przez XY
Egzamin ósmoklasisty
Rankingi, plebiscyty. Wszystkie cieszą się w ostatnich latach ogromnym powodzeniem. Każdy ma swój ranking. Są i takie plebiscyty, gdzie można kupić statuetkę.
Mamy rankingi uczelni wyższych, szkół średnich. A podstawówek? Dlaczego nie ma rankingu podstawówek?
Za zajęcie „wysokiego” miejsca, t.j. w trzeciej czy czwartej setce, dyrektorzy szkół średnich są chwaleni, często wręcz wyróżniani przez samorządowych włodarzy. I jest lans, bo... to taka dobra szkoła.
O podstawówkach jednak nikt nie pamięta, a jest to niesprawiedliwe. Przecież to na pierwszym, tym podstawowym, etapie edukacji nauczyciele mają najwięcej do zrobienia. Jakość ich pracy przekłada się wprost na szanse młodzieży na dalszą edukację.
Próżno jednak szukać ogólnopolskiego rankingu podstawówek. ORP? ;)
Czas więc zrobić choćby taki skromny, prowincjonalny, powiatowy. Spróbujmy.
Ocenimy jakość szkół z terenu powiatu. Sprawdzimy czy są one szansą dla młodzieży na dobry start w życiu. Czy może wprost przeciwnie – kotwicą, rzuconą młodemu człowiekowi już na samym początku edukacyjnej kariery.
Dobrym wskaźnikiem może być egzamin ósmoklasisty. Obowiązkowy zewnętrzny egzamin zdawany przez wszystkich absolwentów szkół podstawowych.
Publicznie podaje się wyniki z poszczególnych przedmiotów (język polski, matematyka i język angielski). To przyjdzie się odrobinę „pobawić” w arkuszu kalkulacyjnym.
Znajdziemy szkoły z terenu powiatu. Wyciągniemy średnią z wyników i voila – gotowe. Trzeba tylko będzie pamiętać, by pominąć szkoły o najmniejszej liczbie zdających, gdzie komisja nie podawała średniego wyniku z poszczególnych przedmiotów. Resztę posegregujemy i już mamy wyniki rankingu.
Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że jest dobrze. Najlepsze wyniki z poszczególnych przedmiotów są całkiem dobre. W skali całego kraju, byłoby to odpowiednio:
• z języka polskiego 203 miejsce (szkoła z Gorysz),
• z matematyki - 56 miejsce (TWP) to wręcz rewelacja,
• a z języka angielskiego - 408 (również TWP).
To są najlepsze wyniki. Ale są też te dużo gorsze, po przeciwnej stronie skali. Takie jak na przykład w szkole przy Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Gołotczyźnie. Tu jednak trzeba pamiętać, że ze względu na „pokręcone” losy dzieciaków często już samo ukończenie szkoły jest ogromnym sukcesem.
W naszym, zorganizowanym tak przecież ad hoc, rankingu pierwsze miejsca zajęły trzy szkoły niepubliczne: TWP, szkoła z Gorysz i STO.
Są to jedyne szkoły z terenu powiatu, które osiągnęły wyniki wyższe niż średnia dla województwa mazowieckiego. Czwarta, SP z Kołaczkowa osiągnęła wynik powyżej średniej krajowej.
Pozostałe to już tylko gorzej, lub dużo gorzej.
Zwracają uwagę szkoły, gdzie z jednego przedmiotu ósmoklasiści uzyskali bardzo dobre wyniki, a z pozostałych zaledwie przeciętne. Nie są to przecież uczniowie dobierani ze względu na predyspozycje, uzdolnienia w zakresie danego przedmiotu. Ot, zwykłe dzieciaki z rejonu działania szkoły. Nasuwa się więc wniosek, że chyba trafił się dobry nauczyciel. Taki, który zna swój przedmiot. Na dodatek potrafi uczyć. A może przede wszystkim jeszcze chce mu się pracować.
A jakie mogłyby być wyniki, gdyby i pozostałym nauczycielom się chciało popracować? Jak wyglądałby ten ranking, dyby dyrektor był wybierany ze względu na kompetencje merytoryczne? Gdyby ważniejsze były kompetencje niż powiązania z wójtem, partią czy lokalną sitewką?
Zobaczmy jak wygląda miejskie podwórko.
No a tu... tragedia. Z trzech przedmiotów ani jedna miejska szkoła nie uzyskała wyniku przekraczającego średnią krajową, czy wojewódzką.
Byłoby wręcz tragicznie, gdyby nie język obcy. Na szczęście wynik ratuje egzamin z języka angielskiego, w którym miejskie szkoły wypadły powyżej średniej powiatowej.
Wyniki z języka polskiego, to wręcz tragedia. Oprócz SP nr 4 wszystkie szkoły znalazły się poniżej średniej powiatowej. Mamy też szkołę, której wyniki ze wszystkich (sic!) przedmiotów znalazły się poniżej średniej i to powiatowej! Z czego to wynika, to już pytanie do dyrekcji SP nr 6.
Jest dobrze?
Jest tak dobrze, że może być tylko lepiej.
Czy jest jakakolwiek szansa na polepszenie sytuacji? Osobiście wątpię. Żeby było lepiej to musiałoby się wiele zmienić w zarządzaniu ciechanowską oświatą. Musiałoby komuś na tym zależeć.
Ciągle słyszymy jak to dużo przychodzi nam dopłacać do ciechanowskiej oświaty. Jakby pompowanie pieniędzy mogło cokolwiek zmienić.
Obecnie panie i panowie z kasty urzędniczej traktują szkoły publiczne, jako zło konieczne. Patrzą przez pryzmat kosztów a nie celów i ich realizacji.
Szkoła dla urzędnika, to problem zawodowy, wieczny kłopot. Po co ma poprawiać oświatę i jej funkcjonowanie? Przecież można swoje dzieci wysłać do szkoły niepublicznej. Po co się ma szlachetny „bombelek” męczyć z ciechanowskim plebsem?
A na oświatę będą narzekać jeszcze przez kolejne kadencje. Ich kadencje. A dzięki tej retoryce wciąż nie będzie znaczenia który z nich będzie u władzy. Ci „specjaliści” nadal utrzymywać będą oświatę w takim stanie. Nadal rozwiązaniem na wszystkie problemy trawiące szkołę będzie, według nich, kupno kolejnych tablic interaktywnych i zamiana szatni na kolorowe szafki. Przecież problemem jest niedofinansowanie. Bo przecież jest dobrze, a potrzeba tylko... więcej pieniędzy.
Komentarze
Dodaj komentarz