przez RR (0 komentarzy)
Waldemar Wardziński o tym czego będzie mu brakowało, czemu konto na facebooku to tylko wyborczy dodatek i dlaczego nikt nie odpowie za upadek "związku śmieciowego"
Redakcja: Czy bardziej Pan się czuje europejczykiem, przedsiębiorcą, prezydentem miasta czy Polakiem?
Waldemar Wardziński: Ja przede wszystkim siebie samego oceniam jako człowieka. Twarz i nazwisko ma się jedno. Prezydentem czy dyrektorem się bywa. Staram się tak zachowywać, i utrzymywać takie relacje z ludźmi, których po drodze spotykam, z którymi pracuję, żeby nigdy w przyszłości nie musieć stawać w takiej sytuacji, żeby przechodzić na drugą stronę ulicy, czy odwracać twarz. Trzeba każdemu umieć i móc spojrzeć w twarz. Czyli nie robić bliźniemu tego, czego nie oczekiwałoby się również w stosunku do swojej osoby, więc przede wszystkim być człowiekiem.
Natomiast dzisiaj żyjemy w takich czasach, że ten świat się otwiera, to są zupełnie inne realia niż 30 czy 50 lat temu, więc dzisiaj bycie dobrym Polakiem nie stoi w opozycji do bycia dobrym europejczykiem, czy bycia obywatelem świata. Trzeba oczywiście pamiętać o korzeniach, o tradycji, o historii, o tym co się wydarzyło wcześniej, dzięki czemu dziś możemy żyć we właśnie takich warunkach, w wolnej Polsce. Móc podróżować miedzy innymi, spotykać się z innymi ludźmi, poznawać cały świat, ale pamiętać, że to co dzisiaj mamy zawdzięczamy tym którzy byli przed nami.
To bardzo przenikliwe, ale moje pytanie było dużo prostsze. Ja pytam dlatego, że KWWWW czyli Komitet Wyborczy Wyborców Waldemara Wardzińskiego, który Pan firmuje przecież swoim nazwiskiem, podał do Państwowej Komisji Wyborczej, jako adres strony internetowej, najpierw taki z końcówką *.com.pl, potem z końcówką *.eu. Dopiero na końcu rzeczywisty adres, który funkcjonuje, z końcówką *.pl
Bałagan nie z tej ziemi. Podane trzy, funkcjonuje tylko jeden.
Przepraszam, to się obyło bez mojego udziału, naprawdę nie wiem. Ja nawet formalnie nie jestem członkiem Komitetu Wyborczego. Jako kandydat tak, ale w tej grupie ludzi która założyła komitet nie byłem. A w kwestii adresu, to ja o to muszę zapytać. Myślałem, że robią to sprawnie ale się okazuje, że jednak coś tam pomotali.
Niedawno, w zasadzie kilkanaście dni temu, założył Pan swój profil na Facebooku. Samodzielnie? Sam Pan odpowiada na te komentarze?
W części tak, w części czasami pomagają koledzy.
Koledzy, w sensie Komitet Wyborczy, czy koleżanki z Wydziału Promocji?
Nie, nie, nie Wydział Promocji. Ci, z którymi wspólnie idziemy do wyborów. Staram się sam, ale czasami są sytuacje, że w danym momencie ja sam nie mogę szybko zareagować. Albo też takie, które wymagają jakiś szerszych konsultacji. Ja powiem tak. Ja jestem raczej zwolennikiem świata realnego, nie wirtualnego i staram się raczej żyć w realu niż gdzieś tam w sieci.
Ja rozumiem to, że takie są czasy, takie są wymogi, więc też i to konto na Facebooku musi być. Musi jakoś tam funkcjonować i dawać dodatkowe możliwości kontaktu z osobami. To nie robi natomiast Wydział Promocji, absolutnie tam jest mój udział i jeszcze jednej osoby, która mi w tym pomaga.
Ale to jest tylko Facebook, dlaczego? Bardzo popularny wśród polityków, czy też samorządowców, jest Twitter.
To co powiedziałem. Jestem zwolennikiem świata realnego, robienia konkretnych rzeczy, odpowiadania za nie i realizowania tego ...
Czyli Facebooka już mamy traktować jako kompromis, tak?
Tak, to już jest kompromis, a nie nadawanie na tych różnego rodzaju komunikatorach. Czasami można mieć takie wrażenie, że ci tam bardziej czy mocniej zaangażowani tyle czasu tam poświęcają, że nie starcza im czasu już, żeby realnie coś w życiu zrobić.
Ja jestem zwolennikiem tej realności. I tych realnych działań. To jest na pewno, w moim odczuciu, tylko jakiś dodatek, czy dodatkowa forma komunikowania się. Nie może to zastępować tego, co rzeczywiście robimy, do czego ja dzisiaj, będąc prezydentem miasta, jestem tutaj powołany. Tego, za co mi mieszkańcy płacą. Nie płacą mi za Twittera tylko płacą mi za realne działania, które mają w tym mieście się odbywać.
