przez RR
przez XY (0 komentarzy)
W kamiennym kręgu tablic
8 października, w Muzeum Szlachty Mazowieckiej odbyła się ciekawa konferencja, poświęcona Straży Granicznej. Można by się zapytać, ale dlaczego w Ciechanowie. Przecież obecnie nie ma tu nawet placówki tej służby. Owszem teraz nie ma, ale w okresie międzywojennym w Ciechanowie znajdowała się jedna z najbardziej kluczowych jednostek - Mazowiecki Okręgowy Inspektorat Straży Granicznej. Podlegał on bezpośrednio pod Komendę Główną Straży Granicznej. To z Ciechanowa kierowano ochroną 430-kilometrowego odcinka granicy z Prusami Wschodnimi.
Ciekawy, praktycznie nieznany epizod ciechanowskiej historii. Niecierpliwie będę czekał na materiały z konferencji, a szczególnie na referat dr. Sobczaka, w którym omówiony jest szereg dotychczas nieznanych dokumentów.
Rangę konferencji podkreślała liczna obecność przedstawicieli Straży Granicznej, w tym komendanta Nadwiślańskiego Oddziału SG. Były również występy Orkiestry Morskiego Oddziału SG. Fajna impreza, i mam nadzieję, że za rok zostanie powtórzona.
Wracając jednak do naszego ciechanowskiego grajdołka warto zauważyć, że "zaszczyciło" ją, aż trzech kandydatów na prezydenta miasta. Pojawili się i jeszcze szybciej ulotnili. Z przedstawicieli lokalnych władz do końca dotrwał tylko starosta.
W sumie to niech żałują, że wyszli, bo na sam koniec konferencji zrobiło się wesoło: Głos zabrał Eugeniusz Sadowski, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Ciechanowskiej:
"(...) Chcę złożyć pewną deklarację, zainspirowany przez kolegę Andrzeja Piotrowskiego obecnego tu obecnie. Mianowicie chcemy ufundować tablicę na budynku, jeżeli obecny właściciel pozwoli ... Nie pozwoli? ... Ale będziemy negocjować!(...)"
Nie wytrzymałem i ryknąłem śmiechem. Znając dokonania TMZC w "kamieniowaniu" miasta miałem chyba ku temu powody.
Tak już na poważnie, to może zamiast fundować kolejne tablice towarzystwo wzięłoby się za porządkowanie tego, czym w ciągu pół wieku swojej działalności zaśmieciło Ciechanów? Wywieszono wiele tablic, które z prawdą historyczną mają niewiele, a niektóre nawet nie mają nic wspólnego. Dobrym przykładem jest odsłonięty w 2013 roku pomnik brakoróbstwa, jakim jest tablica na ratuszu. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nakazała usunięcie tego gniota, a on dalej sobie wisi.
Nic nie przebije jednak ufundowanej przez TMZC w 1980 roku tablicy na poczcie. Ku czci i chwale własnej i Ciechanowa "regionaliści wymyślili wydarzenie, które nigdy nie miało miejsca i uczczono je tablicą. Miał Gdańsk obronę poczty, to ma i Ciechanów.
Można też zrobić porządek z dwoma autentycznymi potworkami, jakie dzięki TMZC straszą ciechanowian. Jeden to popularna "wrona", oficjalnie zwana "orłem", a przez złośliwych "brojlerem". Drugi, to tablica w miejscu siedziby ciechanowskiego Gestapo. O "wronie" nie ma co wiele pisać. Temat jest powszechnie znany i chyba każdy ciechanowianin ma wyrobioną opinię o tym blaszanym potworku. Moim skromnym zdaniem nie tylko jest to wyjątkowo brzydki monument, będący kwintesencją czasów słusznie zwanych niesłusznymi, ale na dodatek wystawiony jest w takim miejscu, że uwłacza pamięci ofiar obozu NKWD.
Arcyciekawym tematem za to jest umieszczona przy ulicy 17 Stycznia tablica, "zwieńczona" głazem narzutowym. O tym jeszcze nie pisaliśmy, a warto.
W okresie okupacji, w dwóch białych domach usytuowanych przy ówczesnej ulicy Targowej, dzisiaj znanej, jako 17 Stycznia zorganizowała siedzibę placówka Gestapo.
