przez RR
przez XY (0 komentarzy)
Wyzwolenie?
Zgodnie ze wcześniejszymi informacjami 17 stycznia o godzinie 12.00 rozpoczęły się obchody rocznicy wyzwolenia Ciechanowa. Gdzie? Pod tablicą umieszczoną na Ratuszu. Dlaczego w tym miejscu? Dlaczego takie obchody w ogóle miały miejsce? Na to pytanie ciężko znaleźć zadowalającą odpowiedź. Myślę, że zadaje je sobie każdy ciechanowianin, mający choćby szczątkową wiedzę historyczną. Z jednej strony 17 stycznia oznacza dla ciechanowian zakończenie krwawej okupacji hitlerowskiej, za którą zapewne nikt nie tęskni. Z drugiej to, co się stało trudno nazwać wyzwoleniem.
W samym procesie „wyzwalania” wielu ciechanowian straciło życie, a krwawych, zaciekłych walk tu nie było. Przy okazji wiele osób zostało „wyzwolonych” ze swojego mienia, a niejedna ciechanowianka utraciło także coś innego. Pisząc mienie nie mam na myśli jedynie jakiś bardzo wartościowych przedmiotów, ale również takie drobiazgi, jak powiedzmy ostatnie buty.
Wyzwoliciele szybko rozwinęli skrzydła i niejeden mieszkaniec ziemi ciechanowskiej miał wyjątkową okazję odbyć niezapomnianą podróż do ZSRR „Pociągiem Przyjaźni”, w bydlęcych wagonach. Wielu w jedną stronę.
„Wyzwoliciele” byli bardzo oszczędni. Przecież, jeśli Niemcy mogli trzymać Polaków w celach pod Ratuszem i przy ulicy Śląskiej 7 to, czemu oni nie mogli robić tego samego –przecież cele były gotowe.W efekcie pierwsi nasi rodacy trafili tam już w dniu „wyzwolenia”. Jeszcze dobrze nie wystygły trupy poprzednich „lokatorów”, a już nowa władza zadbała, by cele nie stały puste. Tego drobnego epizodu oczywiście nikt i nic nie upamiętnia. Nie ma nawet najskromniejszej tabliczki na ratuszowym murze.
Nie ma też nigdzie w mieście choćby wzmianki o obozie NKWD, w którym nasi „wyzwoleni” rodacy czekali na wywózki, a znajdował się on u zbiegu ulic Jesionowej i 17 stycznia. Nawet nazwa tej drugiej ulicy jest wyrazem hołdu dla „wyzwolicieli”, a biorąc pod uwagę, że wiodła do obozu - szyderstwem z „wyzwolonych”.
Co tam jednak pisać o symbolicznym upamiętnieniu ofiar „wyzwolenia”, jeśli nawet ich groby nie są w żaden sposób oznaczone, wprowadzone do właściwych rejestrów, a przecież zgodnie z naszym prawem są to groby wojenne. Cóż, pamięć ciechanowian, a właściwie tych, co w mieście „od zawsze” zajmują się upamiętnianiem rocznic jest albo bardzo zawodna, albo wyjątkowo selektywna.
U schyłku PRL-u, w 1988 roku ci sami działacze uraczyli nas blaszanym potworkiem, stojącym u zbiegu ulic 17 stycznia i Tatarskiej. Nie wiem, czy powinienem nazywać to coś pomnikiem, co by mnie później pewien mistrz dłuta nie prostował, że to jest jednak rzeźba. W każdym razie chodzi mi o tzw. orła, przez złośliwych zwanego „wroną”, a przez prześmiewców „brojlerem”. Brzydkie to, paskudne, ale jest jedynym miejscem w Ciechanowie, gdzie przedstawieni są „wyzwoliciele”. Dla tych, którzy ze wstrętem odwracają głowy od tej maszkary wyjaśniam, że chodzi o postacie przedstawione na prawym skrzydle. Przez lata było to miejsce pielgrzymek z kwiatami w rocznicę „wyzwolenia”. Teraz nawet towarzysze ze stowarzyszenia, które uraczyło nas tym potworkiem nie chcą się tam pojawić. Oj zła to matka, co swego dziecka nie kocha, choćby było najbrzydsze pod słońcem.
W 2014 roku ktoś jednak wpadł na pomysł, aby „wyzwolenie” miasta uczcić pod umieszczoną na ratuszu tablicą. Pomysł zaiste kuriozalny. Cóż mieli wspólnego pomordowani na dziedzińcu ratusza z wyzwoleniem? Nic! Zostali przecież zabici na dzień przed „wyzwoleniem” i to przez Niemców. Nie doczekali się „wyzwolenia”, a my przez 69 lat nie doczekaliśmy się właściwego upamiętnienia ich śmierci. Umieszczona na ratuszu tablica jest bowiem pomnikiem brakoróbstwa, partactwa i świadomego fałszowania historii.
Nikt by złego słowa nie powiedział gdyby kwiaty zostały tam złożone dzień wcześniej, 16 stycznia, w rocznicę ich męczeńskiej śmierci. Tak się jednak nie stało. Pojawia się przy okazji pytanie: dlaczego kwiaty złożono tylko pod tablicą na ratuszu, a nie przy budynku przy ulicy Śląskiej 7? Tam też zginęli Polacy. Zginęli tego samego dnia, podczas tej samej egzekucji. Całe szczęście, że PUK wywiązał się z kontraktu i położył tam jedyną wiązankę, jaka tam leży. Gdyby nie to, to wstyd byłby jeszcze większy.
Sama uroczystość przebiegła spokojnie. Nie było przemówień. Kwiatki zostały złożone. Zwykłych ciechanowian jak na lekarstwo. W sumie taka sztampa, ale już po jej zakończeniu miałem poważną scysję z dwoma czołowymi działaczami Towarzystwa Miłośników Ziemi Ciechanowskiej, odpowiedzialnymi za treści umieszczone na tablicy. Im chciałbym, ku refleksji przypomnieć słowa Cycerona: /„Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare”. /
Komentarze
Dodaj komentarz