Czyli to wrażenie, że ten Facebook jest tuż przed wyborami, bo jest związany z wyborami, jest poniekąd słuszne.
Może nie jest to tak. Wiele sygnałów takich też do mnie docierało, że należałoby jak by też taką formę rozwinąć, bo są osoby które do urzędu nie przyjdą.
Z tego co wiem, takie badania Pan prezydent przeprowadził na początku tej kadencji, czyli 4 lata temu. Taką analizę sposobów komunikacji z mieszkańcami. Między innymi konsultacje co do potrzeby korzystania z takich kont w serwisach społecznościowych. A efekty dopiero przed kolejnymi wyborami?
No tak, ale to jest tak jakby inna sprawa. Ja myślę, że tutaj w urzędzie nie ma problemu żeby ktoś, kto nie może bezpośrednio dotrzeć czy porozmawiać przekazał swoje informacje drogą elektroniczną. Mamy też te swoje adresy i przecież ta masa różnego rodzaju maili z pytaniami do nas wpływa. Ona również do mnie trafia, poprzez odpowiednie wydziały urzędu miasta. Tutaj nie ma tego ograniczenia tej formy komunikacji. Natomiast ja nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale dla mnie taka mocna aktywność, czy bycie na tych różnych elektronicznych komunikatorach jest pewną formą, przepraszam za określenie, ekshibicjonizmu. Ja wolę życie realne i wolę coś robić w realu. Nie lubię opowiadać o tym lub spierać się z kimś co można by było lub co by było gdyby było. Ważne jest co jest i jak jest zrobione. No i tyle.
No to nie będę drążył w takim razie
Może tylko to słowo, którego użyłem, lepiej żeby tam się nie ukazało. Nie chciałbym, żeby ktoś coś źle zrozumiał. Akurat chodzi o tych zwolenników tej formy komunikacji.
Akurat łatwość w uzewnętrznianiu się w portalach społecznościowych bardzo często jest porównywana do ekshibicjonizmu. Zatem, spokojnie, Panie prezydencie, nikt tego źle nie odbierze.
Czy jest coś w tej kończącej się kadencji czego Pan prezydent żałuje, co by zmienił?
Gdybym wiedział jak potoczą się losy międzygminnego związku regionu ciechanowskiego, w kwestii instalacji w Woli Pawłowskiej i tych czterech innych lokalizacjach, to wcześniej byśmy podjęli takie działania, które by spowodowały, tak jak to teraz robimy, poprzez naszą spółkę komunalną. Byśmy, w pewnym ograniczonym zakresie, ale to już załatwili. Wybudowali byśmy ten zakład. On by już funkcjonował.
Ja cały czas łudziłem się, że uda nam się w tym gronie samorządowym doprowadzić do finału. Tym bardziej, że mieliśmy już podpisaną umowę z samorządem województwa mazowieckiego o dofinansowaniu. Były zagwarantowane środki. Ponad 50 procent kosztów budowy tej instalacji. Były wszystkie wcześniejsze deklaracje, łącznie z uchwałami rad wszystkich gmin, które chciały to robić. I potem, w momencie kiedy trzeba było, niech Pan zauważy, to był ten moment, kiedy trzeba było podjąć w drodze uchwały tego związku, decyzję o tym, że zabezpieczamy środki w budżecie, a zarząd może ogłosić postępowanie przetargowe. I może rozpocząć całe działanie. W tym momencie zabrakło decyzji a zaczęły się różne hece.
Różnie to można oceniać ...
Przepraszam, że wejdę słowo, ale to było do przewidzenia, w momencie kiedy mamy tzw. rok wyborczy nikt nie podejmie takiego zobowiązania. Takie zobowiązanie to polityczne seppuku dla wójta małej gminy. Na efekt czekać trzeba kilka lat. Nawet już może nie będziemy wójtami czy burmistrzami.
