegli i zmarli w wojnach 1918-1920”, wyszukuje się pasujące do miejsca nazwiska, wykuwa je w kamieniu i jest kolejny „patriotyczny” obiekt do odsłonięcia.
Czy jest to dobry pomysł? Dla uczciwego Polaka? - nie. Jest to prosta droga do zakłamywania historii, a przede wszystkim świadectwo braku elementarnej wiedzy, rzetelności i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. A wykuwanie tak zebranych nazwisk na grobach poległych jest zwykłą zbrodnią. Dlaczego?
Wyjaśnienie znajduje się już we wstępie do tej książki. Zestawiono tam dane dotyczące 47055 poległych i zmarłych żołnierzy. Bez wątpienia jest to niezwykłe dzieło, nieznajdujące w tamtych czasach analogii w innych krajach. Ogromny wysiłek w dobie, gdy nie było komputerów i wszystko było robione ręcznie, a korespondencja urzędowa w tej sprawie była przesyłana telegraficznie, alfabetem Morse’a. Drobiazgowo opisana jest metodyka zbierania danych, ich wiarygodność i przede wszystkim cel opracowania. Okazuje się, że nawet autorzy zdawali sobie sprawę, że ich dzieło nie jest doskonałe, że zawiera szereg błędów zaczynając od pisowni nazwisk (błędy pisarskie, analfabeci, osoby ukrywające swoją prawdziwą tożsamość itp.) poprzez czas i miejsce zgonu.
Dziś każdy żołnierz idący na wojnę posiada tzw. nieśmiertelnik i rozpoznanie tożsamości zwłok jest ułatwione. Podczas wojny 1920 roku polscy żołnierze takich znaczków nie nosili. Duża dynamika działań, częste zmiany miejsc postoju jednostek, duże ruchy kadrowe nie sprzyjały prowadzeniu precyzyjnych wykazów strat. Tym bardziej, że rozkazy często nakazywały imienne meldowanie strat, ale tylko spośród oficerów. Szeregowych miano podawać wyłącznie ilościowo.
Większość „Listy…” to dane zbierane w kartotekach Polskiego Czerwonego Krzyża z meldunków wojskowych, rozmów ze świadkami i informacji pochodzących od rodzin. Autorom udało się stworzyć, jak to nazwali, „tablicę na wielkiej zbiorowej mogile żołnierskiej”. Zdawali sobie jednak doskonale sprawę, że ich dzieło nie jest perfekcyjne, że zawiera błędy i że brakuje na niej również tysięcy poległych żołnierzy, którzy z braku wystarczających dowodów zostali uznani za zaginionych.
W „Liście…” zawarte są następujące dane: stopień, imię i nazwisko, jednostka, przyczyna śmierci i miejsce śmierci. Czy takie dane umożliwiają określenie gdzie dany żołnierz został pochowany? Nie. To jest niemożliwe, bo takich danych tam nie ma. Nie ma tam miejsca pochówku! Nie przeszkadza to jednak „patriotycznym” politykom tworzyć na tej podstawie imiennych wykazów, które są umieszczane nawet na zbiorowych mogiłach poległych.
Warto tu przypomnieć, że polegli w 1920 roku żołnierze byli grzebani w pobliżu miejsca walk, później byli przenoszeni na pobliskie cmentarze parafialne lub na cmentarze w rodzinnych miejscowościach. Ewidencji tego nie ma – nie zachowała się. Na dodatek na przełomie lat 1920/30 władze dokonywały komasacji grobów wojennych i szczątki żołnierzy były grzebane we wspólnych bratnich mogiłach. Zlikwidowano wtedy wszystkie miejsca pochówku położone poza cmentarzami. Nawet jeśli były znane personalia, to i tak żołnierze chowani byli jako nieznani. Taka była wtedy moda, moda na groby nieznanego żołnierza. Czy dzisiaj można to odwrócić? Tylko jeśliby się udało odnaleźć materiały z komasacji grobów wojennych, a te jeśli istnieją to są dobrze schowane na archiwalnych półkach, bo od lat nie udaje się odnaleźć nawet ich śladu. Najprawdopodobniej poszły z dymem w 1939 roku.
