przez RR
przez XY (0 komentarzy)
My, radni, wiemy lepiej!
Demokratyczna polityka nie przetrwa zbyt długo w obliczu bierności obywateli, wynikającej z ich politycznej ignorancji i obojętności – Zygmunt Bauman
Niezwykle trafne są te słowa polskiego filozofa. Bierność, obojętność doprowadza do tego, że do władzy dochodzą osoby, które nie są do tego predysponowane. Nie mają wiedzy, kwalifikacji, a świat postrzegają z perspektywy dorożkarskiej szkapy. Zadufani w sobie, pełni przekonania o swojej misji dziejowej i niepotrafiący prowadzić jakiegokolwiek konstruktywnego dyskursu z osobami, które mają inne poglądy.
Tacy ludzie, mimo iż często są wybrani w demokratyczny sposób, to z demokracją nie mają nic wspólnego, a według mojej skromnej osoby są zagrożeniem dla nowoczesnego, demokratycznego państwa.
Na szczęście, co raz więcej Polaków dostrzega, że nie mogą być obojętni wobec spraw publicznych, że trzeba brać sprawy we własne ręce, że trzeba sięgać do mechanizmów demokracji bezpośredniej.
Powstają ruchy obywatelskie, grupy inicjatywne. Nawet pojedyncze osoby pokazują, że można skutecznie walczyć z trapiącymi nas wszystkich patologiami życia społecznego. Tak dzieje się też w Ciechanowie. Co raz więcej osób przełamuje się i bierze czynny udział w życiu naszej małej społeczności.
Niestety nie wszystkim się to podoba, a szczególnie negatywnie nastawieni są ludzie mający niepohamowany apetyt do rządzenia, zwłaszcza ci, którym dziwnym trafem losu udało się dorwać do władzy, mimo iż nie mają ku temu żadnych predyspozycji. Trudno się rozstać z raz zdobytą władzą – prawdziwą, czy urojoną. Jeśli nie ma się poczucia służby społeczeństwu, to ciężko jest oddać nawet ociupinkę tej władzy, a tego żąda społeczeństwo obywatelskie.
W sierpniu tego roku radni nadali nazwy rondom i ulicom położonym wzdłuż pętli miejskiej. Merytorycznej dyskusji nie było nawet wśród radnych. Mieszkańców też nikt nie pytał się o zdanie. Nie ważne czy takie nazwy się podobają, czy są akceptowane, czy nie są bzdurne. Grunt, że tak zdecydowali radni, skupieni w klubie PiS, a oni zawsze mają rację, bo jest ich więcej. Tylko oni głosowali.
Pozostali radni, w ramach protestu nie przystąpili do głosowania. Nie dziwię się im, bo nazwy nadane zostały bez ładu, bez składu, a sama uchwała napisana wyjątkowo niechlujnie. Zmiany były wprowadzane nawet w ostatniej chwili, bo w mediach wyśmiano część pomysłów.
Wielu mieszkańcom nie spodobały się zarówno tryb nadawania nazw, jak i partyjna arogancja. Postanowili skorzystać z nowego mechanizmu demokracji bezpośredniej, jakim jest obywatelska inicjatywa uchwałodawcza. Napisano projekty uchwał. Zebrano wymaganą liczbę podpisów mieszkańców (a można było ich zebrać dużo więcej) i rada miasta musiała się nimi zająć.
Uchwały były dwie. Pierwsza, unieważniająca wcześniejszą uchwałę o nadaniu nazw. Druga o umożliwieniu mieszkańcom miasta zgłaszanie propozycji nazw i nakazująca przeprowadzenie konsultacji. Radni PiS stanęli przed dylematem i ze wszystkich możliwości wybrali chyba najgłupsze rozwiązanie. Radni Racki i Rutkowski przygotowali wystąpienia, które odczytali podczas sesji. Fajne były, tylko mało merytoryczne, a raczej nastawione na emocje. Podczas przemowy radnego Rutkowskiego nawet się wzruszyłem, bo łaskawie, aczkolwiek ogródkami, cytował nasze artykuły na ten temat, nazywając poruszane wątki „medialnym biciem piany”. Chciałbym się zrewanżować równie wspaniałym komplementem, bo niewątpliwie ma talent homiletyczny.
Po tych dwóch, zaplanowanych wcześniej wystąpieniach przewodniczący rady miasta próbował nie dopuścić do dalszej dyskusji. Według niego temat został gruntownie przeanalizowany w ramach komisji i to jeszcze w sierpniu. To nic nieznaczący szczegół, że obywatelski projekt uchwały wpłynął dopiero w październiku. Ważne, że radni klubu PiS przedyskutowali poprzednią uchwałę i teraz już żadnej refleksji być nie musi.