Wielu mieszkańców Ciechanowa i okolic miało wątpliwą przyjemność skorzystać z gościny w tych budynkach. Zazwyczaj nie były to miłe i przyjacielskie pogawędki, a brutalne przesłuchania, często połączone z biciem i torturami. Aresztowani byli tam doprowadzani z więzień znajdujących się w piwnicach ratusza i budynku przy ulicy Śląskiej 8.
Dla Niemców akceptowalna była każda metoda zmierzająca do fizycznego i psychicznego złamania przesłuchiwanych. Katowali człowieka do nieprzytomności i odsyłali do więzienia. na krótki "odpoczynek". Wielu aresztowanych zmarło w budynkach Gestapo podczas tortur. Inni dokonali swojego żywota już w więziennych kazamatach.
Nazwisk większości nie znamy. Po wojnie nie prowadzono bowiem szczegółowych badań odnośnie działalności ciechanowskiego Gestapo, a zachował się całkiem spory zespół archiwalny. Z drugiej strony, po zapoznaniu się z niektórymi gestapowskimi dokumentami nie dziwię się, że przez prawie 70 lat ciechanowskie elity unikają tematu jak ognia. Nie są to przecież dokumenty sławiące dzielnych żołnierzy ruchu oporu, lecz raczej dowody ludzkiej słabości, wad charakteru. Nikt nie chciałby, żeby jakieś wstrętne pismaki wytykały, że dziadek, czy babka zostali złamani przez Gestapo i mówili wszystko, co wiedzieli, a nawet jeszcze więcej.
Przez lata temat ciechanowskiego Gestapo i jego ofiar był zamiatany pod dywan, a jedynymi zainteresowanymi tymi materiałami byli oficerowie śledczy UB i NKWD, którzy wykorzystali je do ścigania zarówno członków patriotycznego podziemia jak i konfidentów Gestapo.
Dopiero 18 lat po wojnie spróbowano "upamiętnić" ciechanowskie ofiary Gestapo. 17 stycznia 1963 roku na jednym z gestapowskich budynków odsłonięto marmurową tablicę o następującej treści:
W TYM I NASTĘPNYM DOMU GESTAPO TORTUROWAŁO TYSIĄCE PATRIOTÓW BOJOWNIKÓW O WYZWOLENIE NARODOWE I SPOŁECZNE
TU ZMARLI MĘCZEŃSKĄ ŚMIERCIĄ
*Ppłk. ANTONI TORF-ZAŁĘSKI* DOWÓDCA B.CH. NA PÓŁNOCNYM MAZOWSZU
*MICHAŁ GWIAZDOWICZ* ŻOŁNIERZ G.L.
*ADAM CHROSTEK* CZŁONEK K.P.P.
*WŁADYSŁAW SOKÓŁ* DZIAŁACZ SPOŁECZNY
ORAZ WIELU INNYCH PATRIOTÓW.
Z TEGO MIEJSCA WYWOŻONO TYSIĄCE LUDZI DO OBOZÓW ZAGŁADY.
T.M.Z.C. 17-I-1963
Oficjalnie fundatorem tablicy było Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowskiej. W rzeczywistości inicjatywa wyszła ze środowiska starych ciechanowskich komunistów. Takich prawdziwych, jeszcze przedwojennych. Próżno na tej tablicy szukać nazwisk żołnierzy AK, czy NSZ. Byli przecież wtedy politycznie niesłusznymi zaplutymi karłami reakcji.
Warto jednak spróbować ustalić, jak wyglądały kulisy tworzenia tej tablicy.
W lipcu 1962 roku w Ciechanowie zorganizowano obchody 20 rocznicy powstania Polskiej Partii Robotniczej. Towarzysze spotkali się. Mieli okazję powspominać stare czasy, gdy walczyli o władzę ludową i ją utrwalali. Jedni snuli wspomnienia o tym, jak to w szeregach UB walczyli z bandami. Inni ronili łzy wspominając, jak to w pamiętnym 1920 roku walczyli z "burżuazyjno-obszarniczą" Polską Piłsudskiego. Kolejni żalili się, że nie mogli normalnie żyć, bo dybano na ich życie i gdyby nie ofiarna postawa żołnierzy KBW i milicjantów, to zginęliby z rąk "reakcyjnych kuładzkich band".