Tyle tytułem wprowadzenia, ale warto wskazać choćby klika przykładów i zacznijmy od Ciechanowa. Tu, na szczęście, jeszcze nikt nie próbował „przywracania nazwisk”, ale lepiej dmuchać na zimne, bo „patridiotów” w okolicy mamy zatrzęsienie.
We wrześniu 1920 roku, czyli tuż po zakończeniu walk na terenie Mazowsza były prowadzone lustracje miejsc pochówku przez lekarzy powiatowych i dyrektora Warszawskiego Wojewódzkiego Urzędu Zdrowia. Stwierdzono wtedy, że w „powiecie ciechanowskim pochowano kilkaset trupów”. W tym na cmentarzu w Ciechanowie pochowano 21 zwłok (14 naszych i 7 bolszewików), w Przedwojewie 7 (6 naszych i 1 bolszewik), w Rzeczkach-Wólkach 18 (9 naszych i 9 bolszewików we wspólnych mogiłach), we wsi Goździe – 35, w Bardońskim lesie -8 (7 naszych i 1 bolszewik), w Ojrzeniu – 30 ( 2 duże groby, 2 małe i 1 bolszewicki), w Bronisławiu – 4 we wspólnym grobie i w Kraszewie - 14 (10 bolszewików i jeden nasz). W innych gminach miało ich być dużo mniej.
Tu pojawia się pytanie, czy te osoby są wymienione na „Liście strat…”? Częściowo tak. Z miejscem zgonu na terenie powiatu mamy m.in.Ciechanów, gdzie wymienionych jest 40 żołnierzy, Ojrzeń – 32, Bronisławie – 4, Sońsk-13, Wojtkowa Wieś – 5, Sarnowa Góra – 4, Ślubowo - 4, Opinogóra – 2.
Już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu się nie zgadza. I niestety, ale tak właśnie jest. Dane z 1920 roku były zbierane na potrzeby oceny sytuacji sanitarnej, a wydany w 1934 roku spis był robiony między innymi po komasacji grobów. Wspólne było tylko jedno – autorzy obu opracowań zdawali sobie sprawę, że zebrane przez nich dane nie są pełne i precyzyjne.
Dziś w okolicy mamy kilka mogił zbiorowych – grobów nieznanego żołnierza z okresu po komasacji. Znajdują się one w Ciechanowie, Sońsku, Kraszewie, Malużynie. Można jedynie przypuszczać, że do Ciechanowa przeniesiono poległych z Rzeczek-Wólek i Przedwojewa. W Kraszewie pogrzebano tych z Ojrzenia i Bronisławia. Polegli z Wojtkowej Wsi mogli zostać pogrzebani albo w Kraszewie, albo w Malużynie. Podobny problem jest z poległymi z Sarnowej Góry – Sońsk albo Kraszewo. Ślubowo, z kolei, to była parafia Klukowo i też mamy sporo wątpliwości, bowiem ówczesny proboszcz twierdził, że spoczywa tam Józef Gogacz i 2NN, a na „Liście…” mamy cztery nazwiska, a wśród nich Gogacza nie ma.
Bez dokumentów nie da się stwierdzić, że dana osoba jest pogrzebana w konkretnym grobie. Można przypuszczać, domniemywać, ale pewności nie mamy. W takiej sytuacji tylko ktoś skrajnie nieodpowiedzialny mógłby nanosić nazwiska na mogiły zbiorowe.
Warto też wspomnieć o pozostałościach po ekshumacjach, jak choćby pomnik z Rzeczek-Wólek. Został wystawiony ok. 1928 roku, w miejscu, gdzie pogrzebano żołnierzy 201 p.p., poległych w walkach pod Grędzicami. Warto dokonać tu analizy, bowiem logika wskazywałaby, że jeśli blisko 100 lat temu wykuto nazwiska na pomniku to dane te zostały zweryfikowana i jest to informacja pewna na 100%.