To, proszę Pana, było już wcześniej. Bo ta sprawa była już w 2012 roku bodajże. To był 2012 rok, wrzesień lub październik, kiedy próbowaliśmy wpisać to zadanie do budżetu roku 2013. Gdyby to wpisał, to, biorąc pod uwagę cykl maksymalnie 18 miesięcy, na połowę 2014, czyli mniej więcej maj, lipiec tego roku byśmy już byli po uruchomieniu zakładu. Czyli nie byłoby ryzyka, że nic tu się nie dzieje. A wręcz przeciwnie. Lokalni włodarze, wójtowie, mogliby się pochwalić przed swoimi mieszkańcami. Ja myślę też o czymś innym. Każdy wiedział o jakich pieniądzach mówimy, bo to było kilka lat wcześniej przekazywane. Każdy mógł więc racjonalnie swoją gospodarkę w gminach tak ustawić. W niektórych przypadkach chodziło o kilkadziesiąt a w tym większych o kilkaset tysięcy złotych. W przypadku Ciechanowa była to kwota chyba 5 milionów z kawałkiem czy około sześciu milionów złotych. Kwota faktycznie zbliżona do tej, jaką teraz wkładamy do PUK na dokapitalizowanie spółki. To można było przewidzieć. Można było ustawić tak parametry kilka lat wcześniej, żeby na to wszystko wystarczyło. Ja różne głosy i komentarze słyszałem. Słyszałem też i odpowiedzi ze strony szefów niektórych samorządów. O niektórych sytuacjach dowiedziałem się dopiero z publikacji prasowych. Że gmina X czy miasto Y jest tuż przy sześćdziesięciu procentach zadłużenia, i gdyby te pieniądze wpłacili to wpadają w jakieś kłopoty. Informacji od panów wójtów wcześniej takiej nie było, że są jakieś kłopoty.
Jak Pan pyta o to, co się nie udało, czy co bym zmienił, to gdyby wcześniej ktoś w drodze takich szczerych samorządowych rozmów mi powiedział, właśnie na początku kadencji, słuchaj no jestem, ale najchętniej to bym z tego wyszedł, bo kasy nie mam, może zastanów się, może to rozwiązać, dajmy sobie spokój, to gdyby takie informacje były w roku 2009, czy w 2011, to byśmy ten związek szybko zlikwidowali.
Byśmy się zajęli tym, czym dzisiaj. Ja mam nadzieję, że na koniec tej inwestycji nikt nam nogi nie podstawi, bo też się to może zdarzyć.
Konkurencja na rynku śmieciowym jest duża.
Hahaha, to widać po przetargu, do którego startuje jedna firma.
Nie, nie, nie. Ja mówię o RIPOK-ach, bo tak naprawdę kto będzie miał RIPOK, ten będzie miał zagwarantowane, że przez ileś tam kolejnych lat, że może na rynku funkcjonować. Inni będą się zmieniać. To będzie rotacja.
To na pewno można było inaczej zrobić. Szkoda, że tak się wydarzyło.
To jest jedna, taka bardziej znacząca wpadka, czy jest jeszcze coś takiego?
Zawsze są rzeczy, które można zrobić lepiej, szybciej, albo nieco inaczej. Do tego się dochodzi już po wykonaniu. Na etapie przygotowywania czy planowania wydaje się, że wybiera się najlepszą drogę, najlepszą koncepcję. Tutaj akurat nie widzę takich sytuacji, natomiast czego mogę żałować to też tego, że urzędnicy ratusza, przygotowując wniosek do projektu o środki związane z rewitalizacją ulicy Warszawskiej, popełnili mały formalny błąd. To są takie gotowe arkusze elektroniczne gdzie się ptaszki stawia w odpowiednich kratkach. I ktoś się pomylił. O jedną kratkę postawił niżej.
Kilkadziesiąt się ich stawiało. To był błąd formalny, który można było naprawić. Samorząd wojewódzki nam tych naszych odwołań nie uwzględnił. Uważam, że to nie było fair w stosunku do miasta. Dla nas to skutkowało tym, że nie otrzymaliśmy dofinansowania. Mogliśmy około 3 milionów na to dostać. To jest to. Jakiś błąd formalny i on czymś tam dalej skutkował.
Czy z uwagi na to potknięcie, tak to określę, tego międzygminnego związku, czy wyciągnięte zostały albo zostaną jakieś konsekwencje? Czy wskazany zostanie winny tego, że to wszystko padło na przysłowiowy "pysk".
No to co ja mam powiedzieć? Znamy wyniki głosowania. Wracamy do protokołu, i co? Mówimy, że wójt gminy, który nie podnosi ręki zawinił? Oni uznali, że działają w tym momencie zgodnie z interesami swojej gminy. Tak ja to rozumiem, więc czy mogą spotkać go jakieś konsekwencje? No nie mogą. Tak samo jak radnego, który raz podniesie rękę na tak, a raz na nie.
Nie zastanawiał się Pan czy może działania organizacyjne nie nadążały bądź były zbyt małe. W tym momencie nie chcę palcem wskazywać pana Gąsiorowskiego, który startuje z Pańskiego Komitetu. On na siebie wziął obowiązek ale i odpowiedzialność za ten związek. Odpowiedzialność za inwestycję. Pewne rzeczy można i trzeba było przewidzieć.
