przez RR
przez XY (2 komentarzy)
Ważne tylko to, kto liczy głosy...
Z wyjątkowym obrzydzeniem, wręcz ze wstrętem obserwowałem „wybory”, jakie miały miejsce w ostatni piątek na Osiedlu „Płońska”. Pokaz arogancji i ignorancji, a jednocześnie niesamowitego parcia do władzy.
Po wyborach samorządowych, w ramach których do rady miasta wszedł komitet poparcia wiadomo kogo, to mamy wesoło. Siedzą w radzie cichutko, głosu nie zabierają, problemów nie zgłaszają, głosują, jak im nakazano i jak trzeba, to klaszczą ile trzeba, albo i trochę więcej.
Teraz nadszedł czas na spacyfikowanie zarządów osiedli, a właściwie rozciągnięcie pełnej kontroli nad tą, z założenia, działalnością społeczną. Nie jest to jakaś wielka fucha. Skromny budżet, pieczątka i parę groszy za uczestnictwo w sesjach rady miasta. Nawet nie trzeba się odzywać. Na każdej sesji, przewodniczący rady miasta pyta się, czy chcą zabrać głos i na palcach jednej ręki można policzyć, kiedy chcieli. Mam wrażenie, że ja sam,w trakcie całej kadencji, więcej czasu spędziłem na ratuszowej mównicy niż wszystkie zarządy osiedli razem. No dobra, nie tylko wrażenie. Mam pewność, tak było.
W każdym razie fucha związana z dostaniem pieczątki nagle stała się atrakcyjna. Pod egidą, wiadomo kogo powstały zorganizowane grupki, które tak się nakręciły, że nawet ulotki wyborcze wydrukowali. Buźki nieznane, ale ambicje ogromne. W końcu od czegoś trzeba zacząć świetlaną karierę polityczną.
Taka grupka zawiązała się też na Osiedlu „Płońska”. Ulotkę wydrukowali i wręczali wszystkim wchodzącym na osiedlowe zebranie sprawozdawczo-wyborcze. Każdy wchodzący dostawał sprawozdanie ustępującego zarządu i ulotkę wskazującą na kogo ma głosować. Spotkało się to ze zrozumiałym sprzeciwem ze strony jednego z uczestników zebrania, ale stwierdzono, że grupka ma opinię prawną, że tak można, to zamilkł.
Zebranie prowadził ustępujący przewodniczący, ten, co go kiedyś „nieprawidłowo nagrywaliśmy”. Śmiesznie było, bo wszystkie głosowania odbyły się według procedury „Kto jest za?” i „Okij”. Czytelnicy jej nie znają? To trzeba wyjaśnić w szczegółach. W cywilizowanym świecie obowiązuje zasady, że wzywa się do podniesienia ręki osoby, które kolejno są za, przeciw i się wstrzymują. Głosy te się zlicza. Tu nikt nie bawił się w przedłużanie głosowania. Przewodniczący pytał się tylko kto jest „za”, doświadczonym okiem rzucał na salę i było „Okij”. Ciekawe, jak to będzie wyglądać w protokole, a taki musi być sporządzony.
Mało śmiesznie się zrobiło, jak jeden z zebranych publicznie stwierdził, że po raz pierwszy uczestniczy w tak żenującym spotkaniu wyborczym, z którą to opinią muszę się zgodzić. Przewodniczący zemścił się straszliwie i zarzucił mu, że rozdawał łapówki, po 20zł za głos. To się chyba w sądzie skończy, a nawet powinno.
Śmiech, a właściwie żenada wróciły chwilę później, podczas wyboru komisji skrutacyjnej.
Znana z ulotki kandydatka na przewodniczącą nie usiedziała na miejscu i sama osobiście zgłosiła swoją znajomą. Podenerwowana, co chwilę zrywała się z miejsca, gestykulowała, normalnie jak dowódca na polu walki.
Kolejna kandydatka do komisji skrutacyjnej nie czekała na zgłoszenie. Nie mogła usiedzieć na miejscu, zrywała się, tyłeczkiem kręciła, jak piesek, który nie może doczekać się kiełbaski, to sama się zgłosiła. Kolejna osoba też została zgłoszona z tego samego grona. Tu nawet przewodniczący zebrania nie wytrzymał i wspominał coś o kumoterstwie, ale nikt nie zaprotestował. Do komisji weszli sami swoi i to według wspomnianej zasady „Okij”.