Z dokumentów operacyjnych wiemy, że poległo wtedy 11 żołnierzy 201 pp. Na pomniku mamy 8 nazwisk i 2NN, czyli już jednego brakuje. Na „Liście…” mamy wyszczególnione nazwiska 11 żołnierzy. Na dodatek oba wykazy się różnią. Na pomniku mamy Wincentego Godlewskiego i Czesława Prażmowskiego, ale na „Liście…” ich nie ma. Figurują tam za to: Zygmunt Makowski, Tadeusz Pesta, Stefan Różański, Eugeniusz Stochelski i Marian Wilamowski. Przy wszystkich, jako miejsce zgonu podany jest Ciechanów. I to nie koniec rozbieżności Henryk Gutowski występuje na „”Liście…” dwa razy. Jako Gutowski i jako Sutowski. Wątpliwości są też z innymi poległymi z 201 pp, tego samego 19.08.1920 roku. Okazuje się, że według danych z „Listy…” pułk odniósł wtedy straty w Cieksynie, Ciechanowie i Cieszynie! A gdzie rzeczywiście był? Rano jeszcze pod Marusami i poszedł w kierunku Ciechanowa. Tego dnia nie walczył ani w Ciechanowie, ani w Cieksynie, ani tym bardziej w odległym Cieszynie.
Coś tu dobrze nie gra, a mamy przecież do czynienia z mogiłą, która była oznaczona nazwiskami w 1920 roku. Nazwiska się nie zgadzają, to może chociaż można ustalić gdzie ich pochowano po ekshumacji? Logika wskazywałaby, że zostali przeniesieni na cmentarz parafialny w Ciechanowie, bo ten jest najbliżej. Jednego z poległych na pewno przeniesiono. 17-letni ochotnik ze Skierniewic – Józef Mańkowski - pochowany jest w indywidualnej mogile. Czy jego koledzy pochowani są w mogile zbiorowej? Możliwe, ale na pewno nie wszyscy. Por. Tadeusz Wrześniewski i plut. Stefan Łoziński pochowani są w grobach rodzinnych na Starych Powązkach w Warszawie. Wrześniewskiego pochowano tam już 30 sierpnia 1920 roku, czyli jego zwłoki zabrano bezpośrednio z pola walki. Nie można wykluczyć, że i inni spoczywają w swoich rodzinnych miejscowościach.
Jedna mogiła, wydawałoby się dobrze udokumentowana, a tu tyle wątpliwości. Nie lepiej jest w przypadku innych poległych na północnym Mazowszu.
Poseł na sejm ustawodawczy, por. Aleksander Napiórkowski, według „Listy…” miał 18.08.1920 polec w Ciechanowie. W rzeczywistości został ciężko ranny pod Gołyminem. Został ewakuowany do szpitala w Modlinie, gdzie zmarł, a pochowany jest w Łodzi. Nic nie pasuje oprócz numeru jednostki.
Szeregowy Andrzej Klimowicz z mińskiego pułku piechoty miał polec w Ciechanowie 5.07.1920 r. Tylko ta jednostka nigdy nie działała w rejonie Ciechanowa, a na dodatek w tym czasie miasto było na dalekich tyłach. Jego pułk w tym czasie walczył w okolicach… Ciechanowca!
Miejmy nadzieję, że nikt nie wpadnie w Ciechanowie na taki pomysł, żeby na bratniej mogile nieznanych żołnierzy nanosić nazwiska na podstawie wyciągu z „Listy…”.
Niestety, ale takie bzdury zostały już zrobione choćby w Nasielsku, a ostatnio w Sochocinie.
Na cmentarzu parafialnym, przy zbiorowej mogile nieznanych żołnierzy poległych w 1920 roku kilka dni temu pojawiły się imienne tablice. Tak, przepisane z „Listy strat…”.
Tym razem robotę przepisywacza zrobił IPN. Znaleziono 16 nazwisk przy których jako miejsce zgonu figuruje Sochocin i te nazwiska zostały uwiecznione w kamieniu. 16, a w rzeczywistości na „Liście…” jest ich 17. Pominięto szer. Władysława Kapustkę z 120 pp, który zmarł z ran w Sochocinie. Tak, wiem, że ten pułk w tej okolicy nie walczył, ale 145 pp nie posiadał własnego batalionu zapasowego i uzupełniał go właśnie 120 pp.