Można byłoby powiedzieć tak, że będąc przewodniczącym zarząd związku mógł na przykład, wiedząc, czy słysząc, po jakiś głosowaniach niepokojące głosy. Mógł jeździć do tych wójtów, którzy nie byli przekonani, albo głosowali inaczej. Można było próbować przekonywać. On twierdził, że jeździł, że przekonywał. Ale to wie Pan, jest tak, słowo przeciwko słowu. Czy to chodziło tylko o to, że wahali się i można było ich przekonać, czy chodziło o to, o czym mówię Panu, że się potem okazało, że niektórym gminom brakowało 1 procent do osiągnięcia tego poziomu 60% zadłużenia, gdzie program naprawczy, gdzie RIO interweniuje, i tak dalej. Oni wtedy tego nie mówili. Ja dzisiaj też tego od nich nie wiem. Mogę przypuszczać, że ich decyzje były właśnie z tym związane. To akurat patrząc po publikacjach, które pokazywały najbardziej zadłużone samorządy. Dziś się okazuje, że bodajże 3, 2 gminy i 1 miasto tego związku, w takiej sytuacji były. Ale nie wiem, bo nie prześwietlam finansów wszystkich.
A gdyby przyszło się pożegnać z fotelem prezydenta, z ratuszem. To czego będzie żal tak najbardziej.
Ludzi.
Mówi Pan o mieszkańcach, czy o pracownikach?
Szeroko, bo mamy z jednej strony pewne, ja nawet mogę tak powiedzieć, zobowiązania. Pewne rzeczy które przygotowujemy, planujemy, w które się zaangażowały również osoby z zewnątrz.
Nie wiem jak będzie jeśli się stąd odejdzie. To jest jedna sprawa. Druga jest taka, że ja sobie z tego zdaję sprawę, i to wszyscy wiedzą, nie można i nie ma jeszcze takiej osoby która by zadowoliła wszystkich. Natomiast to, co w mieście robimy, spotyka się z aprobatą. Spotyka się z akceptacją wielu osób, wielu mieszkańców Ciechanowa. I też tak trochę byłoby żal, że nie można tego pociągnąć. Żal, że nie można by zrealizować pewnych kwestii. No nie wykluczam, że przyjdzie ktoś inny i to samo zrobi. Trudno przewidzieć.
I druga sprawa. Jest też pewna grupa osób, które są naprawdę bardzo mocno zaangażowane już tutaj wewnątrz. Czy to w samym ratuszu, czy w różnych
instytucjach z nim związanych, z samorządem miasta. Czasami ich zaangażowanie wykracza ponad to, co wynika z oficjalnych obowiązków, ze stosunku pracy, czy jakichś innych wiążących nas umów. To też powoduje, że trochę tego żal.
Nie jest tak, że żal by mi było stanowiska. Funkcjonowanie w samorządzie nie jest dla mnie źródłem jakiś szczególnych dochodów.
No nie jest tak źle. Trafił Pan na dziesiąte miejsce w Polsce wśród najlepiej zarabiających samorządowców.
Niech Pan spojrzy na wynagrodzenia w samorządach. Przez to, że są one zablokowane od jakiegoś czasu, to teraz już praktycznie wszyscy doszli do prawie że maksymalnego progu. Różnica między wynagrodzeniem któregoś pana wójta a prezydenta Ciechanowa, czy też Pani prezydent Warszawy są minimalne. To jest jedna sprawa. Z drugiej strony, ja się tam znalazłem akurat wtedy miałem nagrodę jubileuszową. W samorządach jest tak, że są nagrody. Akurat wtedy wpadło dodatkowe 2 pensje. Ale wszędzie pokazuję w swoich oświadczeniach majątkowych, a to są nasze wspólne dochody, moje i mojej żony, że mamy domy. Korzystając z zapisów ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, był taki okres w latach dziewięćdziesiątych, kiedy zwolnione z podatku były środki przeznaczone na budowę mieszkań na wynajem. Wtedy ustawodawca tak przyjął i myśmy z tego skorzystali. W 1997 roku zaczęliśmy budowę i, po dwóch czy trzech latach, skończyliśmy. Wybudowaliśmy dom. Ja mam dom z 10 mieszkaniami na wynajem. Raz jest lepiej, raz jest gorzej. Kilka tych mieszkanie zawsze jest w wynajmie. Stąd w moich oświadczeniach majątkowych tam są te kwoty około sześćdziesięciu tysięcy rocznie.
W miastach trudno znaleźć jakiegoś prezydenta, który poniżej 12 tysięcy zarabia. To wynika z tego, że mniej więcej od 2008 roku ten próg jest zamrożony. Powoli ktoś tam dochodzi i stoi. A moja pensja dzisiaj jest dokładnie taka, jak była w 2008 roku. Ja nie narzekam, że jest zła, tylko chcę powiedzieć, że nie jest moim powodem dla którego ja tu siedzę. Ja bez tej pensji też sobie jakoś dam radę w życiu.
Pan prezydent w tzw. międzyczasie wspomniał, że powinniśmy czerpać z historii i z godnością patrzeć w przyszłość. Czy jest jakiś, szczególnie bliski Panu, epizod z historii Ciechanowa?