Wśród zebranych był towarzysz Marian Opłatek, stary przedwojenny komunista, a po wojnie kadrowy pracownik PPR i PZPR. Wszystkie zgromadzone dokumenty wskazują, że to on odegrał znaczącą rolę w procesie ustalania tego, co ma się znaleźć na tablicy. Towarzysze ustalili, a towarzystwo przekuło to w kamień.
Warto by jednak szczegółowo przeanalizować umieszczone na tablicy treści.
Dwa pierwsze wersy niewątpliwie są prawdziwe. Gestapo działało w tych dwóch budynkach i torturowało ludzi. Kolejne budzą już wątpliwości. Być może przez te budynki przewinęły się "tysiące" ludzi, ale nie ma żadnego dokumentu, który by to potwierdzał. Nikt nie prowadził takich badań. Jeszcze mniej jest prawdopodobne, by te tysiące były tam torturowane. Całkowicie zaś nieprawdopodobne jest, by to byli sami "patrioci" i to jeszcze "bojownicy o wyzwolenie narodowe i społeczne". Dlaczego? By udzielić odpowiedzi na tak postawione pytanie trzeba ustalić, co wtedy, w 1962 roku, towarzysze rozumieli pod tymi pojęciami.
Wśród materiałów ze spotkania PPR-owców jest panegiryk sławiący postać ciechanowianina, Marcelego Nowotki. Wśród wszystkich ochów i achów jest również taki: "Jego szczery internacjonalizm wypływa z głębokiego umiłowania ludu polskiego, z niezłomnego, słusznego przeświadczenia, że tylko zwycięstwo rewolucji socjalistycznej może położyć kres narodowemu i społecznemu uciskowi na ziemiach polskich".
Dla mnie jest aż nadto czytelne, że w tym "wyzwoleniu narodowym i społecznym" chodziło o prawdziwych rewolucjonistów. Nawet nie takich spod znaków PPS-u, bo to było "odchylenie nacjonalistyczno-prawicowe". Co prawda takich "patriotów", politycznie słusznych rewolucjonistów, to na ciechanowskiej ziemi zbyt wielu nie było. Cudownie rozmnożyli się dopiero po styczniu 1945 r., już po tym jak gestapowcy stąd zwiali.
Dalej mamy nazwiska cztery osób, które miały zginąć w budynku Gestapo. Ich dobór w najmniejszym stopniu nie był przypadkowy. Nie znalazł się tam żaden żołnierz AK, czy nie daj Boże NSZ-owiec. Nie byli przecież rewolucjonistami. Towarzysze z PPR obdarzali ich różnymi epitetami, ale słowo patriota tam się nie pojawiało.
Pierwszy jest "Torf", legendarny przywódca ruchu ludowego z północnego Mazowsza. Organizator i żołnierz Batalionów Chłopskich. Zatrzymany podczas przekraczania granicy został przewieziony do Ciechanowa i poddany długiemu i brutalnemu śledztwu. Można o nim się całkiem dużo dowiedzieć z książki Fijałkowskiego "Pod kryptonimem "Wkra"". Zawarte są tam, m.in. fragmenty relacji Leona Cichockiego ps. "Cieśla", który wspomina, że "Torf" zmarł 13.05.1943 r., około godz. 21 na jego rękach w celi więziennej. A to oznacza, że najprawdopodobniej w Ratuszu, gdyż tam przetrzymywano więźniów z zarzutami politycznymi. Pozostaje jeszcze kwestia nazwiska. Był to Antoni Załęski ps. "Torf", a nie Antoni Torf-Załęski. O jego śmierci z rąk Gestapo było głośno w 1948 roku, kiedy ekshumowano jego mogiłę z cmentarza przy ulicy Płońskiej i z dużą pompą jego szczątki zostały przeniesione do Żurominka.
Następni trzej, to już towarzysze walki tow. Opłatka.
*1. Michał Gwiazdowicz (junior)*, syn znanego działacza, powojennego wojewody poznańskiego i warszawskiego, założyciela PPR na ziemi ciechanowskiej, radykalnego działacza chłopskiego. Starszy Gwiazdowicz zmarł na kilka dni przed zjazdem ciechanowskich PPR-owców, co musiało odbić się szerokim echem wśród starych towarzyszy.