W dniach 14-15 sierpnia w Sochocinie i okolicach walczył 145 pp. Uderzył on od strony Mystkowa na wschód, prosto w prawe skrzydło bolszewickiej 4 DP. 14.08 w walkach zajął Gutarzewo i Sochocin. 15.08 rano ruszył na Kondrajec, Karolinowo i Nowe Miasto. 16.08 rano był już w okolicach Gutkowa, w gminie Sońsk. Na tablice nagrobne wpisano tylko poległych w Sochocinie, a gdzie spoczywają polegli w Gutarzewie, Kondrajcu czy Karolinowie? Tego nie wie nikt. Poza tym, jeśli jakiś żołnierz 145 pp poległ 17.08 to raczej pod Łopacinem lub Sarnową Górą niż w Sochocinie. Ale trzeba pamiętać, że data również może być obarczona błędem.
Pozostaje też pytanie gdzie pogrzebano poległych żołnierzy z 49pp, którzy bronili się nad Wkrą tuż pod Sochocinem. A co się stało z ułanami walczącymi pod Milewem i Żelechami?
Wspomniana wyżej komisja lustrowała też powiat płoński. W raporcie napisane jest: „w Sochocinie – na cmentarzu pochowano 24 trupy przewiezione ze wsi Biele”. Czyli we wrześniu 1920 roku było tam pochowanych więcej poległych żołnierzy niż to stwierdził IPN w 2019 roku (wtedy była wydana opinia).
Za dużo pytań, na które nie ma prostych odpowiedzi. Łatwiej było przepisać 16 z „Listy…”. Niestety, ale to jest zwykłym partactwem i kłamstwem historycznym. Nie ma dziś możliwości naniesienia na mogiłę zbiorową nazwisk poległych. Nie ma wiedzy ilu poległych spoczywa w tym grobie, nie ma żadnego dokumentu potwierdzającego tożsamość poległych, nie ma nic oprócz powszechnej wiedzy, że w tym konkretnym miejscu spoczywają żołnierze WP, polegli w sierpniu 1920 roku.
IPN spartolił robotę, ale wykonawcy dołożyli też coś od siebie. W opinii IPN-u trafiła się literówka. Przy nazwisku jednego z poległych zamiast 145 napisano 149. Takiego pułku wtedy nie było w WP, a tym bardziej w rejonie Sochocina. Tam walczyła 18DP, a jej pułki nosiły numery: 42, 49, 144 i 145. Były to pułki piechoty strzelców kresowych. W opinii IPN było tylko wpisane – pułk strzelców. Wykonawcy rozwinęli to. W przypadku 145 pp napisali pułk strzelców kresowych, co jest poprawne. W przypadku tego błędnego wpisu dopisali „strzelców huculskich”. Bzdura do kwadratu. Walczący pod Sochocinem 49 ppsk nazwę huculski otrzymał dopiero w 1938 roku. Wtedy jego nazwa został zmieniona na 49 huculski pułk strzelców. W 1920 roku żadnej huculskiej jednostki w WP nie było, ale miejscowi fachowcy wiedzą lepiej. Ręce opadają.
Zbliża się rocznica i wielu zadaje sobie pytanie prosto z piosenki Młynarskiego - „Co by tu jeszcze s...ć panowie”? Co następnego w kolejce? Sarnowa Góra? Jaskółki ćwierkają, że szykowana jest tam historyczna megabzdura. Za pomysłodawców i ich ułaskawionego patrona trzymamy kciuki, bo czeka ich ogólnopolska sława, wręcz jak Misiewicza, który na polach tej samej Sarnowej Góry zyskał wiekopomną sławę.

Komentarze
Skomentował Jarosław Nowowiejski |
O matko i córko! To dranie, oj dranie!
A serio to należałoby tych wszystkich gamoni obciążyć kosztami tych bzdur, bo łatwo się nie swoje wydaje. Prawo niestety wciąż po ich stronie i robią co chcą jak są u źródełka. HWDP gamoniom!
Dodaj komentarz