Wie Pan, nie zastanawiałem się nad tym. Ja bardziej patrzyłem tak ogólnie, że Ciechanów się zmienia w tych ostatnich latach, które ja jeszcze obejmuję pamięcią. Co mogę powiedzieć, że ja, jako mieszkaniec, dzisiaj jako prezydent miasta, mam pewien niedosyt. Mam pewien żal do niektórych poprzedników, niekoniecznie na urzędzie prezydenta, ale generalnie osób, które tym miastem kierowały. Ciechanów nie miał szczęścia do tych włodarzy stąd. Ciechanowem i województwem ciechanowskim kierowali w większości ludzie z zewnątrz, którzy tutaj przyszli i zostali mianowani. Dostawali jakieś stanowisko, ale nigdy nie czuli tego emocjonalnego związku z Ciechanowem. Wielu z nich, po utracie statusu województwa, czy już będąc na emeryturze, powyjeżdżała do swoich
rodzinnych stron. Jeżeli by Pan prześledził, jak się małe miasta wojewódzkie rozwijały jak wykorzystywały tam swoją szansę, którą miały od 1975 roku, to wyraźnie widać, że Ciechanów był jednym z tych, które najmniej na tym skorzystały. Zarówno wojewoda, jak i sekretarz wtedy, bo tam główna była decyzyjna władza, również po części prezydent Ciechanowa, to nie byli ludzie stąd.
Czy Pan prezydent nie ma osobiście takiego wrażenia, bo sporo osób ma, w tym też i ja, że te poprzednie lata były lekko przespane? Teraz jest większe ożywienie, zapewne w dużej mierze dzięki budowie pętli miejskiej. Czy Pan prezydent już się trochę nie wypalił? Na ile wystarczy tego zapału, który w Panu jeszcze został?
To można różnie oceniać. Jedni mówią, no dobrze, jeżeli w mieście będzie głośno i wesoło, będzie grać muzyka, będzie lało się piwo, znaczy, że jest fajnie a ludzie mają co robić. I coś się dzieje. Na to nam zawsze środków i możliwości wystarczy. Jeżeli na to mamy patrzeć. Ja staram się bardziej w innych kategoriach patrzeć. Wiem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę. Nie przeskoczymy. Nie spowodujemy nagle, że Ciechanów będzie leżał 50 km bliżej Warszawy. Nie spowodujemy, że będzie leżał tuż przy autostradzie o dwóch węzłach zjazdu. Nie znajdzie się w sytuacji, która w naturalny sposób będzie tutaj nakręcała koniunkturę. Jesteśmy w takim miejscu, w jakim jesteśmy. Wcale nie najgorszym. Tu nie ma co narzekać. To że dzisiaj już bardzo realne staje się to szybkie połączenie z Warszawą, ale również innymi częściami naszego kraju, drogą kolejową też nam nie zaszkodzi. A wręcz pomoże.
Pan też teraz obieca przejazd pociągiem poniżej 45 minut do Warszawy?
Tego tematu, to ktoś bajki opowiada. I tyle. Ja też gdzieś usłyszałem, co prawda sam nie zawsze mam czas, i rzadko zaglądam na te fora. Ale Ewa tak. To do jej obowiązków należy. Musi zaglądać co tam się dzieje. Jak ktoś mi pisze, że kupi szynobus, który będzie takim trochę większym autobusem. Że będzie spalał 20 l na 100 km i dojedzie do Warszawy w 45 minut, to bajki opowiada. Bo takiego pojazdu nie ma. Ja wiem ile nam autobusy w mieście spalają. Zanim się rozpędzi, a nawet jak będzie jechał cały czas jednostajnie, niech on waży tam 20 ton. To on nie może spalić 20 litrów. Nie ma takiego silnika, który to pociągnie. Tam trzeba mieć 250 albo i 300 kW silnik, żeby on poszedł z taką prędkością. Ja jestem z wykształcenia inżynier mechanik, po Politechnice Warszawskiej, od samochodów i maszyn roboczych. Nikt mi tu nie będzie bredni o silnikach, mocach czy zużyciach paliwa opowiadał. Ale to głupoty. Dobrze, to tak na marginesie.