Pozostali radni nie dali się jednak zwieść i zaczęła się dyskusja. Choć decyzja zapadła wcześniej to powiedzenie, że ta dyskusja nie miała sensu byłoby lekko niesprawiedliwe. Nie przekonała ona radnych klubu Prawo i Sprawiedliwość, ale mieszkańcom Ciechanowa daje doprawdy wiele. Radni PiS zagłosowali za odrzuceniem obu projektów, a nad tym by nikt się nie wyłamał z dyscypliny osobiście czuwał nowy-stary poseł, Robert Kołakowski.
Moim zdaniem był to zamach na społeczeństwo obywatelskie, zamach na demokrację.
Długo zastanawiałem się czy analizować i komentować wypowiedzi radnych, ale chyba nie ma to większego sensu. Nagrania z sesji dostępne są już w sieci i każdy mieszkaniec może je, na spokojnie, obejrzeć i wyciągnąć własne wnioski.
Wolę kontynuować „medialne bicie piany”, jak to określił radny Rutkowski i na konkretach przypomnieć kilka głupot, jakie w tej kadencji odstawili nasi radni w ramach radosnej twórczości nazewniczej.
W rejonie ulicy Kąckiej nadano nazwy kilku planowanym ulicom. Jedna z nich otrzymała dziwną nazwę: Wybiegowa. Mam nadzieję, że jest to tylko nazewnicza niezręczność, a nie upamiętnienie noszącego to nazwisko pułkownika NKWD.
Ulicy łączącej ulice Wojska Polskiego z Pułtuską nadano imię senator Janiny Fetlińskiej. Radni PiS uważają, że w ten sposób uhonorowali zmarłą. Tak się jednak dziwnie składa, że nowa ulica ma swoją historię. To tam, w stojącym przy niej budynku 6 listopada 1942 roku hitlerowcy dokonali potwornej zbrodni. Zamordowano wtedy 68 ciechanowian: mężczyzn, kobiet i dzieci. Czy znana ze swojej wrażliwości pani senator pozwoliłaby by jej nazwisko zostało wykorzystane do nazwania takiego miejsca? Nie sądzę. I jeszcze ta wszechogarniająca tytułomania. Tutaj senator, a na pętli mamy też wojewodę i kaprala.
O ile jeszcze mogę zrozumieć tytuł dla pani Fetlińskiej, bowiem w chwili śmierci była senatorem, to rondo wojewody Wojdyły budzi mój protest. Wojewodą w Polsce się bywa. Jest to stanowisko w administracji państwowej, a nie tytuł przysługujący przez całe życie i nawet po śmierci. Pan Andrzej Wojdyło funkcję wojewody pełnił zaledwie przez trzy lata.
Rondo kaprala Grzesia jest kolejnym przykładem tytułomanii. Pan Józef Grześ w stopniu kaprala walczył we wrześniu 1939, a później żył długo i szczęśliwie. Tak się jakoś utarło w polskich zwyczajach nazewniczych, że stopnie podoficerskie podaje się, by wskazać, że dana osoba zginęła/poległa pełniąc służbę wojskową.
Panu Grzesiowi stopień wojskowy dodano, a zapomniano go w przypadku Mieczysława Kurzypińskiego, który poległ w 1920r. podczas walk pod Oranami na Litwie. Był żołnierzem w służbie czynnej i stopień wojskowy mu się należy. Jakby ktoś nie wiedział, to był plutonowym.
Wyliczanie błędów i nieścisłości można by kontynuować, gdyby tylko był ktoś chętny do słuchania.
Pewnie za ten tekst zostanę odsądzony od czci i wiary, bo nie dość, że mam inne niż większość radnych poglądy, to jeszcze cytuję starego komucha, który został już okrzyknięty wrogiem narodowym, a to musi znaczyć, że pewnie też jestem komuchem i to na pewno starym. Pół żartem, pół serio czekam na nazwanie jakiejś ulicy imieniem Sierotki Marysi i 12 Krasnoludków. Źle napisałem? Było ich tylko siedmiu? Nie szkodzi. W Ciechanowie, jak struktury partyjne zdecydują, że ma ich być 12, to będzie 12. I jak mawiał prezes Kaczyński: "Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają"
Artykuł został opublikowany w Tygodniku Ilustrowanym nr 41/2015 z dnia 3.11.2015r. [str. 6]
Komentarze
Dodaj komentarz