Przewodnicząca komisji skrutacyjnej przedstawiła zapisane w statucie osiedla zasady przeprowadzenia wyborów, od siebie dorzuciła, że należy skreślić tych, których się nie popiera. W sumie to słuszne, bo jak się komuś żaden z kandydatów nie podobał, to mógł skreślić wszystkich.
Zebrano nazwiska kandydatów, komisja sporządziła karty do głosowania, zostały one opieczętowane pieczątką przewodniczącego osiedla, mieszkańcy oddali swoje głosy i komisja udała się w ustronne miejsce, by opracować wyniki. Nikt ich nie obserwował, nikt nie nadzorował prawidłowości procesu zliczania głosów. Zero transparentności. Po tym, jak komisja opuściła salę na stole pozostał stosik czystych, opieczętowanych kart do głosowania. Ktoś je później „zabezpieczył”, ale nie był to nikt z członków komisji skrutacyjnej. Gdy komisja wróciła, tych kart już nie było na stole. Niewątpliwie komisja skrutacyjna utraciła kontrolę nad wszystkimi kartami, a to daje podstawę do podważenia rzetelności jej prac.
Zdumienie ogarnęło mnie w momencie odczytywania protokołu. Okazało się, że na 87 osób obecnych na zebraniu głosowało 81, ale tylko 51 głosów uznanych zostało za ważne.
Tak, to nie żart 30 (słownie: trzydzieści) głosów, tj. 37% zostało przez komisję odrzuconych. Takiego procentu głosów nieważnych nie było w żadnych wyborach w Polsce. Nawet w słynnych wyborach do sejmików samorządowych w 2010 roku, gdzie województwo mazowieckie biło pod tym względem wszelkie rekordy. Co w tym jest najbardziej kuriozalne? Przy takim przeprowadzeniu wyborów, nie ma żadnej podstawy do uznania głosu za nieważny! Pełna samowola, ale przecież, jak mawiał wujaszek Stalin: „Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy. Nic dziwnego, że kandydaci z ulotki otrzymali po ok. 40 głosów, a pozostali (cie przegrani) po ok. 20. Według komisji oddano 51 ważnych głosów, a kandydatka na przewodniczącą otrzymała ich aż 67. Tak, więcej niż głosów ważnych. Nad tymi wyborami powinna pochylić się teraz rada miasta. Są poważne podstawy do unieważnienia wyboru, a nawet do zawiadomienia organów ścigania.
Jak jednak można określić takie zebranie, taki sposób przeprowadzenia zebrania sprawozdawczo-wyborczego, taki sposób przeprowadzenia głosowania? Skandal i żenada! Warto przypomnieć, że zgodnie z uchwałą Rady Miasta Ciechanowa Nr 170/XVII/2004 z 25 marca 2004 r. w sprawie statutu zarządu osiedla „Prezydent miasta zapewnia organizacyjno-techniczną obsługę zebrania oraz odpowiada za prawidłowy jego przebieg”. Prezydent było obecny, jednak nie reagował na wyżej opisane nieprawidłowości. Zapewne przebieg zebrania nie znajdował się na jego liście priorytetów. Dla niego istotne było wygłoszenie samochwalnej prezentacji.
Po zakończeniu zebrania chcieliśmy się zapoznać z protokołem z wyborów. Niestety urzędniczka ratusza, która zapewniała obsługę zebrania odmówiła pokazania tego dokumentu i odesłała nas do rzeczniczki prasowej urzędu miasta. Coś mi tu machlojką śmierdzi. W poniedziałek kolejne zebranie sprawozdawczo-wyborcze. Zobaczymy, czy i tym razem mieszkańcy dadzą się wyprowadzić w pole, czy ktoś wreszcie walnie pięścią w stół i powie – DOŚĆ!
Zapraszamy do obejrzenia nagrania z zebrania. Jak się nie zobaczy tego na własne oczy, to trudno uwierzyć, że coś takiego dzieje się w naszym mieście.

Komentarze
Skomentował Adrian Grabowski |
Nawet Autorowi wstyd się podpisać pod tym paszkwilem? pytam więc o czym to świadczy
Odpowiedział RR
Proszę Pana, każdy tekst jest podpisany. Proszę patrzeć uważnie.
Skomentował Seeboo |
Przywalic sie do podpisu pod artykułem, a osrać ten cały cyrk, który się tam wyprawiał... Paszkwilem to można nazwać pewnie ten protokół, który gdzieś sobie leży albo się dopiero tworzy ;)
Dodaj komentarz