O co innego chodzi, ja chcę ... chciałbym ... i to staram się robić, żeby Ciechanów był takim przyjaznym miejscem do mieszkania i funkcjonowania. Chciałbym, żeby tu się w miarę wygodnie ludziom żyło. Żeby mieli przyzwoity dach nad głową. Nie tylko od nas to zależy, ale też od innych osób. Żeby to miasto było jakoś skomunikowane. Żeby właśnie to co dzisiaj mamy, czyli korki. No bo mamy korki, mamy utrudnienia. Ale to się za chwilę skończy. Żeby się można było, w miarę sprawnie, po mieście poruszać. Żeby były w mieście przyzwoite przedszkola i szkoły. Żeby te dzieciaki i rodzice mieli świadomość, że oddają dzieci pod dobrą opiekę. A potem, że oddają do szkoły, która pewnie jakiś tam poziom trzyma. I to wykształcenie będzie. Że mamy
dostęp do tego, co jest w XXI wieku oczywiste, czyli kanalizacji, wody, prądu, gazu, i tak dalej. Że też nie jest to miasto, gdzie po dwudziestu latach mieszkania nabawi się człowiek raka płuc, bo jakieś świństwa w powietrzu krążą. Miejsce, w którym można, w miarę spokojnie, w miarę wygodnie, przyzwoicie, korzystając z dorobku cywilizacji, żyć. A jeżeli chodzi o pracę, to część osób na pewno znajdzie tutaj zatrudnienie. Nieprawdą jest, że z Ciechanowa wszyscy uciekają, że się wszystkie firmy likwidują. Kilka poważnych firm w międzyczasie powstało. Budują się kolejne. Widzimy to po wnioskach które do nas też wpływają.
Problem jest dzisiaj taki, że jeszcze ten rynek pracy, ale to nie tylko ciechanowski, generalnie całej Polski, poza bardzo dużymi aglomeracjami, jest bardzo mało konkurencyjny. Problemem dla mieszkańców jest, że w niektórych firmach praca jest, tylko, że jest ona nisko płatna. To jest jeszcze pewien kłopot, ale zawsze trzeba stworzyć takie warunki, żeby ci bardziej ambitni, ci super wykształceni, którzy być może nie mogą znaleźć dla siebie tutaj odpowiedniej oferty mogli pracować choćby w Warszawie a mieszkać tutaj.
Powinniśmy wszystko robić, żeby ta wygoda życia dla mieszkańców była jak najlepsza. Tutaj w mieście dobrze będzie jeżeli uda nam się ściągnąć jeszcze jakieś dodatkowe firmy. Ale nie takie uciążliwe. Ja tu nie widzę żadnej np. fabryki celulozy czy huty lub kopalni. To jest bez sensu.
Przez niektórych rynek pracy jest tak postrzegany, że jak tu ktoś przyjdzie i wybuduje fabrykę, zatrudni 2 czy 3 tysiące osób, to jest super. A to jest źle. To powinno przyjść dwudziestu, którzy zatrudniają po 50 czy po 100 osób. Bo wtedy, nawet jeżeli komuś się noga powinie, i z listy dwudziestu niech dwóch czy trzech wypadnie, to nie ma tragedii dla miasta. Bo jakoś jeszcze dajemy sobie radę.
Działamy tak, żeby skorzystać ze środków unijnych i do tej naszej złotówki dołożyć dwie czy trzy złotówki.
Będziemy się zgłaszali głównie po te środki, które wynikają z rewitalizacji. Chcielibyśmy już ruszyć trochę dzielnice Bloki, głównie Plac Piłsudskiego i sąsiednie ulice. Chcielibyśmy dokończyć tu centrum, czyli te budynki, których jeszcze brakuje, które są nasze, na Warszawskiej. Plus pasaż, gdzie mamy gotową dokumentację i też wstrzymane. Ja celowo nie ogłaszałem przetargu na roboty z tym roku bo jak ogłoszę to nie dostanę kasy. Czekamy czy to się da. Będziemy w pierwszej kolejności już w drodze konkursowej o to występować. Być może uda nam się zagospodarować też te tereny poprzemysłowe, bardziej pod kątem rekreacji i wypoczynku. Tutaj z jednej strony mamy Jeziorko czy Krubin, a z drugiej strony dogadujemy się z TKKF, żeby z kanałami też coś zrobić. Teraz tam się też władze zmieniły i oni są bardziej otwarci. Oczywiście oczekują jakiś tam rekompensat finansowych, ale już nie stawiają takich warunków jak poprzedni, że to było nierealne.
Zaczęliśmy mówić o tych błoniach nad rzeką. Tu też idzie walka dzisiaj. To nie tak, że miasto nie chce. Nas blokuje Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Nie daje nam zgody na jakieś zmiany.
My też próbujemy to przewalczyć, żeby ten teren zmienić. Zmienić ten księżycowy krajobraz, róg 17 Stycznia i Jesionowej. Tam są inwestorzy, którzy chcą ciężkie pieniądze włożyć. Tylko muszą mieć pewność, że będą mogli tam postawić obiekt, tu chodzi głównie o obiekty hotelowe. I 70 nowych miejsc pracy.