W trakcie samego zjazdu wspominano postać jego syna Michała, który pomimo bardzo młodego wieku zaangażował się w działalność Armii Ludowej. Młody wiek, gorąca głowa sprzyjały dekonspiracji. W efekcie ciechanowskie Gestapo doskonale zdawało sobie sprawę z działalności młodego Gwiazdowicza i go poszukiwało. Niemcy znali jego sposób działania i wszelkie przeprowadzone bez jakiegokolwiek przygotowania, bez jakiekolwiek finezji akcje przypisywano Armii Ludowej. Gwiazdowicza łączono ze sprawą Adasia Rzewuskiego. Podejrzewano również i to nie bez powodu, że stał on za sprawą zamordowania niemieckiego ogrodnika w Pęchcinie. Podczas jednej z potyczek z żandarmerią niemiecką Michał Gwiazdowicz odniósł rany, które nie chciały się goić. Pod zmienionym nazwiskiem umieszczono go w szpitalu i to ciechanowskim, tam gdzie wcześniej czy później musiał natknąć się na kogoś znajomego. Przykład wyjątkowej fachowości konspiratorów. Gestapowcy oczywiście dowiedzieli się o tym, zabrali go ze szpitala i poddali leczeniu według swoich metod. Pacjent zmarł. Niestety nie wiemy, kiedy i gdzie. Zwłoki zostały odnalezione tuż po wojnie w ogrodzie Petrykowskiego (znajdował się za siedzibą Gestapo) wśród 17 innych ofiar hitlerowskiego terroru.
Jeszcze w 1962 roku towarzysze z PPR nie mogli się pogodzić z bezsensowną śmiercią młodego Gwiazdowicza. Sławili go za odwagę podczas śledztwa, bo nie było później masowych aresztowań wśród PPR-owców. Uważali, że wschodząca gwiazda ruchu rewolucyjnego nie mogła sama wpaść w niemieckie ręce. Musiał być jakiś sprzedawczyk i to nie spośród nich, a na pewno z AK! "Sypiącym" według tow. Opłatka był, powiązany z AK, Szmit z Pęchcina. Według niego w kilka dni po aresztowaniu "zginęli w torturach tow. Gwiazdowicz i Ob. Szmit". Skąd miał takie informacje – nie wiem. Faktem jednak jest, że w 1944 roku Niemcy aresztowali zamieszkałych w Pęchcinie dwóch braci o tym nazwisku. Obaj po śledztwie zostali wysłani do obozu w Działdowie. Według Gestapo jeden był członkiem AK, a drugi AL i to ten drugi miał powiązania z Gwiazdowiczem. Ba, zachowane są również zeznania, jakie zostały wyduszone z tego AK-owca. Nazwisko Gwiazdowicza tam nie pada. AL-owiec zginął pod Ostródą podczas ewakuacji obozu, a AK-owiec zmarł dopiero w 2002 roku. Pokręcone są ścieżki partyjnej logiki.
*2. Adam Chrostek* w okresie międzywojennym był aktywnym komunistą, członkiem KPP i organizatorem strajków w Ciechanowie. Warto tu wspomnieć, że w tym okresie Komunistyczna Partia Polski utrzymywała na terenie powiatu ciechanowskiego 7 płatnych agentów. W 1932 roku, po jednym ze strajków za działalność wywrotową, został skazany na 4 lata więzienia. Wraz z nim skazano, m.in. Michała Gwiazdowicza i Mariana Opłatka. Kolejnym wyczynem duetu Chrostek-Opłatek było wejście w skład zarządu Związku Zawodowego i doprowadzenie w 1937 do największego w historii Ciechanowa strajku, który zakończył się krwawymi zamieszkami. Po nim 25 osób, w tym nasi dwaj bohaterowie zostali skazani.
Obaj towarzysze partyjni na kartach historii ponownie pojawiają się w okresie okupacji, jako organizatorzy PPR w Ciechanowie. Opłatek organizuje komórkę partyjną na terenie koszar, Chrostek w grudniu 1943 roku organizuje taką na terenie Śmiecina. Ponadto dostarcza literaturę do wszystkich komórek partyjnych na terenie miasta i okolic. Po latach towarzysze przyznali, że ich działalność miała na celu głównie "izolowanie młodych od wpływów AK". W działalność partyjną zaangażowana jest również żona Chrostka, Marianna. W ich domu odbywa się nawet zebranie założycielskie Powiatowej Rady Narodowej. Chciałoby się powiedzieć zasłużony towarzysz, którego postać powinna być po wojnie sławiona. Nie ma jednak o nim wzmianki w żadnych z hagiograficznych opracowań, nie figuruje w spisach działaczy robotniczych. Całkowita cisza. Cóż takiego mogło się stać, że towarzysze od niego się odwrócili? Zagadka. Pierwsze światło rzucił akt zgonu. Okazało się, że Chrostek zmarł w Ciechanowie 17 stycznia 1945 r – zabity przez … (nieczytelne). Czyżby zabili go "wyzwoliciele"? To by wiele wyjaśniało.
