przez RR
przez XY (0 komentarzy)
Ulica Sienkiewicza - zmiany po debacie?
Bladym świtem wyrwał mnie ze snu dzwonek telefonu. Odebrałem i wiadomość była zatrważająca. Na Sienkiewicza widziano Straż Miejską. Wiedząc, co na temat ich pracy było powiedziane na debacie o bezpieczeństwie natychmiast wróciłem do świata żywych, błyskawicznie się ubrałem i pognałem. Myślałem, że ich już nie zastanę, ale byli, stali na wysokości przedszkola i, co najważniejsze, nie siedzieli w samochodzie, ale pracowali. Poobserwowałem ich działania i rzeczywiście gonili łobuzów, którzy jeździli po chodniku - działalność godna pochwały.
W końcu ma on służyć pieszym, a nie szalonym kierowcom, którzy nie dość, że stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi, to jeszcze niszczą zieleń i zarywają wyremontowany dużym nakładem środków finansowych chodnik. Sama obecność strażników tak zestresowała jedną z mieszkanek, że uderzyła zderzakiem w leżący na trawniku wielki kamień. Czasami sama obecność „władzy” ma efekt profilaktyczny.
Nie wszystko było jednak tak, jak by się chciało – jak widać na zdjęciu samochód służbowy Straży Miejskiej zaparkowany był w miejscu, gdzie powinna rosnąć trawa, a oni sami, zanim tam zaparkowali, przejechali niezły kawałek wzdłuż chodnika.
Nie chcąc im przeszkadzać w pracy przeszedłem się pod dworzec PKS, niedaleko, jakieś 200 metrów od miejsca gdzie stali strażnicy. To, co zobaczyłem woła o pomstę do nieba. Nie wiedziałem, czy znajduję się na chodniku, czy na środku ruchliwej jezdni. Samochody poruszające się całą szerokością chodnika, parkujące w kilku rzędach, wjeżdżanie wzdłuż pasów dla pieszych itp., itd. Najlepiej sytuację chyba zobrazują załączone zdjęcia, ale skandalem jest fakt, że tego typu naruszenia bezpieczeństwa popełniane są nawet przez pojazdy oznaczone jako Nauka Jazdy! A zgodnie ze starym polskim przysłowiem: „Czym skorupka za młodu nasiąknie…”. To nie byli sami instruktorzy. Tak wjeżdżali też kursanci!!!
Chciałem strażnikom pokazać, co się dzieje pod dworcem, ale niestety, kiedy jakieś 20 minut później wracałem tą samą drogą już ich tam nie było.
Skorzystałem z okazji, że jestem w tej okolicy i sprawdziłem czy być może zostały usunięte jakieś inne problemy, które zostały zgłoszone podczas debaty o bezpieczeństwie. Gdzie tam. Samochody, jak były zaparkowane w niedozwolonych miejscach, tak dalej stoją. Jeden, od co najmniej dwóch tygodni, stoi w tym samym miejscu, a jest to trawnik.
Miałem nadzieję, że chociaż rozwiązano problem odsłoniętych przewodów i bezpieczników w lampach - częściowy sukces. Na dwóch lampach założono osłony z blachy i umocowano je plastikowymi opaskami kablowymi. Elektrykiem nie jestem, ale coś tam o technice wiem i takie rozwiązanie śmierdzi mi obrzydliwą prowizorką. Po wiedzę przejechałem się później do „Energi”. Pana zajmującego się oświetleniem ulicznym w Ciechanowie nie udało mi się zastać (firma z Ojrzenia), ale jego kolega z Mławy wyjaśnił mi, że tego typu zabezpieczenia wykonuje się z taśmy nierdzewnej, jej byle czym się nie uszkodzi, a plastikowe to mogą pękać na mrozie i znowu będzie bezpośrednie zagrożenie. Pozostało mi się z tym tylko zgodzić. Tym bardziej, że takie rozwiązanie stosowane jest na wielu latarniach w Ciechanowie.
Nie mniej jednak fakt, że podjęto jakąkolwiek próbę zabezpieczenia odsłoniętych przewodów jest godny pochwały. Gdyby tak jeszcze sprawdzono latarnie choćby w najbliższej okolicy, a na przykład przed dworcem PKP stoją kolejne (zdjęcia).
Debata była, problemy zgłoszono, jednak odzew ze strony władz miasta jest znikomy, a taktyka działania przyjęta przez Straż Miejską żenująca. Kazali stać pod przedszkolem- to stoją. Gdyby zamiast kurczowo pilnować pojazdu przeszliby się ulicą Sienkiewicza efekt byłby dużo lepszy. Nie wspominając o takim drobiazgu, że odległość od siedziby SM jest niewielka i zamiast ciągnąć samochód można było wykonać patrol pieszy.
Przy okazji pytanie: Jak, zgodnie z prawem mógłbym wrzucić niepotrzebne ubrania do widocznego na zdjęciu pojemnika?
Komentarze
Dodaj komentarz