A ja wiem co ja bym chciał zrobić przez te 4 lata. Ale też nie mogę dzisiaj powiedzieć, że na pewno to zrobię. Albo na pewno tamto. Bo Pan przyjdzie i potem powie, że tego Pan nie zrobił. Ja mówię, że chciałbym to zrobić ale potrzeb w Ciechanowie jest bardzo dużo. Dzisiaj można powiedzieć, że z tego
całego wachlarza potrzeb, które opierając się na własnych środkach może przez 20 lat zrobimy. A może nie. Ale jeżeli będziemy mogli uzyskać środki unijne, to może nie wszystkie ale jakąś część z nich, którą akurat będzie można sfinansować, będzie można zrealizować szybciej i taniej. Więc jest pewien dylemat, czy robić to czy zrobić tamto. Ale ja będę zawsze optował za tym, żeby zrobić to, na co można do naszej złotówki dostać 2 lub 3 złotówki
z zewnątrz.
To jest taka robota, Pan prezydent podkreśla, że został wynajęty do konkretnej roboty.
Tak tak. Ja tak deklaruję. Wynajęli mnie mieszkańcy i chcą żeby były jakieś tego efekty. Zresztą ja od samego początku mówiłem, pierwsze ulotki wyborcze z 2002 roku takie były. Ja tam pisałem, że nie obiecuję gruszek na wierzbie, ale obiecuję ciężką rzetelną pracę. I się tego staram trzymać.
No to może Pan prezydent nam zadeklarować w dniu dzisiejszym, że tej naszej umowy nie wypowie jednostronnie za rok, kiedy będą wybory parlamentarne?
Nie, nie. Nie wybieram się do Sejmu. Na pewno nie zostawię miasta z kwitkiem. Tu jest inny kandydat, który chce wszędzie kandydować. Jemu zostawiam.
To na koniec rozmowy. Ja się wczoraj przyglądałem sesji Rady Miasta. Było gorąco. Kandydatom puszczają nerwy. Wszystkim.
Taka hipotetyczna sytuacja, Panie prezydencie.
Prezydent ponad czterdziestotysięcznego miasta niestosownie się zachowuje i to publicznie wobec kobiety. Ja się tak zastanawiam, czy ma świadomość, że zachowuje się jak najzwyklejszy burak?
Ja Panu powiem, ta hipotetyczna sytuacja na sesji była celowo przeze mnie wypowiedziana. To nie były emocje, może to tak zabrzmiało.
Zwrócił się Pan prezydent do kobiety ...
A czym się różni, że tak powiem, w życiu publicznym kobieta od mężczyzny? To tak o życiu publicznym mówię. Nie mówię o cechach fizycznych ani o relacjach towarzyskich ani osobistych. Ja chciałem przedstawić tylko taką sytuacje. Chciałem, żeby Pani dyrektor Latko, która jest osobą publiczną, jest dyrektorem instytucji publicznej, jest radną ...
To może Pan prezent wyjaśnić, dlaczego akurat Pani Latko. Przecież kandydatów z ramienia PSL na sali było co najmniej kilku.
Bo tak po pierwsze, Pani Latko działa publicznie i odpowiada za bardzo ważny segment naszego życia. Ona jest dyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy. Od niej i od jej współpracowników dużo zależy jak ten rynek pracy w Ciechanowie funkcjonuje. Są różne oceny. I dobre i złe. Prawda? Ja szukałem kogoś, kto jest z tamtej strony. Kto jest ze strony tych osób, które świadomie, bądź nieświadomie, ja zakładałem że nieświadomie, uwiarygadniały ten materiał Komitetu Wyborczego PSL. Pani Latko jest osobą, która jakby w zderzeniu ze mną jest najbliżej tej sytuacji. Ona odpowiada za segmenty rynku mieszkańców miasta, powiatu. Szerzej Pani Elżbieta Latko jest w zbliżonej, no może trochę gorszej, ale mówię o jej sytuacji materialnej. Jak ja posiada pewne zasoby majątkowe, pewne nieruchomości, które ja też posiadam. Majątek, który ja posiadałem wchodząc na urząd. Ona ma majątek, który tez posiadała wchodząc na ten urząd. Czyli jesteśmy w zbliżonej sytuacji. Pani Latko zarabia około 150 000 zł rocznie. To jest zbliżone do moich dochodów. Jest najbliżej z tych osób, które swoje wizerunki umieściły w tym materiale. Chciałem zadać takie pytanie, żeby Pani Latko, zastanowiła się przez moment, czy gdyby się znalazła w takiej sytuacji jak ja się znalazłem, że zostałem pomówiony, oczerniony. Że mi darowiznę od ojca wypominają. Że ktoś mi zarzuca, a taki jest wydźwięk tego, że przyszedłem tutaj po to tylko żeby się dorobić. Że mam miliony majątku. Poza jednym małym mieszkaniem 32 m2 wszystkie pozostałe dobra materialne już miałem. Chciałem żeby się Pani Elżbieta Latko, ale i inne osoby, które te swoje facjaty tam zamieściły, żeby przez chwilę się zastanowiły, spojrzały na to z punktu widzenia czysto osobistego, moralnego, przez moment. Żeby do nich dotarło, jak mogę się poczuć, wiedząc, że jest to oczywista nieprawda. Ja Panią Latko od razu powiedziałem, że gdybym ja był w tym materiale, i tam moja facjata by się ukazała, to ja pierwsze co bym zrobił to sprawdził najpierw i się zastanowił czy to było za moją zgodą robione. Czy ja to akceptuję. Jeśli jest tak, jak do mnie docierają głosy, te osoby nieświadomie się tam znalazły, to bym jeszcze sprawdził czy te czy to w ogóle pokrywa się z prawdą. Przecież to są dwa kliknięcia na BIP-ie Urzędu Miasta. Można przeczytać oświadczenie majątkowe każdej osoby. Łatwe jest do sprawdzenia i weryfikowania. Ja naiwnie, jak dzieciak, się zachowałem, bo pomyślałem sobie że ktoś sobie uświadomi. Czy Pani Latko czy któryś z jej kolegów wstanie i w trakcie dyskusji powie, panie prezydencie, czy szanowni państwo, to się odbyło bez mojej zgody, ktoś umieścił, ja się pod tym nie podpisuję. Tyle by wystarczyło.