Cisza odnośnie tej postaci została przerwana w 1962 roku przez tow. Opłatka, podczas zjazdu działaczy PPR. Wspominał on wielkie zasługi swojego partyjnego kolegi. W tym okresie pojawiają się pierwsze informacje o uwięzieniu Chrostka przez Gestapo. Według towarzyszy miał on być zamordowany w grudniu 1944 roku, po długim śledztwie. Według pisemnego oświadczenia żony – w ostatnich dniach okupacji. Chciałoby się zapytać kto, kiedy i gdzie zabił Adama Chrostka? Oprócz napisu na tablicy nic nie wskazuje, żeby zginął w budynku Gestapo.
*3. Władysław Sokół*. Według tow. Opłatka został on aresztowany w koszarach za współpracę z PPR. Miał on być członkiem RPPS (Robotnicza Partia Polskich Socjalistów). Podobnie jak w przypadku pozostałych dwóch działaczy Opłatek stwierdza, że Sokół zginął na torturach, ale nikogo nie wydał, bowiem nie było aresztowań wśród członków PPR.
W archiwum ciechanowskiego Gestapo zachowały się akta sprawy IV 1b 39144g. Dotyczą one rozbicia organizacji bojowej tworzonej przez ciechanowskich socjalistów. To do tej sprawy został zatrzymany Władysław Sokół. Aresztowano wtedy sporo osób. Po przesłuchaniach zostali dołączeni do grupy zakładników zamordowanych 3.07.1944 r. na Pęchcinie.W tej sprawie był również poszukiwany przez Gestapo Marian Opłatek. Oj konspiratorzy. Również i w sprawie Władysława Sokoła nie jest jasnym, gdzie został zamordowany. Pewna jest jedynie data jego śmierci – 29.05.1944 r.
Nie mogę się zgodzić z ostatnimi dwoma wersami o tysiącach ludzi wywożonych stamtąd do obozów zagłady. Taki fakt nie miał bowiem miejsca. Z terenu Ciechanowa do obozów zagłady (Vernichtungslager) zostali wywiezieni jedynie ciechanowscy Żydzi. Rzeczywiście były ich tysiące, jednak nie byli oni wywiezieni z siedziby Gestapo.
Pod koniec lat 80 XXw., w związku z przebudową ulicy 17 Stycznia jeden z budynków Gestapo został wyburzony. Znajdująca się na nim tablica została przekazana do muzeum do depozytu, a jakaś bardzo mądra głowa zrobiła maszkarę, którą możemy dzisiaj „podziwiać”.
TMZC proponowała zostawić fragment oryginalnej ściany budynku i na niej ponownie zawiesić tablicę z 1963 roku. Mądra głowa zrobiła nową, tym razem granitową. W stosunku do treści zmieniono pierwszy wers. Obecnie brzmi on: "W tym miejscu i następnym domu". O takich drobiazgach, że przy niektórych literach zabrakło tzw. ogonków nie ma nawet co wspominać. Skandalem natomiast jest, że ta nowa tablica podpisana jest, jakby była umieszczona tam w 1963 roku. Tablica została przykryta głazem narzutowym, który w 1989 roku został uznany za pomnik przyrody. Ogólny efekt estetyczny jest straszny. To jest po prostu obrzydliwe.
Działka, na której stoi ta maszkara jest miejska. Obecnie stojący tam potworek został ufundowany przez władze miejskie, za czasów jednego z tegorocznych kandydatów na prezydenta. Przez 25 lat wolności wychwalanej przez odchodzącego prezydenta nie zrobiono z tym nic. Nic, by godnie uczcić ofiary gestapo. Prawdziwych patriotów zamordowanych przez hitlerowskich zbirów, a nie agentów obcej władzy. 25 lat od rozpoczęcia dekomunizacji, a w samym centrum Ciechanowa stoi maszkara sławiąca, m.in. członka Komunistycznej Partii Polski.
Wstyd!
Komentarze
Dodaj komentarz