Ja na ten temat rozmawiałem kilka dni temu z panem marszałkiem Struzikiem, który jest szefem struktur PSL na Mazowszu. On jest w podobnej sytuacji, bo mówił o tym w Opinogórze, na otwarciu Oranżerii. Może nie tak hipotetycznie ale powiedział coś podobnego do tego co ja.
Mówił, że on 13 lat tak ciężko dla Mazowsza pracuje, a na nim psy wieszają, oskarżają o defraudację i różne takie. Zarzucają, że Mazowsze to zaraz padnie i zapraszał ludzi, między innymi tak mówiących do Opinogóry, żeby przyjechali i zobaczyli gdzie te pieniądze się podziewają. Zapraszał, żeby zobaczyć wiele miejsc i takich inwestycji. Bardzo ubolewał nad tym, że takie nieprawdziwe i fałszywe opinie krążą o nim. Mimo, iż on 13 lat tak ciężko dla tego Mazowsza pracuje. Ja tylko 12 dla Ciechanowa ... i może nie aż tak ciężko.
Wie Pan, ta polityka jest brudna, ale czasami kawałek przyzwoitości trzeba. To, że ja do tych wyborów idę pod nazwiskiem, a nie pod szyldem partyjnym, to też jest próba pokazania, że tam partie trzeba jakoś tak z boku zostawić, na etapie miasta.
Nie tak do końca, bo jak się popatrzy po kandydatach, to większość kandydatów to są członkowie lub sympatycy Platformy Obywatelskiej
No nie. Nie więcej niż jedna trzecia z tej całej listy. No też są sympatycy, którzy w różnych inicjatywach uczestniczą. Naprawdę nie jest tak dużo osób, z platformy.
Ale jest sporo prezesów, rodzin prezesów miejskich spółek.
No ma Pan prezesów, którzy są związani z lewicą. U nas ma Pan prezesów, którzy byli dawniej związani z Solidarnością i takich którzy nigdy nie byli.
Wszyscy prezesi, kierownicy instytucji podległych miastu to tak trochę dziwne.
No tak, podległych miastu ale nie związanych z Platformą
Ale związanych zależnościami służbowymi i podległych panu prezydentowi jako przedstawicielowi Gminy Miejskiej Ciechanów.
Ale wie Pan, oni chyba tak czy inaczej wszyscy brali już udział w wyborach samorządowych. Brali wcześniej udział w różnych formacjach, w różnych
opcjach. To nie jest tak, że ja kogoś dzisiaj wyciągnąłem z ciemnego kąta. Oni wszyscy gdzieś tutaj byli. Startowali z różnych list. To też było jedną z
przyczyn. Chciałem ich jakoś tutaj skupić, bo dla niektórych było bardzo niewygodne, wręcz by odmówili, gdyby mieli startować z list Platformy Obywatelskiej. To też było otwarcie dla ludzi. Nie patrzę jakiego koloru ktoś ma legitymację, czy jest bliżej kościoła, czy jest wręcz przeciwnie. Ważne, żeby myśleć pozytywnie. Patrzeć co dobrego zrobić dla miasta. Starać się zrobić to razem, do kupy, wspólnie. A nie się boksować. I tylko o to chodziło, żeby takich osób jak najwięcej wybrać. Musieliśmy jakoś wybrać do 20 osób więc mieliśmy tych nazwisk trochę więcej. Było trzeba też tak to zrobić, żeby wybrać tych, którzy chcą się najbardziej zaangażować. Jeszcze by taki przekrój był jak najszerszy. Jeżeli się nie ułoży pozytywnie, te relacje między miastem a powiatem, to będzie bardzo źle w mieście. Ale to już tak na marginesie.
Dziękuję za tę rozmowę
Ja również dziękuję.